wtorek, 4 lutego 2014

Gala finałowa "O matko, jesteś kobietą" / Rodzinne ferie w Wierchomli


        Gdy decydujesz się na posiadanie dzieci, możesz pożegnać się z beztroskimi podróżami :) Nawet, jak przy odrobinie szczęścia (i pomocy babć, dziadków, cioć i kuzynek) się gdzieś wyrwiesz, ścigany będziesz niejasnymi wyrzutami sumienia. Na zmianę będą przelatywały przez twoją głowę myśli: "Należy mi się!" i "Jestem wyrodną matką!" - przy czym ta druga myśl stopniowo będzie zakorzeniać się w twojej głowie - im dłużej będzie trwała podróż, tym mocniej. (Tym bardziej, jak pomyślisz o tych Bogu ducha winnych dziadkach i ciotkach, którzy zostali obarczeni twoją własną gromadką i pewnie wyrywają już sobie włosy z głowy ;) )






Wyobraźcie sobie, jaką ja byłam wyrodną matką w podróży po Stanach.. 17 dni samych przyjemności, zakupy, atrakcje, imprezy - totalny luz... tym bardziej, że pod koniec podróży wcale nie chciało mi się wracać do domu - i nawet świadomość, że dzieci tęsknią nie pomagała :) Okropnie się czułam ;) ale... człowiek łatwo przyzwyczaja się do wygody i braku obowiązków... tym bardziej taki leniwiec z natury jak ja ;) 
Co z tego! Jak tylko zobaczyłam moich kochanych synków na lotnisku, to serce mi odtajało i dla odmiany dziwiłam się sobie, że mogłam ich w ogóle na tak długo zostawić! Taka to babska, przewrotna natura :D Dlatego też strasznie, ale to strasznie cieszyłam się na myśl o naszym wspólnym, rodzinnym wyjeźdze, który miał zaraz nastąpić :)

Dosłownie kilka dni po naszym powrocie do domu, w Warszawie miała się odbyć gala finałowa akcji portalu www.babyboom.pl "O matko, jesteś kobietą".



Pojechaliśmy tam całą rodzinką, bo bardzo mi zależało, by mąż i dzieci zobaczyli, jak odbieram nagrodę :)) Ponadto, udało mi się połączyć wyjazd na galę z wyjazdem na ferie - od razu stamtąd bowiem ruszaliśmy w góry :)

Gala.. to było jak uroczyste podsumowanie zmagań 6 finalistek akcji z blogami i kolejnymi zadaniami. Niesamowite było znowu się spotkać z dziewczynami... Rękoczynnie dalej robi przepiękną, sutaszową biżuterię; Chlebowa Mama nadal piecze cudowne chleby i ciasta, Twórcza Mama - mam wrażenie, zjadła w dzieciństwie dynamit i do dzisiaj nie może się pozbyć naładowanej energii :D koniecznie odwiedźcie jej blog w poszukiwaniu inspiracji, czym zająć malucha :) AriaArt, czyli Ewelina Groń robi coraz piękniejsze zdjęcia, a Fitmaminka dalej ćwiczy i poleca zdrowe żywienie na swoim blogu.
Muszę to jeszcze raz napisać. Wspaniale, że mogłam poznać takie dziewczyny, z których każda zasługiwała na wygraną w tym plebiscycie. Każda z nich powiem udowodniła, że będąc mamą, nie warto zapominać o sobie. Każda z nich sięgnęła odważnie po swoje marzenia i dzisiaj może się pochwalić znakomitymi wynikami swoich działań.. każda z nich daje nadzieję i siłę innym kobietom, które być może są na początku drogi do bycia spełnioną kobietą i mamą. Fantastycznie też, że powstała taka akcja jak ta, która docenia codzienne wysiłki kobiet i mam... Nikt nie mógł lepiej tego zrobić niż portal www.babyboom.pl, który od piętnastu lat aktywnie wspiera i skupia już 150 tysięcy kobiet w Polsce.
Na gali mogłyśmy oficjalnie odebrać nagrody - świetne i pełne ;) koszyki od Dove, bony na zakupy od Factory Outlets i moja główna wygrana - siedmiodniowy, rodzinny wyjazd do hotelu Wierchomla SKI & SPA Resort w Wierchomli z pełnym pakietem atracji. Czułam się bardzo dziwnie na scenie, gdy odbierałam nagrodę, jakbym ciągle nie dowierzała, że to ja... ja właśnie wygrałam :) Dziwne uczucie strasznie, ale nie powiem, żeby niemiłe ;)




Jak mała dziewczynka... zawsze... ech ;) gdzie ta kobieta :D



Finalistki w komplecie :) razem z ekipą babyboom.pl :) Maksa mina rozbraja mnie na każdym zdjęciu ;)


Od lewej: Aria Art, Kasia  (BB), Fitmaminka, Rękoczynnie, JA i Maks ;) Twórcza Mama, Felek ;) Ania (BB), Renata (BB), Monika (BB) i Chlebowa Mama :)

(photo by Ewelina Groń http://ariaartfoto.blogspot.com/)


Dumna rodzinka :D


Takie wspólne zdjęcie zrobił nam Felek :D 


A tu prezent od DOVE :) Uwielbiam, to się chwalę ;)



W Warszawie zostaliśmy jedną noc, a potem ruszyliśmy dalej - do Wierchomli (dużo wcześniej zarezerwowałam pobyt tam, oczywiście ;) ). Po drodze dołączyła do nas siostra mojego męża, Mirelka, z dziećmi i mamą - bo udało nam się je namówić na wyjazd :D I ruszliśmy naprawdę rodzinnie w góry!

Tu muszę wtrącić słówko. Jestem ostatnią osobą, jeśli chodzi o pozwalanie dzieciom na granie na tabletach, komputerach, męczy mnie nawet XBOX - uważam, że godzina dziennie to stanowczo za dużo. Wolę, by czytali, układali klocki, puzzle, rysowali.. to samo tyczy się bajek, w tygodniu są surowe restrykcje - dobranocka i koniec, w weekend mogą obejrzeć trochę dłuższe bajki, jak np Disneya. Jeśli chodzi o tablety - dostały moje starszaki od nieposłusznego Mikołaja, zupełnie bez mojej zgody i wiedzy, dlatego zazwyczaj bardzo im je wydzielam ;) Tyle tytułem wstępu. NATOMIAST!... Równie mocno, jak rozwój umysłowy moich dzieci, a nawet mocniej, niż więzi rodzinne, cenię sobie moje własne zdrowie psychiczne ;) Dlatego na czas podróży się totalnie poddałam...  DVD w aucie grało non stop, a i tablety ciągle były w użyciu. Przynajmniej nie pozabijaliśmy się nawzajem. Pod koniec byłam skłonna dać konia z rzędem temu, kto to ustrojstwo wymyślił ;) bo podróż w jedną stronę zajęła nam 7, a w drugą... 14h :P

Na miejsce dotarliśmy po południu w sobotę, 18 stycznia. Hotel Wierchomla jest wspaniały, bardzo dobrze wyposażony, co więcej, z dużym zapleczem atrakcji dla całej rodziny. Dzieci mieliśmy z głowy od rana do wieczora ;))) Basen, sala zabaw, XBOX Kinect (jedyna wersja gier, którą uważam za fantastyczną rozrywkę - do tego dla wszystkich, nie tylko dla dzieci)... Do tego SPA dla nas, jacuzzi, sauny, masaże, pyszne, domowe, regionalne jedzenie... Rewelacja :) Po szaleństwie w Stanach - nareszcie mogliśmy się totalnie zrelaksować, wyspać (nie mogliśmy wstać na śniadanie o 10:30... codziennie spóźnieni... dzieci o dziwo też, ale chodzili spać o 23 ;))) ), ja nadrabiałam czytelnicze zaległości... i po prostu - byliśmy razem. Ja, Dawid, dzieci... cudowny, rodzinny czas.. (choć nie powiem, że nie miałam ich czasem dość :P np jak chciałam posiedzieć w saunie, a Felek koniecznie chciał iść do chłodnej wody w basenie :PPP).

Jedyne, co nas totalnie zaskoczyło, to pogoda :D Jadąc w góry w styczniu, spodziewaliśmy się ton śniegu, nieprzejezdnych dróg.. guzik ;) Nie było grama śniegu, a termometry wskazywały +12st'C! SZOK! My tu w góry, po raz pierwszy w życiu dla coponiektórych, wykupione skipassy, a tu śniegu ZERO! Ale pozwoliło nam to zwiedzić okolicę (Piwniczna Zdrój, Krynica), byliśmy na dłuuuugim spacerze do Bacówki nad Wierchomlą - też wyciągiem :) Spacer, zamierzony na 20min, trwał prawie godzinę w jedną stronę ;) Felek po drodze niemalże płakał: "nie chcę do góly, ja już nie chcę do góly... na dół chcę.." ;) Dzieci mogły zobaczyć "TE GÓRY", pooddychać innym powietrzem, doświadczyć czegoś zupełnie innego niż u nas. Bardzo się cieszę, że tak wyszło z tą wiosenną pogodą :)
Na trzeci dzień już spadł śnieg i do końca wyjazdu oddawaliśmy się śnieżnym rozrywkom - Felek jeździł na sankach, a raczej na jabłuszku, a my na nartach. Wszyscy się uczyliśmy, i my, i dzieci, bo żadni z nas narciarze :DDD Ja zimy nie znoszę, tzn zimy jak zimy - ZIMNA I ŚNIEGU. Nart nie lubię, a raczje się boję, bo miałam za młodu :P na nartach wypadek i na stoku jestem jak słup soli ze strachu. Ale cieszyłam się strasznie, że dzieci mogły nas zobaczyć w innej roli niż zwykle, czyli przed komputerem, przed maszyną, przy innych domowych obowiązkach... zupełnie, zupełnie inny czas dla nas.
Jestem niesamowicie wdzięczna losowi, że dał nam ten wyjazd. Szczerze, to pewnie jeszcze długie lata nie pojechałabym z dziećmi w góry... Raz, że daleko bardzo, dwa, że dzieci wydawały mi się małe, że mało skorzystają, trzy - że sama nie znoszę nart,, więc po co mam się męczyć.. A tu taka miła niespodzianka! Wszyscy byliśmy zachwyceni, ostatniego dnia nawet ja szusowałam z dużego stoku i już prawie - prawie się nie bałam! Dzieci, które miały wykupione lekcje na 3 dni - pod koniec wjeżdżały same orczykiem i zjeżdżały ze stoku dla dzieci :))) Super, naprawdę rewelacja, taki totalny reset. I wspaniały czas dla rodziny. :)

Jeszcze raz dziękuję redakcji BABYBOOM - za zorganizowanie akcji, fundatorowi nagrody, właścicielowi Hotelu Wierchomla SKI & SPA RESORT - za ofiarowanie takiej wypasionej nagrody, oraz Wam wszystkim - za wsparcie podczas trwania akcji. 
Cudowna sprawa :)

A teraz koniec gadania :) Dużo zdjęć będzie ;))

Pierwszy dzień i taka wiosenna pogoda :)



Wakacyjna ekipa :) Dawno nie było na blogu dzieci moich, dlatego dzisiaj dostaniecie ich w nadmiarze :DDD Z bonusem w postaci Nadii i Amelki, czyli siostrzenic męża mojego :D
Większość zdjęć czarno - biała, bo w ogóle nie było słońca i kolory są tak słabe, że lepiej już na B&W wyglądają...
Od lewej - Nadia, Filip, Felek, Amelka i Maks :)



Wyciągiem pod niebo :)))


Górol na hali ;)





Śniegu brakowało... a gdzie leżał, tam wzbudzał TYYYLE radości :D







Tylko wiało ciut ;)



Drugi górol wespół z pierwszym hasają po hali... ;)


..póki go nie złapali ;)



Znalazłam trochę śniegu dla siebie :D





Bacówka :)



Mały człowiek i góry...



Maksio, czyli trzeci górol :)


Ze swoim znaleziskiem :)



Babcie to są prawdziwe strong-women... Niosła śpiącego Felka (14kg + ubranie ;) ) na zmianę z moim mężem.. bo ja latałam za starszakami po krzakach ;) 



I znowu ekipa :D Fota jak z PRL :DDD Pod pijalnią wód zdrojowych :)



Dunajec




A tu co mi wyszło :DDDD Dobre kolory, jak pola lawendy ;) Nie, coś się dziwnego stało z tym zdjęciem :D



A tu już w hotelu - konkurs plastyczny i MY :D


Każdy mógł się wykazać, to i ja ;)



Mirelka i Nadia :)



Prawie ukończone dzieło...



Tylko Felek coś domaluje ;)



I jest - TADAM :D



A tu kolejna hotelowa atrakcja - dzieci miały zajęcia aktorskie z małżeństwem Perchuciów :D Maks i Felek dali czadu, tyle mogę powiedzieć.. fot na dokumentację brak, bo słabe światło było i ruszone wszystkie na max.. ale tak pięknie Maks pokazał ninję - a Felek za nim - że serce matki urosło :D



Maksio chciał autograf i dostał : "Dla Ninji - Marcin Perchuć" :DDD Pamiątka na całe życie :))



A tu już dzieciaki w Krynicy - nie mogły pominąć pieska :P


I kulig bez śniegu ;)


Za to w tak pięknych okolicznościach :)







A tu już szaleństwa na stoku (instruktażowym :DDD)



Felek uskuteczniał zjazdy na.. mokrej trawie ;)



Entuzjazm 100%!



Samodzielny :)



Maksio nie polubił orczyka, a raczej orczyk jego :D Ale dzielnie się bratali ze sobą i pod koniec było już lepiej :D


I dla Felka więcej śniegu spadło pod saneczki :D



Filip, zamyślony... jak tak patrzę na niego to się zastanawiam.. kiedy on tak urósł?..



Maksio zasnął na stoku... takie widoki chwytają za serce :)


Feluś też, w bacówce... :)


A tu łezka od wiatru ;)






Trochę zniechęcenia...



I wygłupów...



I bam ;)



I już, sami jeżdżą!



VERY PROUD!


HAHAHAHAHA :DDD


Nadia



I przeszczęśliwy Felek :)




I mama.. brawie bez strachu :) Morze śniegu i moje narty..




I ostatniego dnia - zachód słońca nad stokiem... cudowny widok na pożegnanie, bo już następnego dnia jechaliśmy do domu... 14h... ;)



Pięknie było.... :)


~Pat

6 komentarzy:

  1. Jejku, to musiał być przemiły wypad! Taki rodzinny, energia aż bije! A nagrody bardzo gratuluję! Musi być bardzo miło zostać docenionym :)

    Buziole! I marzę, że kiedyś umówimy się na kawę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)) Energią to może nie biło ;) Bo spałam tam z 12h, jak nic! :D Od dzieci biła, i owszem, nie chcieli wyjeżdżać :))
      A co do kawy - koniecznie - czy mi się wydaje, że jesteś z Gdańska!!?? Bo jak tak, to co za problem!?

      Usuń
  2. Gratuluję fantastycznej nagrody i zazdroszczę cudownego rodzinnego czasu :) A nauka jazdy na nartach to inwestycja na całe życie Twoich dzieci, pamiętam jak jako kilkulatkę tata ciągnął mnie ze sobą na stok i absolutnie mi się to nie podobało. Potem co ferie jeździliśmy na Słowację na narciarski tydzień i teraz co roku nie mogę się doczekać zimy, żeby pojeździć na nartach właśnie :) To fantastyczny sposób spędzania wolnego czasu aktywnie, rodzinnie, dla wspomnień, dla budowania poczucia dumy u dzieci, że potrafią, że idzie im coraz lepiej! Nie mogę się wprost doczekać, kiedy nasza dwójka będzie się nadawała do nauki jazdy na nartach. ACH!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że my też co roku będziemy to powtarzać :) Chociaż zachwytu pewnie już nie poczuję, ale może spróbuję snowboardu? Zawsze mi się strasznie podobał.. no dobra.. snowboardziści ;) I ich boskie ciuchy :D To może kupię sobie poduchę na tyłek i za rok spróbuję - taki plan :D
      PS Dzięki za cudne słowa!

      Usuń