czwartek, 9 lipca 2015

Podróże z dziećmi vol. 2, czyli Elegancja Francja!


     Podróże kształcą. Nic nie rozwija tak, jak one, nic tak nie poszerza horyzontów, nic nie jest tak bogate w rozmaite wrażenia… Dlatego - to chyba dla wszystkich oczywiste - warto podróżować z dziećmi, uczyć ich otaczającego świata... A jednak - często potencjalne problemy zniechęcają już na starcie. Podróżowanie z dziećmi może się wydawać trudne i z pozoru - nastręczające wielu nieprzyjemnych wrażeń. Dzieci szybko się nudzą, jeszcze szybciej męczą, a zainteresowanie pięknym krajobrazem czy zabytkami jest, a jakże, zerowe. Do tego wieczne "kupa, siku, głodny, piciu", a i najgorsze ze wszystkiego, doprowadzające do szału pytania: "kiedy wreszcie będziemy" i "ale ja chcę do domu!".
NIC BARDZIEJ MYLNEGO! Chcę dzisiaj obalić ten mit. Podróżowanie z dziećmi to wielka frajda. I mówię wam to ja - mama (póki co ;) ) trzech BARDZO żywiołowych chłopców! Da się ich "ujarzmić", a nawet więcej - zainteresować na tyle, by zachwyceni łapali tysiące wrażeń, nowych zapachów, smaków, widoków… by wychować małych, ciekawych wszystkiego turystów, a nawet - mądrych obywateli świata.


     Nasze dzieci nieraz już odbywały podróże dalsze lub bliższe, zwiedzamy wszak nasze bliższe i dalsze okolice (nie lubimy w weekendy zamulać w domu), a także praktycznie raz w roku jedziemy gdzieś na wakacje typu all inclusive (dla mnie to najwygodniejszy sposób na wypoczynek z dziećmi ;) ). Ale nasze brzdące widzą też, jak my sami często wyjeżdżamy na służbowe wyjazdy, a to do Holandii, a to do Niemiec, albo Wielkiej Brytanii… I widzą, jak wypoczęci wracamy i szczęśliwi. Odkąd podrośli, bardzo chciałam pojeździć trochę z nimi. Na pierwszy ogień postanowiłam zabrać ich do najmagiczniejszego z punktu widzenia dziecka Paryża i Disneylandu. Czemu akurat tam? Chcieliśmy pokazać dzieciom kawałek Francji, która nam obojgu jest bardzo bliska - w końcu spędziliśmy pięć lat w klasie dwujęzycznej z językiem francuskim, gdzie poznaliśmy go bardzo dobrze, a w trakcie nauki wiele razy wyjeżdżaliśmy do Francji - a to na wycieczkę, a to na wymianę, a to na wakacje zupełnie prywatnie… to we Francji zaczęła się nasza wielka miłość ;) to tam okazało się, że chociaż znamy się od lat, to nie możemy się bez siebie obejść, totalnie, w ogóle… I tak już kilkanaście lat trwamy w tym miłosnym uniesieniu :D Francja była też dla nas pierwszym wspólnym domem, gdy pojechaliśmy tam na studia <3 Oj, mamy bardzo dużo cudownych wspomnień, zwiedziliśmy Francję niemal wzdłuż i wszerz i bardzo, ale to bardzo chcieliśmy się podzielić tymi wrażeniami z naszymi dziećmi. Just like that <3
Może sam Paryż nie jest na pierwszym miejscu najpiękniejszych miejsc we Francji (bo wygrywa - w naszym mniemaniu) oczywiście Lazurowe Wybrzeże i Prowansja, to jednak Paryż jest najbardziej rozpoznawalny i nasze dzieciaki od dawna marzyły, by zobaczyć Wieżę, katedrę Notre Dame, gdzie mieszkał Dzwonnik, oraz Łuk Triumfalny, którędy jechał Napoleon… I tak oto wyruszyliśmy na podbój Europy :D

Mieliśmy do dyspozycji w sumie trzy dni, czyli bardzo krótko. Jeden spędziliśmy w Disneylandzie. Na drugi zaplanowaliśmy wjazd na samą górę na Wieżę Eiffela, kąpiel w fontannie na Place de Versailles, spacer po Champs Elysees i zwiedzanie salonów samochodowych. Na trzeci dzień niewiele atrakcji - śniadanko na mieście (croque monsieur, croque madame ;) ), wystawa Harry'ego Pottera i moja urodzinowa, wczesna kolacja. A potem już powrót do domu. Słowem, nie mieliśmy wiele czasu, zresztą wiedząc, że wrócimy do Paryża jeszcze nieraz, albo oni pojadą kiedyś sami i będą chłonąć miasto i jego atrakcje, chcieliśmy pokazać dzieciom to, co najfajniejsze - dla nich. Bez presji, bez pośpiechu, na luzie.

Obejrzyjcie ze mną kilka kadrów, a potem opowiem Wam więcej :))

Dzieci czekają na RERa ;)


Tatuś z plecaczkiem Filipa ;) powrót do młodości!


Moja ukochana przyjaciółka, która - stety lub niestety - od lat mieszka we Francji. Cudownie, że zawsze mamy gdzie się zatrzymać, ale dobrze byłoby mieć Ją bliżej… moja Martka (mam szczęście do Mart w swoim życiu ;) )
Poznaliście ją już we wpisie sprzed dwóch lat - klik :)


Pojechaliśmy razem na Wieżę, bo Marta była tam wcześniej tylko raz, a jej mąż - w ogóle :D Szewc bez butów chodzi!


Piękne widoki na Sekwanę :)



I najbardziej wzruszająca fota - Feluś zapatrzony hen, hen na szczyt Wieży…


I dwie szczęśliwe rodzinki <3


Jednym z planów wycieczki było jedzenie na ulicy ;) Tu akurat posiłek pod Wieżą, ale uskutecznialiśmy tę formę posiłku z przyjemnością. Nic nie smakuje tak jak świeża bagietka, rwany ser i wino prosto z butelki (oczywiście tym razem bez wina ;) )...


Felka sposób na kolejki ;)



I widoki up high ;)




I my, wiecznie młode, pod Wieżą ;)


A tutaj nasze marzenie - tzn moje i dzieci :D Odkąd zobaczyłam na necie zdjęcia, jak dzieci kąpią się w paryskich fontannach, marzyłam, żeby i moje mogły się wykąpać ;) Na szczęście pogoda dopisała i harcom nie było końca! Kurczę, jak pomyślę, jakie moje dzieci mają pamiątki na całe życie.. no bo pytam.. kto z Was kąpał się pod Wieżą Eiffela? :D Szkoda tylko, że nie pomyślałam o wypasionych kąpielówkach i musiały wystarczyć gacie ;) ale cóż :P




I mama syrenka ;)





Takie cuda na Place de Versailles!


I młodzież w metrze :))


Pojechaliśmy na Champs Elysees pod Łuk Triumfalny :) Ten Napoleon.. ;)


Zdecydowanie bardziej interesowały chłopaków zaparkowane fury i w ogóle salony samochodowe ;)


Mamo, a kto to jest?
Zapytaj taty ;)




A tu już w salonie Renault. Niestety, nasze fontannowe kąpiele przeciągnęły się na tyle, że większość salonów samochodowych, które chcieliśmy dzieciom pokazać, było już zamkniętych :( Ominęły nas zatem concept cars Toyoty, czyli samochody przyszłości, oraz luksusowe limuzyny w Mercedesie.. Trudno :) Mamy po co tam wrócić ;)



Chłopcy wykorzystali ten krótki moment, gdy mój mąż rozglądał się za nowymi samochodami w Renault, żeby naładować baterie :)) Kolorowali swoje "dzieła sztuki" ;)


A tu kolejny przystanek na Champs Elysees… Disney Store ;) Jeszcze nam było mało!


A tutaj już kolejny dzień - na ostatni dzień w Paryżu zaplanowaliśmy kolejną wielką atrakcję dla naszych bąków. W Cite du Cinema w Saint Denis akurat trwała wystawa rekwizytów filmowych Harry'ego Pottera :) Chłopcy, odkąd o tym usłyszeli, przebierali dosłownie nogami - to prawdziwi fani serii!




Maksio w tiarze przydziału ;)





Chłopcy wyciągają wrzeszczące mandragory :D



Niewyraźne foto - ale to mecz quidditcha ;)




Zgredek :D <3


     A to już ostatnie nasze chwile w Paryżu… była jeszcze w międzyczasie moja urodzinowa kolacja, jedliśmy wymyślone przez Filipa ślimaki ;) I creme brulee, crepes i inne pyszne, francuskie wynalazki :) Niestety żadne fotki nie wyszły, a w sumie, to nie chciałam nawet psuć atmosfery. Cieszyliśmy się sobą, Paryżem, czosnkową grzanką i cebulową zupą. Było bosko… i tak ciężko było myśleć, że oto ledwo liznęliśmy paryskiego klimatu, już musimy wracać.
Ale na tym zdjęciu najlepiej widać, że dzieci nie przejmują się niczym. Radość i zajęcie znajdą w każdej sytuacji, czy to stojąc w godzinnej kolejce na Wieżę Eiffela, czy czekając na bus, który miał nas zgarnąć z Saint Denis. Patrząc na nich, byłam po prostu bezgranicznie szczęśliwa!




Ostatnie zdjęcie w Paryżu, cyknięte przez Maksia… Au revoir!…


     Nie wiem, jak wy, ale ja sama wprost chłonę świat i wszystko, co nowe, każdą komórką. Dlatego ważne dla mnie było od zawsze, by zaszczepić w moich dzieciach tę ciekawość świata, która nakręca już od końca jednej podróży do planowania kolejnej.
Byłam - jestem zachwycona, jak dzielnie znieśli wszystkie niedogodności podróży i pobytu w hałaśliwym, wielkim mieście, jakim jest w końcu Paryż. W końcu do tej pory jeździliśmy w mało wymagające miejsca - basen, spanie, jedzenie, basen, spanie. A tutaj - wczesne pobudki, wielokilometrowe trasy, późne powroty do domu… do tego oczekiwania na wejście, upał, metro i duchota, jedzenie na ulicy, wręcz tysiące smaków francuskich ulic… bagietki, crepes, chausson de pommes, pain au raisin, Quick (francuski odpowiednik McDonalds - o tak!).

     Jedno, co mogę podpowiedzieć, jeśli nie macie wiele czasu, a chcecie się nacieszyć atmosferą Paryża: nie ma co robić wielkich planów. Szwędając się po mieście nawet bez celu będziecie zachwyceni! Jest tam tyle cudownych zakamarków, że wszędzie można poczuć klimat. Masz wrażenie, że nigdy nie jesteś w tym samym miejscu dwa razy... Oczywiście, cudowny Montmartre, czy dzielnica żydowska, czy wzgórze Saint Michel, katedra Sacre Coeur - to absolutne "must be" w Paryżu, jeśli planujesz poznać miasto. Ale cały Paryż jest piękny. Hałaśliwy, trochę brudny, ale nieodmiennie najpiękniejszy! Boska Rue Rivoli z Louvre na końcu, ogrody Tuileries, zamek de Versailles, Lasek Buloński, Plac Pigalle… tysiące cudownych, pięknych, zachwycających miejsc.
My mieliśmy zbyt mało czasu, ale wiem, że zapewniłam dzieciom takie atrakcje, którymi byli zachwyceni. Ani razu - naprawdę - nie usłyszałam słowa marudzenia, Filip z Maksem z zapałem studiowali mapy metro, planowali trasy, podziwiali stare budynki, piękne hotele. Siedząc w metrze czy RER oglądali kolejne stacje, a także pasażerów podróży - tylu narodowości, kolorów skóry, języków nigdy naraz nie słyszeli i nie widzieli. Zadawali boskie, naiwne pytania: a czemu ten pan ma na głowie turban? A w jakim języku mówią te panie? Czy pani w tej szacie nie jest za gorąco? A dokąd ta pani jedzie, do Afryki? Czemu ten pan je w metrze kolację?
     Poznawali świat, po prostu obserwując. Wierzę, że dzięki temu uczę ich tolerancji, otwieram oczy, poszerzam horyzonty. Doświadczają nowych wrażeń, poznają nowe smaki, zapachy… nieważne, czy w wieku siedmiu lat docenia kunszt malarzy w Louvrze, czy tylko zachwyci ich nowy model BMW, albo zaparkowane Ferrari, albo odpustowa zawieszka w kształcie pomalowanej na niebiesko i świecącej Wieża Eiffela. Wiem, że mają dzięki tej króciutkiej podróży tyle wrażeń, że będą się nimi karmić wiele miesięcy, a może lat. Mam nadzieję, że może oglądając zdjęcia z tej podróży za 20, 30 lat uśmiechną się na widok siebie w fontannie… a nawet jeśli nie, to wiem, że zaszczepiłam w nich ten pęd do poznawania, kochania, celebrowania świata - poprzez podróże. Chciałabym, żeby mieli otwarte, chłonne umysły… żeby byli szczęśliwi wszędzie tam, gdzie ich życie poniesie. Gdziekolwiek by to miało być.

~ P.


6 komentarzy:

  1. Ja w Paryżu jestem kilka razy w roku, ale na wieży też nie byłam haha. Polecam widok z Tour Montparnasse, to samo +właśnie wieżę widać ;) my z dzieciakami wszędzie latamy i jedziemy, ale nie ukrywam, że póki co, to wyprawy dla nas, za małe te szkraby. Nie mogę się doczekać, aż podrosną i jak Twoje chłopaki będą wszystko podziwiać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nim się obejrzysz, zaczną podziwiać :) A na Tour Montparnasse koniecznie, następnym razem! :D

      Usuń
  2. Pięknie opisany Paryż i dużo fachowych informacji ! Ale jak zawsze najbardziej urzekły mnie zdjęcia :) Jesteście taką boską rodzinką :* Wielu, wielu takich wspaniałych, familijnych podróży Wam życzę !
    A Harry Potter wzbudził we mnie wielką zazdrość !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana <3 A HP wg mnie taki sobie tym razem, w sensie - atrakcja, ale dzieciaki były zachwycone i mówią, że to najlepsza część wyjazdu, oprócz Disneylandu ofc ;)

      Usuń
  3. Zdecydowanie zgadzam się co do tego, że warto podróżować z dziećmi. My mamy dwoje, jeszcze maluchy (3 lata i rok), ale trochę już z nami pojeździły.

    Co do Paryża, kończyłam filologię romańską, teraz mam kolejny epizod mieszkania we Francji, a Paryża nigdy porządnie nie zwiedziłam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastycznie napisane. Jesteście wspaniałą rodziną, a Ty jesteś fantastyczną mamą, która daje dzieciom niesamowitą moc - miłość do otaczającego nas świata i chęć do jego odkrywania :) Cudowanie się Ciebie czyta. Twoja energia zaraża...

    OdpowiedzUsuń