niedziela, 10 marca 2013

Weekend, czas błogiego relaksu... CO!????


     Gdy zostajesz mamą, wszystko się zmienia. Począwszy od ciebie samej, przez twoje plany, aż do podejścia do życia. Jedną z tych rzeczy, których zmiany niemal natychmiast i boleśnie doświadczasz jest WEEKEND. To, co kiedyś było czasem, który mogłaś poświęcić na malowanie paznokci, oglądanie ulubionych seriali i wylegiwanie się w łóżku, okazuje się być czasem najbardziej wytężonej pracy.
     Pobudka o 6.30. Pierwsze śniadanie, rozlane mleko, wysypane płatki, ewentualnie parówka, którą znalazłaś rozciapaną pod nogą od krzesła. Kupa. Albo trzy kupy, z czego jedna rozsmarowana na pupie twojego najsłodszego brzdąca. Drugie śniadanie z mężem, który przecież ciężko pracuje cały tydzień i należy mu się wyspanie przynajmniej raz w tygodniu. Jak się wyśpi, to może nawet posprząta po śniadaniu? Kto wie?
Potem wyjście na spacerek, albo usypianie małego bąbla i organizowanie czasu starszakom. Potem obiad, który sam się nie zrobi i potem sam się nie uprzątnie. No i nie zapominajmy, że sam się też nie zje, nieraz podstępem i zachętą trzeba mu w tym pomóc, szczególnie, że zaplanowałaś bogatą w żelazo wątróbkę lub inne zdrowe specjały. No, bo jeśli frytki i paluszki rybne to masz problem z głowy, no ale i duszę na ramieniu. I tak dalej, i tak dalej... I naprawdę czasem wręcz marzysz o tym, by już był poniedziałek, ósma rano, kiedy dzieciarnia wychodzi do przedszkola, a ty możesz się szykować do pracy. Albo, jak ja, pracujesz w domu i gdy drzwi zamykają się za hałastrą, oddychasz z ulgą... i zabierasz się do ogarniania chałupy po tym Armageddonie :D
     Ale jakoś nie narzekam. Choć nie wiem, co to nuda i zdecydowanie nie wiem, za co mam się zabrać najpierw, bo ZAWSZE mam całą masę spraw ważnych i przeterminowanych, albo co najmniej palących, to czasem, gdy dzieci idą na noc do babci, ja nie umiem sobie miejsca znaleźć... Gdyby tej całej nieznośnej roboty nie było, co ja bym robiła całymi dniami? Co ja robiłam, gdy nie musiałam ciągle pokrzykiwać, wycierać, zamiatać, myć, przebierać, wrzeszczeć, chichrać się i gilgotać tałatajstwa? Naprawdę nie pamiętam.
     Ale ten weekend, być może dlatego, że przypadał tuż po milutkim święcie Dnia Kobiet, był też wyjątkowo miły. Krzyczałam, niestety, ale tylko trochę ;) Za to rysowaliśmy stópkami, lepiliśmy z ciastoliny, zrobiliśmy dyskotekę przy Fasolkach i nawet upiekliśmy babeczki. I chociaż zgadnijcie, kto musiał posprzątać, to był naprawdę fantastyczny czas! Nawet udało mi się skończyć poduszki, które szyłam na zamówienie. Popatrzcie sobie :D

Przygnieciony słodkim ciężarem, nie mógł odmówić komarkowi... szkoda, że mi się tak zdarzyć nie może :P Znacie to? :D



Mieszamy sobie:





No pycha... że palce lizać!


Aż Wanilia się zakradła, by spróbować :D


Pewne rzeczy natomiast się nie zmieniają... jak np odwieczna walka o wylizywanie miski...


Czy to możliwe??? Zgoda przy misce???





Felutek nie chciał pomagać, ale konsumować - oj, bardzo chętnie ;)


No boki zrywać ;)))


Nic już nie zostało, ale może nabierzecie ochoty na własne :D Smacznego!


A oto poduszki na zamówienie, które jeszcze wczoraj kończyłam, bo w końcu w weekend nie lubię się nudzić ;) Kto by lubił. Możnaby z wprawy wyjść. ;)


Miłej końcóweczki weekendu... A już jutro... Haha :D



~PaT

11 komentarzy:

  1. Mmmm widać,że pyszności :D
    Moje weekendy wyglądaja bardzo podobnie ! często narzekam,że muszę wstawać tak wcześnie,że nie mam chwili dla siebie,etc. A tak naprawdę to często czekam z niecierpliwością na te dwa dni, kiedy to możemy robić fantastyczne rzeczy wspólnie i rodzinnie, bez pracy, przedszkola czy zakupów :)
    Ściski dla Was !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :))) To prawda, nawet nicnierobienie wspólne rodzinne jest takie fajne!

      Usuń
  2. Fajne poduchy, super kolory :)Ja mam materiał turkusowy w kropki i zalega czekając na uszycie poduszek do mojego turkusowego salonu. A teraz widzę, że fiolet fajnie z tym kolorem pasuje(brakuje mi tu emotikonów na blogach:(, bo teraz przydałaby się nasze potakująca buźka). Fajny weekend, i rzeczywiście, nie wiadomo co ze sobą zrobić jak towarzystwo poza domem raz na rok, ale ja to zdiagnozowałam całkiem słusznie, ja nie potrafię odpoczywać, zawsze mam wtedy myśli milion o tym co POWINNAM zrobić w tym czasie, zamiast leżeć i rozmyślać czy słuchać muzyki.Niestety, tego muszę się nauczyć-jeśli będę miała kiedyś znowu okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie te kropki? Ja bym zrobila drugi material pod kolor kropek :) Jak tylko drzwi zamkna sie za moimi chlopakami, jak ida na noc do babci np, to zaraz tęsknię za nimi. Ale w sumie od jakiegoś czasu nauczyłam się doceniać te wolne chwile, ostatnio nawet trzy filmy W CIĄGU DNIA oglądałam, leżąc na kanapie pod kołdrą :))) Strasznie fajne takie leniuchowanie. Warto sobie przypomnieć :)

      Usuń
  3. Cała prawda ;-) Babeczki wyszły Wam cudne i pewnie smakowały rewelacyjnie. Zresztą to widać ;-) A podusie prześliczne :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna mama z ciebie! a na te babeczki narobilas mi smaka....!!!!!! i widze ze poduszki wyszły megaśne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wiecej wiecej takich postow:-) zdjecia maja super klimacik w sam raz na przed wiosenna ciazowa depreche;-) a Feliks wyglada jak maluch z reklamy dobrego samopoczucia i radosci zycia:-) poduchy sa mega:-) kocham fiolet a w tym wydaniu poprstu powala:-) kamila

    OdpowiedzUsuń