wtorek, 24 lutego 2015

Zdążyć do Nowego Jorku przed trzydziestką

Siedzę, pisząc ten post, pod kocem, na swojej wysłużonej sofie i jak tylko uzmysłowię sobie, że długo wyczekiwana, wymarzona i planowana od wielu lat podróż do Nowego Jorku jest już za mną, trudno mi w to uwierzyć. Szybko przypominam sobie najważniejsze kadry z wyjazdu, jakby sprawdzając, czy historia naprawdę miała miejsce. To tak jak wtedy, gdy boimy się, że zgubimy jakąś cenną rzecz i sprawdzamy tysiąc razy, czy na pewno leży tam, gdzie ją odłożyliśmy. Wydawało mi się nierealne, że zdążę odbyć podróż życia przed trzydziestką. Rzutem na taśmę udało się ;-)

środa, 4 lutego 2015

Ferie w boskiej pracowni, czyli panda w 5 minut! :D


      Od kilku dni w Trójmieście mamy ferie! Ale tak się składa, że nie udało nam się zabukować żadnych wyjazdów idealnie w terminie, dlatego ruszamy na nie dopiero pod koniec tego tygodnia. Dla mnie, Pat, spowodowało to nie lada komplikacje, klasyczne właściwie, pt "dziecko w domu, mama w pracy". Znacie to, mamuśki pracujące, prawda? Jednym słowem: MASAKRA!


poniedziałek, 2 lutego 2015

Łódzka przygoda BPM

     Nigdy, naprawdę, nigdy nie przypuszczałam, że dojdę kiedyś do momentu, kiedy przestanę zauważać kolejne dni... że będą się one zlepiać ze sobą i będę dzielić je na okresy od Jednego Ważnego Wydarzenia do Drugiego Ważnego Wydarzenia. Tak, kiedyś wspominała mi o tym mama, babcia, tata, dziadek... "Po trzydziestce to zanim się zorientujesz, już będziesz przechodzić na emeryturę", mówili. No mówili, ale nie chciałam im wierzyć. Chciałam doceniać każdy dzień i cieszyć się z małych rzeczy. I naprawdę walczę o to, by tak było, buntuję się całą sobą, by nie ulec temu strasznemu pędowi, jednak powoli dochodzę do wniosku, że to niemożliwe... Czas ucieka mi przez palce. Z przerażeniem patrzę w kalendarz - już jest luty. LUTY! A co, do cholery, stało się z całym trzydziestojednodniowym styczniem!?

     Ale jakby się tak zastanowić... to w styczniu odbyło się kilka ważnych dla BPM wydarzeń. Niektóre przeraźliwie smutne i tak prywatne, że pisząc o nich tutaj czułabym się jak obnażona wśród tłumu... a inne zupełnie około-firmowe i około-blogowe, o których na pewno chcielibyście przeczytać. Działo się tak wiele, że relacja zajęłaby kilkanaście stron, dlatego podzielę ją na trzy części. Dzisiaj opowiem Wam o pewnym wyjeździe do Łodzi, który mocno zaważył na naszej firmowej przyszłości. Nasze podniecenie sięga zenitu! W kolejnym wpisie - opowiem o naprawdę dobrym wydarzeniu w światku blogerskim, czyli o SeeBloggers, który miał miejsce w Gdyni w dniach 24-25 stycznia. A już w następnym wpisie, coby odpowiedzieć na Wasze liczne zapytania, opowiem, jak było w Norymberdze na corocznych i absolutnie doskonałych Targach Zabawek :) Tak, to wszystko wydarzyło się w styczniu ;-)))



Łódź, ranek na ulicy Piotrkowskiej