niedziela, 23 lutego 2014

Jak wytrzymać z marudą, czyli dwa tygodnie z choruszkiem



     Chorujące dziecię w domu to zwykle sajgon... wizja spędzająca sen z powiek każdej mamie. Gdy nie możemy posłać dziecięcia do chwalebnej instytucji, zwanej żłobkiem lub przedszkolem, a w zamian za chorobowe nieprzespane nocki - w ciągu dnia musimy uruchomić pokłady kreatywności, by marudne dziecię czymś zająć w ciągu dnia... mamy często ochotę strzelić sobie wiadomo, gdzie ;)





Całe szczęście, że z pomocą przychodzą nam bajki na BabyTV i MiniMini, zabawki, które rozrastają się w naszych mieszkaniach niczym wirus RSV, plastelina, ciastolina, wycinanki, klocki, tory, znikopisy i inne cuda, które w oczach naszych matek i babć czynią z nas matki leniwe i wiecznie narzekające. Znacie to... "Jak to, macie teraz tyle udogodnień, tyle zabawek, nie wspominając o pampersach, mikrofalówce do podgrzania mleka w nocy, a jeszcze marudzisz? JA to musiałam pieluchy gotować, a mleko podgrzewać w rondelku w nocy!". Taaaaaak...

Cóż, z biegiem lat i przez kilkaset bodajże chorób moich dzieci nauczyłam się kilku rzeczy. Poza tą, by słowa mamy i babci puszczać mimo uszu, a nawet potakiwać:
"Masz rację mamo, nigdy bym tego nie ogarnęła, zasypałoby mnie brudnymi pieluchami... Ale wiesz co, mamo.. wtedy nie było facebooka, mieliście więcej czasu :DDD"

Otóż, kilka złotych rad. Właściwie nic specjalnie odkrywczego, zna je już każda z was pewnie, ale poczytajcie o moich sposobach na walkę z marudą w trakcie choroby. A raczej - rekonwalescencji, kiedy nasze dziecię jest już zdrowe, a musi siedzieć w domu. Żeby tak siedziało... jego zwykle roznosi ;)

1. Włączanie bajek all day long, chociaż jest kuszące, to oprócz tego, że zgubne dla dziecięcia, jest zgubne i dla nas. Bajki są atrakcyjne. Tym bardziej atrakcyjne, im rzadziej oglądane. Jak puścisz dziecku bajki 12h z rzędu, znudzone przestanie je oglądać i bye bye, pożegnasz się z cudownym "wyłączaczem" dziecka, które umówmy się, bardzo się od czasu do czasu przydaje.
Oczywiście nie sugeruję, bo nie zwariowałam, byście puszczały bajkę tylko o 19 na dobranoc. Przy chorobie, szczególnie jak dziecko jest marudne, płaczące, nie może uleżeć, a powinno - ja włączam np bajkę długometrażową, typu nieśmiertelne Disneyowskie, a potem robimy przerwę. Dwie, trzy, cztery godziny przerwy, zależnie od stanu dziecka (z reguły dziecię po podaniu jakiegoś tam ibuprofenu czuje się lepiej), którą poświęcamy na zabawę. I potem znowu jakaś bajka, długa przerwa, bajka na dobranoc (dla całej trójki, krótka, po kolacji). Wychodzą tak z 2-3 bajki dziennie.

2. Jedzenie. Jedzenie w chorobie dla wielu z nas jest ważne. "Jak to nie je, musi coś zjeść, coś, cokolwiek".. Przynależę do tej grupy. Oczywiście dziecku z gorączką nie wciskam nic na siłę, ale umówmy się. Możemy ugotować coś łatwo przyswajalneogo, coś, co lubi. Rosołek, pomidorówka, naleśniki.. złote standardy. Nie ma co robić pieczeni z ciemnym sosem, gulaszu meksykańskiego albo chińszczyzny, skoro dziecko będzie marudzić. Zróbmy coś "pod dziecko". To samo śniadania, kolacje.. ważne, żeby zjadło troszkę. Nie musi to być wartościowy twarożek czy sałatka. Niech zje chociaż banana, herbatnika, trochę suchych płatków, bo pusty żołądek, w który mamy władować leki za chwilę, nie zareaguje dobrze i będzie go boleć brzuszek. Spełniajmy więc jedzeniowe zachcianki (oczywiście w ramach rozsądku). I dużo, dużo picia - niech pije jak najwięcej, bo tak najszybciej zwalczy chorobę. Nie ma co stresować się zbilansowaną dietą w trakcie choroby. Mamy inne powody do stresu ;)

3. Zabawa! Ostatni punkt mojego programu na dziś ;) Niestety, moja mama miała rację. Jestem leniuchem! Dlatego moje dzieci poszły do żłobka jak miały niespełna dwa latka. One chciały do dzieci, bawić się, wycinać i śpiewać, a co ja im mogłam zaproponować? Przyznaję, że dziecięce zabawy mnie nudzą... bardzo... możecie mnie zlinczować, ale co ja poradzę? Na szczęście moje dzieci mają siebie nawzajem i bawią się razem. Przez 7 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło. Ale czegoś się nauczyłam. Do wspólnej zabawy proponuję tylko takie aktywności, które mnie też sprawiają frajdę - myślę, że gdybym się zmuszała, dziecko by czuło moją narastającą złość. Na szczęście jest parę zabaw, które lubię ;))) Rysujemy, malujemy, układamy klocki u puzzle, gramy w memo i "4 w linii". Poza tym... wspólnie gotujemy i sprzątamy ;) TAK, gotujemy - dzieci kroją, wbijają jajka, miksują blenderem. I sprzątamy w ramach zabawy :D Raz, że dzieciaki od małego uczą się, że sprzątanie w domu to żadna kara i po prostu musi być zrobione, a dwa, że mają z tego sporo przyjemności i czują się ważne, robiąc w domu coś ważnego. Odkurzają, czy to szmatką, czy odkurzaczem, robią "psik psik" i myją lustra i szafki. Dobre zajęcie na długi czas :)) A moje starszaki nawet wynoszą śmieci w ramach zabawy :D Dobra jestem, co? :D To się nazywa oddelegowywanie zadań ;)

Ale wracając do zabawy. Uwielbiamy z Felkiem układać puzzle, czy klocki. To się nam nigdy nie ludzi. Odkąd Filip był w wieku, gdy przydawały się DUPLO, przez Maksa i teraz Felka, uzbierało nam się całkiem sporo tego rodzaju klocków. Polecam Jixin i JDLT, a także te ze Smily Play, wszystkie łączą się z oryginalnymi Duplo bez problemu, a są wiele tańsze. Układamy tory tak długie, jak całe nasze mieszkanie (po kolei mieliśmy ze 3 czy 4 zestawy Jixin z kolejką, bo kolejki się jakoś psuły z biegiem lat, ale tory zostały :D  i kolejka jeździ dookoła. Albo budujemy dom (moje ulubione zadanie ;) Mówiłam, że o własnym domu to śnię każdej nocy i dobrze wiem, jak powinien wyglądać ;) ).
Ale puzzle... Felek jest puzzlowym maniakiem. Skończy jedne, wyciąga drugie. Bez problemu układa 60el, ale ostatnio zaskoczyła mnie nagła i długotrwała cisza w pokoju dziecięcym. Wiecie, że zwykle jest to sygnał "knucia czegoś bardzo, bardzo niedobrego", prawda? :) Ale raz czekała mnie cudna niespodzianka. Mój niespełna trzylatek (3l skończy w kwietniu) wyjął z półki pudełko z puzzlami 108el (małe), i... ułożył ponad połowę!!! Ależ byłam w szoku! Niestety, nagłym wtargnięciem do pokoju wybiłam go z rytmu i nie dokończył, nagle uznał, że mu się znudziło.. ale jednak, do dzisiaj jestem zdziwiona :D

Pełne skupienie :) 


Umiemy siedzieć po turecku ;)


 Najlepszy <3


Ten języczek... :D




 Almost done!



Ale najlepsze zabawy to wcale nie zabawy związane stricte z zabawkami. Po jakimś czasie nudzą się wszystkie gry, klocki, puzzle i bajki i zostaje CZAS. To jest czas na kreatywność. Oto nasza ulubiona zabawa na ten właśnie czas. Zabawa znana z naszego dzieciństwa i zajmująca dłuuuuugie godziny :D Niewymagająca zabawek i długiego czasu przygotowywania, a nawet sprzątania. Domek z koca rozciągniętego na krzesłach :D I żaden kupiony w sklepie namiot tego nie zastąpi, uwierzcie mi, sprawdziłam!

 Taka radość :)


Aktor :D Udaje focha ;)


Przy okazji. Obalam mit, że chłopcy nie powinni chodzić w getrach :D My uwielbiamy getry! Było coś o nich ostatnio, dzisiaj więcej. Felek jest jeszcze na tyle malutki, że nosi nawet jak te z działu dziewczęcego ;) Sam je sobie wybrał, jak byliśmy na zakupach w H&M, a ja na to - czemu nie? Powiedzcie, czy to niemęska stylóweczka? Moim zdaniem mega - zajefajnie :D








Budujemy wieżę.. kolejna 'zabawa wszechczasów'





     Na koniec trochę off topic... muszę przyznać, zakochana jestem w moim maluchu. Urodził się totalnie niespodziewanie, w niemal już idealnie poukładanym naszym świecie, i wywrócił go do góry nogami. I powiedzcie... bez tej rewolucji, jak ja mogłabym żyć? Starszaki powoli zaczynają żyć swoim życiem. Zerówka, szkoła, koledzy, gry, podwórko... sami się nakarmią ;) i oporządzą w łazience, ubiorą, a nawet spakują plecak. Powoli odcinają tę maminą pępowinę (chociaż na szczęście i Maks, i Filip jeszcze lubią chodzić ze mną za rękę na spacerze :) strasznie to lubię). Byłoby mi ciężko bez tego mojego maluszka, co kocha jeszcze duplo i żyrafy, i lwy, i namiętnie oglądałby "Króla lwa" nawet sto razy w tygodniu, pod rząd... i cieszy się z mojej pomocy przy układaniu puzzli czy klocków. Co NIGDY nie sprząta zrobionego przez siebie bałaganu, totalnie legnę w tej walce... proszony i napominany sto razy uprzątnie z łaski kilka klocków i idzie dalej ;) Spojrzy swoim oczkiem, uśmiechnie pełną gębą i mama się rozpływa ;) Rozpuszczony jak dziadowski bicz, bo nie umiem się na niego wnerwić nijak! Mój mały Feluś, co daje się pokarmić, potrzebuje asysty w myciu głowy i słyszę zawsze: "Mamo, bez głowów, bez głowów" , bo strasznie się boi, że go utopię chyba ;) Nie wie, że nie mogłabym bez niego żyć i absolutnie nic mu nie grozi, chyba że zjedzenie z miłości! Rozbraja.. gdy tak znienacka się podkrada, zarzuca rączki na szyję, daje buziaka i mówi "kocham cię, mamuś", albo na przykład łapie za rękę i buzi mojej ręce daje - jakby już z tej miłości też nie mógł wytrzymać :D Jak kocha swoje misie, zawija w kocyki, całuje, albo przykleja plasterki, bo ała ma misiu.. albo koty, przytula tak mocno, że ja bym uciekła pewnie, ale koty dzielnie znoszą te jego napady miłości i nie drapią nigdy :)
Aj, no co ja zrobię, jak on mi urośnie..! Kurczę, jak zatrzymać ten czas, podpowiedzcie mi...

~PaT

29 komentarzy:

  1. Czasu nie zatrzymasz. Jedyne wyjście - urodzić sobie kolejnego maluszka :D
    Co to za żółta kopara??? Chcę taką ... znaczy się, dla dziecka chcę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie... kolejnego nie ;)
      A kopara to bodajże dickie, mocno już zużyta ;) chyba nawet bez "łyżki" ;)

      Usuń
  2. 1. Świetnie opisałaś ten stan chorowania z maluszkiem. Kiedy moi chłopcy chorują to ja razem z nimi.
    2. Zgadzam się co do zabaw - trzeba wymyślać to co same lubimy robić, bo inaczej szybko będziemy chciały skończyć. A dla malucha najważniejsza jest uwaga i obecność rodziców.
    3. Też żałuję, że czas tak szybko leci. No, ale nie da się tego zatrzymać. Szkoda. Zawsze można wykorzystać sposób mojej przedmówczyni :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już w polowie posta miałam zapytać co to za fajne getry;) No cóż, trzeba przyznać, ze Felek jest na prawdę ładnym chłopcem, warto było go mieć (no z charakteru nie znam;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobają :))) Ja uwielbiam mojego malucha w getrach, szczególnie jesienią/zimą, gdy musimy nosić kozaki i wszystkie spodnie wystają..

      Usuń
  4. Uwielbiam!!! Końcówka mnie wzruszyła... U nas przy chorowaniu jest dokładnie to samo :) dobrze, że to w miarę rzadko się zdarza :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Pewnie maluch nie chodzi do żłobka.. jak zacznie to zaczną się i choroby :/ Ale z dwojga złego.. wolę pkole i choroby, niż non toper z dzieckiem przy nodze ;)

      Usuń
  5. Lubię bardzo :)))) U mnie nawet gorsze od chorych dzieci w domu jest to, jak ja jestem chora. Wtedy to kreatywność i humor znikają i jest kiepsko :D ;)
    Felek przesłodziakowy :D
    Jak już będzie Dużakiem, to się postarajcie o Dzidziulinę i kłopot rozwiązany ;)
    Pozdrawiam wiosennie i wesoło :*, choć chora jestem i głowa mi pęka :/, dobrze, że Wasz post mi dodał otuchy i wywołał uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie.. mama nie może chorować! A Ty jesteś wyjątkiem od reguły, co nie znaczy, że nie masz wyzdrowieć JUŻ, NATYCHMIAST! Sio, chorobo!

      Usuń
  6. Słoooodko! Bardzo słodko :)
    Muszę się przyznać, że jajka to ja się boję rozbijać i nadal mi to średnio wychodzi :D Zdolne masz stworzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D O rany, u nas są kłótnie, kto ile jajek ma rozbić.. ale każdy ma pole do popisu.. jak my w niedzielę tak z 14, 15 jajek wbijamy!!!! Mieli kiedy ćwiczyć ;)

      Usuń
  7. Rękami i nogami się podpisuję ;) Plan na chorowanie mamy podobny, zabawy z dziećmi tylko takie, które ja lubię (na szczęście Starsza Córcia jest maniaczką puzzli) i sprzątanie w domu w ramach zabawy. Otóż to!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no to nie odkryłam Ameryki ;) Ale w sumie się tego spodziewałam, same oczywistości ;)

      Usuń
  8. dziś miałam podobne myśli, jak to dobrze, że mam małego dziabąga, bo straszny to już kawaler przecież i muszę go przekupić, żeby sie poprzytulał

    co do getrów - toż to klasyka :D Wit często w getrach lata :D

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas w czasie choroby dodatkowo cudnie sprawdzają się zabawy z wodą - hitem nieśmiertelnym jest przelewanie wody między różnymi kubeczkami - bezpośrednio, różnej wielkości łyżeczkami lub wręcz miarkami do mleka albo do leków ;) Polecam :)
    Co do getrów dla chłopców- gdyby była taka opcja to chyba też byłabym za, bo ile dzieć może biegać w dresach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko byłoby w wodzie.. to jest fajne w wannie, mają różne kubeczki i pojemniczki, ale poza? Nie widzę tego, widzę jeno spuchnięte podłogi ;)))
      Nie, no ja od roku, półtora, olawszy dresy chodzę w getrach i wygodniej być chyba nie może, dlatego mojemu też kupiłam.. a co.. teraz myślę o szyciu ;)

      Usuń
  10. Getry dla chłopca, jak najbardziej :) Mój półtoraroczniak też nosi :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moj Kacper tez getry nosi-grunt to wygoda

    OdpowiedzUsuń
  12. W przedszkolu u nas to prawie każdy przedszkolak uwielbia chodzić w getrach , czy rajstopach a te też upatrzyłam sobie w H&M są przesłodkie- pozdrawiam i zapraszam do nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zaglądam! U nas właśnie nie.. złoty standard typu dresy z lampasami z boku i jakimiś postaciami.. dziewczynki owszem. kurczę. Trzeba coś z tym zrobić :)

      Usuń
  13. Podobają mi się te getry , one takie uniwersalne . łADNY TEN TWÓJ SYNUŚ DUŻE OCZY:) puszeczkadoherbaty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. a i jeszcze jedno doskonale ciebie rozumiem 3 dzieci to dopiero to..........puszeczkadoherbaty.blogspot.com,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach no ;) nie jest tak źle :D można poczuć luksus, jak akurat w domu jest tylko jedno :D

      Usuń
  15. Kdy Twój tasiemcowy post pochłaniam jednym tchem :) Och jakże ja rozumiem tę miłość, sama mam dwójkę, z czego synu niezbyt planowany, ale jak my mogliśmy żyć bez niego? Dopiero teraz, we 4 jesteśmy w komplecie :D

    OdpowiedzUsuń