Dzisiejszy post pewnie trochę nie na miejscu, bo urodzinki Felka powinny być wyłącznie czasem radości, ale... mam w sobie pewną traumę i chociaż już raz wspominałam o niej, równo rok temu, to chyba wiele czasu minie, nim się z nią uporam.
Co roku, w JEGO urodzinki, pamiętam o tym i robię rachunek sumienia...
Ale od początku.
Całe życie marzyłam o córce. Od lat najmłodszych myślałam o tym. Serio.
Byłam dziewczynką, miałam tylko jedną siostrę i posiadanie córki wydawało mi się po prostu najnaturalniejszą możliwą koleją rzeczy. Miałam tylko jedną wątpliwość - czy będzie się nazywała Ania czy Sara - od moich ukochanych (do dziś) bohaterek powieści. Ostatecznie, po wielu latach tych czczych dywagacji, zdecydowałam się na Sarę i mojemu mężowi jasno powiedziałam, że jak już będziemy mieć córeczkę, to będzie mała Sara. Mała księżniczka. Wyczuł moje zdecydowanie i nawet raz nie próbował negocjować. A może był mądrzejszy i nie chciał się spierać o coś, co jak widać, nie stanowiło dla nas żadnego zagrożenia...?
Pierwsza ciąża była dla mnie ogromną radością. Pierwszy synek to totalnie cudowna sprawa - w marzeniach moja Sara miała starszego brata. JA zawsze chciałam mieć starszego brata. Sklejało się to wszystko we wspaniały obraz, dokładną realizację moich marzeń.
Maksio, drugi synek - tu już się śmiałam nerwowo trochę, ale uznałam, że i tak zawsze chciałam mieć co najmniej trójkę, to idealnie się składa, dwóch synów i córka na koniec :) Beniaminka..
Los chciał inaczej. Plany, że będę teraz się starać o córkę, że dieta, monitoring cyklu i że wszystkie patenty "na córkę" uruchomię, że sobie wszystko pięknie rozpiszę w kalendarzu i to będzie takie wystarane dziecko - spełzły na niczym, gdy któregoś dnia, pod koniec wakacji, zrobiłam ciążowy test... Znienacka... po pierwszych 5 minutach nie było nic widać, ufff, ulga, nie ma ciąży, totalnie mi się wydawało, że coś dziwnego się dzieje. Ale spojrzałam na ten test po kolejnych 15 minutach, tak przypadkiem całkiem... i była... blada kreska. Oczywiście, nie uwierzyłam, test po takim czasie jest nieważny. Ale ziarno wątpliwości zostało zasiane...
Będąc niesamowicie niecierpliwa poleciałam natychmiast niemal do szpitala w Kościerzynie zrobić badanie betaHCG. W totalnym stresie oczekiwałam na wynik.
A był on jednoznaczny. Ciąża. Niezaplanowana, totalna wpadka! Na przemian ryczałam i się śmiałam - nie planowałam tej córki teraz, już, miałam zawodowe plany. Dzieci dopiero co dostały się do przedszkola, Maks miał dwa latka z hakiem, wreszcie zaczęłam przesypiać noce i skończyłam z pieluchami. Zrobiłam dyplom na studiach i dostałam pracę, którą miałam podjąć od września, po wakacjach - wymarzoną wtedy pracę! I jakie dziwne nagle wydało mi się posiadanie trójki dzieci - wszyscy dookoła mieli ledwie po jednym, a najczęściej - wcale. My tacy młodzi, z dwójką czuliśmy się jak dinozaury, a z trójką!? Totalny odjazd! AAA!..
Ale stało się i mimo zaskoczenia, zaczynaliśmy się cieszyć. Córka. Wreszcie. Do trzech razy sztuka - nie wiem, jak często słyszałam to zdanie w trzeciej ciąży. Milion? Trylion? Kogo nie spotkałam, nawet obce panie na placu zabaw. Do trzech razy sztuka. Nawet do głowy mi wtedy nie przyszło, jak durne jest to powiedzenie. Jakby moi synkowie najkochańsi byli wypadkami przy pracy nad córką. Nieudanymi! Aż mnie trzęsie teraz! A wtedy? Tak sfokusowana na córce byłam, że potakiwałam, uśmiechałam się i CZUŁAM, że faktycznie, za trzecim razem będzie SARA.
Sprawę utrudniali mi wszyscy dookoła, twierdząc, że:
inaczej wyglądam, niż w ciążach z chłopcami,
inaczej się zachowuję,
miałam paskudną cerę (wcześniej nigdy nie miałam takich przygód),
inne zachcianki,
a co gorsza! Nawet jakaś Cyganka zaczepiła mnie któregoś razu, jak byłam sama, bez dzieci i powiedziała, że czuje tu córkę! CZUJECIE! Wszyscy wokół wmówili mi i pozwolili mi się mamić... Nie dopuszczałam zatem myśli, że może być inaczej...!
USG, 15 tydzień. Siusiak.
Siusiak. SIUSIAK.
..........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Taką miałam pustkę.
Taki żal.
Płakałam dobre 3 dni. Złe słowo...WYŁAM! Chodziłam w ciemnych okularach i cokolwiek zabawnego się działo - abstrakcyjnie przypominało mi, że NIE MAM SIĘ Z CZEGO CIESZYĆ! Takie durne myśli miałam. Że wszystko się skończyło, marzenie legło w gruzach.. Dokładnie tak myślałam, skreślając ogromną radość z posiadania cudownej rodziny i najlepszych, najkochańszych, najcudniejszych, zdrowych dzieci... Umartwiałam się, raz po raz oglądając reklamę Calzedonii, wtedy leciała ciągle w tv, a na domiar złego katowałam się nią w youtube. Co chwilę.
I teraz wszyscy darli się na mnie, dosłownie, mama, mąż, ciocie, że głupia jestem, że nie mam powodu do płaczu. Zdrowe dzieci, kochający mąż, kolejna zdrowa ciąża. Że za karę mi ktoś zaraz to szczęście zabierze, że tak wyję.
I że czwarta będzie córka...
A ja ich gryzłam, wyłam, gryzłam i wyłam... 3 dni... aż łzy się skończyły, oczy wyschły i przestałam o tym myśleć. Nawet powoli godziłam się z tym i uśmiechałam się na widok cudnych chłopięcych ubranek. Nic nie miałam po chłopcach, wszystko wydałam jak Maksio podrastał.resztą - kolejny wózek miał być różowy, tak jak wszystkie ciuszki, to po co miałam trzymać niebieskie rzeczy???
Do końca ciąży kompletowałam wyprawkę, traktując to jako "pocieszenie" za porażkę. Nie mogę mieć córki, to chociaż kupię dużo fajnych, nowych rzeczy... tak w skrytości ducha myślałam... Ale nawet robiąc te zakupy, skupiałam się na bardziej beżowych i białych, niż na niebieskich ciuszkach. Na dnie serca mieszkała bowiem nadzieja. I nawet na sali poroodwej po cichutku, sama siebie karcąc za to jednocześnie - liczyłam na cud.
Okropny poród, jak wszystkie moje porody, tym gorszy, że pierwszy bez znieczulenia. Ponad 30 godzin cierpienia, wycia wniebogłosy, przeklinania, błagania, zmęczenia. Zezwierzęcenia - nigdy człowiek nie jest tak bliski prymitywnemu instynktowi zwierzęcemu, jak w trakcie porodu. I urodziłam w końcu, sinawą przyczynę tych wszystkich cierpień...
Felka.
SYNA.
Synka...
I wydarzył się cud... chociaż nie taki, na jaki miałam nadzieję. Przekorny...
Gdy tylko na niego spojrzałam wiedziałam już, że to na niego czekałam. Na NIEGO.
Ogromne wyrzuty sumienia, cały ból, cała złość na wszystkich wokół, na cały świat... wszystkie złe emocje rozpierzchły się, gdy tylko spojrzał na mnie. Na ich miejsce gwałtownie wtargnęła - MIŁOŚĆ. Wszechogarniająca... zalała mnie taką falą... dosłownie zmiotła mnie... zmyła i zabrała ze sobą cały ból, wyrzuty sumienia, wstyd za samą siebie. Oczyściła mnie. Zakochałam się na amen... Nie mogłam się napatrzeć, nasłuchać, nawąchać, natulić... nie chciałam wypuścić z rąk i wydawał mi się absolutnie najpiękniejszy na świecie. I to był ten cud... Szaleńczo pokochałam synka, którego na początku tak nie chciałam... i zamiast kary, której za te wstrętne uczucia powinnam dostać - której się nawet spodziewałam..! - otrzymałam od życia najpiękniejszy prezent. Wiecznie uśmiechnięty...
Do dzisiaj, jak patrzę na Felka, czuję taką niesamowitą aurę wokół niego. Uwielbiam go, co on perfidnie wykorzystuje ;) Prawdopodobnie za tym uwielbieniem nadal kryją się wyrzuty sumienia i być może jakieś próby - podświadome zupełnie - zadośćuczynienia za krzywdę złą myślą.
Jednak Feluś uczy mnie na codzień czego innego. Samym sobą przypomina mi, że trzeba zawierzyć losowi i nie oczekiwać niczego konkretnego. Los sam zsyła najlepsze scenariusze, takie, których nie napisalibyśmy sami.. a jakby skrojone na miarę. Dla nas. I wystarczy mieć otwarty umysł i wielkie serce, a nie przegapimy tej wspaniałej przygody..
A teraz fotki, których nie widzieliście nigdy - bo powstały zanim założyłam bloga :D
Feluś, 18tc - już się do mnie uśmiechał :)
W dzień porodu :) już ze skurczami!
Łóżeczko :) Zielone... uniseks ;)
Po wielu trudach... pierwszy krzyk...
A tu już z braćmi...
Pierwsze spotkanie Maksia z Felusiem...
Pierwszy taki uśmiech... :)
Równe pół roczku...
Pierwsza wyprawa w góry :)
I pierwsze ząbki :)
Pierwsze kroczki...! (14.02.2012 - 10 miesięcy)
I pierwszy 'dorosły' seans :D
Pierwszy łup :D Mucha :D
Roczek :)
Zakochany w braciach :)
Pełne do nich zaufanie...
Pierwsze wakacje w Egipcie :)
Mistrz "świnki" :D
A dzisiaj świętujemy trzecie urodzinki... naszego najmniejszego Brata Be :)
Trzy fotki z poranka...
Reszta relacji z urodzinek innym razem... dzisiaj dzień pełen wrażeń!
Najlepszy to ten najmniejszy prezencik ;))) Figurki z "hazuwenia", czyli.. z Króla Lwa :D Zwierzątka z safari w miniwalizeczce ;) Hehe... pasja nie mija... Feluś jest fanem Simby odkąd skończył rok ;)
Miłego dnia życzy Feluś :D
(i co ja bym bez niego zrobiła...)
~PaT
Miałam to samo przy drugiej ciąży, nie chciałam nawet znać płci i do końca łudziłam się, że będzie córa. W moim przypadku się udało, ale wiem, że z synka tez bym się bardzo cieszyła.
OdpowiedzUsuńMasz cudownych chłopców i jacy urodziwi <3
Dziękuję! :))
UsuńEj, zaryczałam się :(
OdpowiedzUsuńAle to takie dobre wzruszenie! :)
UsuńTwoje marzenie się kiedyś spełni - będziesz miała nawet trzy córki, kiedy chłopaki dorosną :D
OdpowiedzUsuńAno... fakt :D Oby lubiły swoją mamę ;)
UsuńKobieto, ile w Tobie życia! Bardzo się wzruszyłam. A Felek jako dorosły na pewno zrozumie, że mama kiedyś chciała mieć córeczkę :). Dobrej urodzinowej zabawy :)
OdpowiedzUsuńDzięki.. :D Mam nadzieję, że kiedyś o tym pogadamy :)
Usuńcudna opowiesc, i cudny Felutek, zresztą jak zała reszta. Farciara jesteś:-))
OdpowiedzUsuńA wiem, wiem. :D
Usuńladnie to napisalas....badz dumna mama Trzech Budrysow!!!
OdpowiedzUsuńJestem, jestem!
UsuńBardzo mnie wzruszył ten post ...
OdpowiedzUsuńZdjęcia Felutka - rozczulające :**
STO LAT dla Słodziaka !!!! Spełnienia marzeń i dużo radości :***
Dziękuję bardzo w jego imieniu :D I w swoim! :)
UsuńWzruszyłam się :) Ja też mam trójkę - córkę i dwóch synków. Jak miałam dwójkę wszyscy mówili "o to już komplet", "super! masz parkę". A ja? Ja, chciałam mieć trzecie i nieważne czy chłopak czy dziewczyna i wkurzałam się tylko, kiedy wszyscy patrzyli na mnie i ze smutkiem "co, wpadka?" Chciałam krzyczeć, drzeć się w niebogłosy "Nie, to nie wpadka! To zaplanowany i wyczekiwany młody człowiek!".
OdpowiedzUsuńDlaczego kiedy człowiek decyduje się na trzecie dziecko, to od razu wszyscy zakładają, że to musi być wpadka? Nie musi :)
Miłych urodzinek i sto lat dla synka :)
U nas była wpadka totalna, w ogóle to jakiś znak z nieba był, bo teoretycznie nie było opcji, bym mogła zajść w ciążę. Musiałam mieć nagle podwójną owu czy coś... ale tak po prostu musiało być. Przeznaczenie :)
Usuńdokladnie pamietam te ciemne okulary, i no i to samo uczucie jk urodzil sie maciek zamiast dziewczynki -jak t? jak to? oj patulku pieknie to napisalas ,dzieki ,a dla felusia moc usciskow od kici <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, Iciu Kiciu! Nikt mnie wtedy tak nie rozumiał, jak Ty!
Usuńno wzruszylam się.ja teraz jestem w drugiej ciąży i bedzie druga dziewczynka.ale jestem zadowolona... choć to była nieplanowana ciążą.więc nadal jestem pelna strachu czy damy radę.
OdpowiedzUsuńDasz radę... jest takie powiedzenie - jak Bóg daje dzieci, da też na dzieci. Trzymam kciuki!
UsuńPrzepieknie napisane,cudne zdjęcia! Najmłodszy synek podobny do Mamy!
OdpowiedzUsuńDziękuję! To prawda, podobny, ale z drugiej strony taki wymieszany :D Flip to mój klon, Maks to klon Dawida i ja nie widzę np u Maksia podobieństwa do siebie wcale, ani w Filipie podobieństwa do męża. A Felek raz do mnie, raz do męża :))
UsuńCudownie opisałaś, swoją historię, ja również się wzruszyłam. Masz wspaniałych chłopaków, których dane było mi dzisiaj poznać:) Bardzo się cieszę, że mogłam się z Wami obiema poznać:) Jesteście super babeczkami:) Moja 9-miesięczna córcia od razu wykochała króliczka od Was, a apaszki dokładnie wymiętoliła:) Jestem zachwycona Waszymi produktami:) Do następnego ...:) Trzymajcie się:)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszymy i dziś zaczynam przystrajanie mieszkania wielkanocnymi ozdobami :D
UsuńSto lat! Spełnienia marzeń Feluś!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla rodziców - spisaliście się po raz trzeci!:)
I obyśmy spisywali się nadal ;)
UsuńA ja sobie wymarzyłam trójkę dzieci, dwóch chłopców i dziewczynkę;) Teraz staramy się o drugie i zastanawiam się co wyjdzie;)
OdpowiedzUsuńNo co mam ci powiedzieć :D SIĘ OKAŻE! :)))
UsuńPiękny tekst. Aż mi się łezka w oku zakręciła
OdpowiedzUsuńMoże właśnie nie powinniśmy tak wszystkiego planować tylko zawierzyć losowi? W waszym przypadku sie to idelnie sprawdza :) Duża buźka dla solenizanta :)
Na sto procent - poddać się nurtowi :) nie ma sensu walczyć. Dzięki!
UsuńWszystkiego Najlepszego !!
OdpowiedzUsuńKochana nie ważne , czy chłopiec czy dziewczynka - każdy chce by było zdrowe :)
ale wiadomo kobiety chyba zazwyczaj chcą mieć córkę :)
Pozdrawiam !
Buziaki! :)
UsuńEch, znam taką jedną, co rozpacza, że będzie miała drugą córeczkę. Ta z kolei w inną stronę ;) Już jej wysyłam Twój tekst! A dla Felusława STO LAT! Bardzo przystojny! :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Nadmienię, że mam urodziwą córkę w wieku 3 lat :-P
Haha, czyli chcesz swatać?? :D Pogadamy za kilkanaście lat, ok? :D
UsuńDobra, tylko nie zapomnij ;)
Usuńno tak, to ja rozpaczam bo druga ciąża dziewczyńska :) o przepraszam, ROZPACZAŁAM! juz mi przeszło. od zawsze przecież miałam mieć syna, synów, albo parkę, a tu los taki przekorny.
OdpowiedzUsuńPiękny tekst, zryczałam sie jak bóbr :)
Cieszę się - słuchaj, druga to nic. Załamać to się można po trzecim, ale tylko na chwilę ;) Buźka!
UsuńPoryczałam się!!
OdpowiedzUsuńpiękne
Aglusia
:) Na zdrowie :D
UsuńSpłakałam się czytając Twoją historię. Moja, była nieco podobna..bo też oczekiwałam córki...bo córkę miałam już nastoletnią i przecież jak dziecko to tylko córka no i USG pierwsze i drugie lekarz odczytał jako córkę. Tuż przed porodem zobaczyłam siusiaka i płakałam z rozczarowania a kiedy go urodziłam poczułam, że to nagio czekałam, tak jest do dziś.
OdpowiedzUsuńLos pisze najlepsze scenariusze... po prostu! <3
Usuńteż od początku marzyłam o dziewczynce, udało się
OdpowiedzUsuńi teraz sobie myślę, jak patrzę na nią, ubraną w spodnie i czapeczkę z daszkiem, że jak byłaby chłopcem to też byłoby fajnie ;)
Cieszę się, że tu trafiłam
pozdrawiam!
Zapraszamy! Najważniejsza jest miłość, płeć nie ma znaczenia.. :)
UsuńNo i przypomniałaś mi jak ja to prawie już 4 lata temu przez tydzień nie chciałam wyjść z łazienki bo ryczałam. Bo 6 grudnia Mikołaj przyniósł mi wieść, że będzie Mateusz, ten którego miało nie być , który zepsuł wszystkie plany. A który jest najukochańszym bąblem :) Pamiętam jak siostra moja tez mi mówiła, że głupia trąba ze mnie, że jeszcze będę pluć sobie w brodę, że takich skarbów to łzami nie można traktować. Co ona tam wtedy wiedziała, wszystko do dupy było...ale miała rację ;) A Wojtek miał być dziewczynką , tak się w sumie cieszyłam, że będą dwie dziewuszki, no bo Ania już była. Jakoś tak ja siostrę mam i się bardzo z tego cieszę. Pokój zrobliśmy dla dwóch dziewczynek , wszystko dla dziewczynek, bo akurat dwa miesiące przed narodzinami Wojtka przeprowadzaliśmy się. Taka piękna tapeta w kwiaty i kolory iście dziewczęce, a tu dupa blada, na ostatnim USG wyszło, że jednak Wojciech. :) ;)
OdpowiedzUsuńTakże ten tego, uraczyłam się też swoją historią. :) Ale najważnejsze jest , że teraz jest jak jest :)
Bardzo wzruszający tekst. Cudownych masz chłopaków, ale może jeszcze kiedyś będziesz mieć dziewczynke wszystko przed tobą ;) Mi na szczęście udała się parka :) Ale kocham ogromnie nie zależnie od płci.
OdpowiedzUsuńUhhhh....ale się wzruszyłam. Fantastycznych masz synów. Cała trójka jest wspaniała, zresztą nie muszę Ci tego mówić, bo najlepiej o tym wiesz :)
OdpowiedzUsuń