środa, 25 marca 2015

Boyhood bedroom / Królestwo Braci Be vol. 1


     Dziś zapraszam na post bardzo spontaniczny! Garść wnętrzarskich inspiracji i - tak, frustracji. Otóż tradycyjnie... nie mogę się zdecydować! A czasu mało i coraz mniej - bo uparłam się, by nowy pokój moich trzech budrysów gotowy był jeszcze przed Wielkanocą. Przynajmniej w większości, bo nie mam złudzeń, dopieszczać go będę jeszcze bardzo długo.


(fot. Pinterest)

czwartek, 12 marca 2015

Mała Panda, wielka radość!




      Moje najmłodsze dziecię, Felek, od małego był niezwykle stałym w uczuciach chłopcem. Gdy miał ledwo ponad rok i był, jakby się wydawało, dziecięciem totalnie nieświadomym ;) oglądał ze starszymi braćmi "Króla Lwa". Raz się zakochawszy - przez następne dwa lata katował nas w kółko tą jedną bajką. Mufasa, Pumba, Timon, Nala, ale najbardziej - Simba, doszczętnie zdominowały jego gust i poczucie estetyki. Wszystko z Simbą było fajne, wszystko bez - o wiele gorsze ;) Za tę stałość w uczuciach podziwiałam go niezwykle, ciesząc się właściwie, bo cokolwiek z ulubionym bohaterem dostarczało mu niezwykle dużo radości - potrafił się nawet popłakać ze szczęścia na widok "simbowej" kolorowanki (SERIO!).
Ostatnio jednak przyszedł czas na zmianę - i oto od jakiegoś pół roku mamy nową obsesję, zwaną... PANDOZĄ!

sobota, 7 marca 2015

Bakszysz, bakszysz...



     Egipt, jak większość zresztą afrykańskich krajów, to kraj wielu kontrastów. Ogromnych kontrastów. I tajemnic! Już drugiego dnia, po pobieżnym, pierwszym oglądzie, przeciętny turysta zadaje sobie pytanie: no jak to jest, do cholery, możliwe, że ten kraj kilka tysięcy lat temu był tak rozwiniętą cywilizacją!? Wytworzyli skomplikowany alfabet, infrastrukturę i ukształtowali skomplikowaną strukturę społeczną, a także kult i obrzędowość godną podziwu; do licha, budowali piramidy, technologią dla nas niepojętą do dzisiaj!
Dzisiaj - praktycznie nic z tego nie zostało. Oprócz marzeń, a nawet pewnym niezrozumiałym przekonaniu o własnej potędze..


wtorek, 3 marca 2015

Rajskie wakacje w Marsa Alam



     Pewnie spora część tych z Was, którzy czytali moje zeszłoroczne, mega entuzjastyczne wpisy z upojnego wyjazdu do "Hameryki" (tu:) była zdziwiona, widząc w tym roku tylko Martę w Nowym Jorku. Ba! Sama byłam zdziwiona i zaskoczona swoją decyzją ;) Opcja tak tanich biletów, świetne towarzystwo (sami najlepsi przyjaciele), i w końcu - Nowy Jork była przecież nie do odpuszczenia... gdyby nie jedna, niefortunna okoliczność: wyjazd wypadał idealnie w trakcie zimowych ferii moich starszaków. A obiecaliśmy dzieciom już dawno, że zabieramy je na ferie do Egiptu... A przecież słowa danego dzieciom nie można złamać!
Na początku lutego wyruszyliśmy zatem do Afryki, skąd przywieźliśmy mnóstwo wrażeń... i jeszcze więcej zdjęć :D Na pewno nie skończy się na jednym wpisie! Dzisiaj pokażę Wam, dlaczego Egipt nazywany jest turystycznym rajem, a właściwie, czemu jest rajem dla mnie. Ale już w następnej relacji pokażę Wam mniej kolorowy obraz tego kraju nad Nilem.. bo gorzkich stron ma więcej niż tych słodkich. Ale dzisiaj - tylko jasna strona księżyca!