poniedziałek, 28 września 2015

Co z tym karmieniem?

Karmisz piersią czy butelką? Matko jedyna, ile razy słyszałam to pytanie. Ile razy widziałam to zapalczywe oczekiwanie na prawidłową odpowiedź. Prawidłową, bo mam wrażenie, że każda inna niż "Karmię piersią" budzi oburzenie. A jeszcze jak taka matka karmi butelką z własnej woli, dopiero dostaje cięgi. Presja laktacyjna w naszym społeczeństwie jest ogromna. Chyba nawet same nie zdajemy sobie na co dzień sprawy, jak wielka. Sposób karmienia jest jednym z głównych obszarów zainteresowania niemal każdego.
Pytanie o to, jak karmię padało chyba nawet częściej niż pytanie o imię dziecka. Ostatnio nawet pani woźna w przedszkolu zainteresowała się, jak karmię. Miała bardzo przejętą minę i gdy usłyszała, że piersią, uwierzcie, że kamień spadł jej z serca.
-A już się bałam, że nie… To bardzo dobrze, jestem spokojna - podsumowała.






Zupełnie nie rozumiem, skąd bierze się całe to nasze patrolowanie laktacyjne. Przecież to, jak matka karmi własne dziecko to jej własna prywatna, a co najważniejsze intymna sprawa. Nie musi się z tego tłumaczyć nikomu. Nawet zazwyczaj jeśli wybiera karmienie mlekiem modyfikowanym z tzw. wygody (wątpliwej moim zdaniem), ma ku temu swoje powody. Żadna z nas świadomie nigdy nie zrobiłaby krzywdy swojemu dziecku (nie mówię o patologiach). Skąd więc ten brak zaufania, chęć kontroli? Wszelkie komitety upowszechniające karmienie piersią zbierają obfite żniwa w swej działalności szpiegowskiej.

Sama trzecie dziecko karmię piersią. Przyznaję, że jestem z tego dumna. Ale jeśli mam być szczera, nie od początku byłam przekonana do tego modelu. Przed pierwszym porodem jawiło mi się to jako kiepska perspektywa. Właściwie to nawet nie potrafię powiedzieć dlaczego. Ale karmienie piersią samo w sobie nigdy specjalnie mnie nie pociągało. Dopiero podczas szkoły rodzenia zaczęłam zmieniać zdanie. Zalety naturalnego pokarmu były niepodważalne i zamierzałam z nich skorzystać. Choć kiedy potrzebowałam, korzystałam z dobrodziejstwa butelki i mleka modyfikowanego. Żadne z moich dzieci nie miało zaburzonej laktacji, nie odrzuciło piersi i się nie rozleniwiło.

Przyznaję, że pierwsze karmienie piersią nie było bajkowe. Wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej. Na chwilę przed porodem do sali przyszła konsultantka laktacyjna i chciała pokazać, co i jak. Wyglądało to tak, że w gumowych rękawiczkach z całej siły naciskała mi pierś i mało delikatnie próbowała przystawić do niej noworodka, trzymając sztywno główkę. Z tej chwili pamiętam głównie ból i płacz dziecka. Niezbyt wzruszający moment. Byłam zła, bo mimo że zamierzałam karmić piersią, w zasadzie nie zostawiono mi wyboru. Nikt nie zapytał, co wybrałam, czy mam ochotę przystawić maluszka. Założono, że to mój obowiązek i koniec kropka. Karm kobieto, bo to Twój obowiązek i powinność. Amen.

Z drugiej strony tak często mamy do czynienia ze spychaniem matek karmiących na margines. Powszechne oburzenie, że kobieta przez przypadek śmiała pokazać publicznie kawałek piersi. No bo jak to tak bez wstydu. Nie wolno! Nawet jeżeli karmienie odbywa się pod pieluszką, to i tak wiadomo, że jest tam goła pierś, a publicznie to nie przystoi. Dlatego siedź najlepiej kobieto zamknięta w czterech ścianach i karm tego swojego pędraczka, a światu pokaż się dopiero, gdy wykarmisz. Tylko żebyś karmiła w ogólnie przyjętych ramach czasowych. Nie za długo, nie za krótko. W sam raz ma być. Żeby nikt Ci nie powiedział, że zbyt wygodna jesteś i Ci się dłużej nie chciało. A jeszcze gorzej, jak za bardzo przywiążesz do siebie dziecko i nie przetniesz na czas pępowiny, bo karmisz już o tydzień dłużej niż powinnaś. Biada Ci, matko! Nie wspomnę już o braku diety eliminacyjnej. Zgroza! Jak możesz jeść wszystko?

Z perspektywy mamy karmiącej piersią mogę powiedzieć, że to jedno z najpiękniejszych doświadczeń macierzyństwa. Budowanie więzi z maluszkiem, trwanie z nim w symbiozie. Taki powrót do natury, do pierwotnych instynktów. Nic nie zastąpi tych wieczorów, gdy po kąpieli zasiadałam do karmienia (i dalej zasiadam z Polą).  Nie mogłam się nasycić wszechogarniającym spokojem, lekkim pomrukiwaniem maluszka, miarowym przełykaniem mleka, zapachem naoliwkowanej skóry. Nie da się tego porównać z niczym innym. Dla mnie to darmowa terapia relaksacyjna po często zwariowanym dniu ;) Cieszę się tymi momentami, bo wiem, że wielu mamom nie zostały dane. Doceniam, że natura postanowiła obdarzyć mnie dobrym pokarmem. Jak mówi pediatra moich dzieci, prawdziwym eliksirem, bo każde z trójki było małym pulpecikiem na początku. Takie kochane bobaski z mnóstwem fałdek jak u ludzika Michelin.

Nie chowam się z karmieniem. Karmię na żądanie, wszędzie. Jeśli tylko Pola stwierdzi, że jest głodna, szukam wygodnego miejsca i ją po prostu przystawiam. Na ławce w parku, w galerii handlowej, w restauracji. Wszędzie. Uważam, że to tak naturalne, że nie powinno budzić niczyjego oburzenia. A nawet jeśli, mam to w nosie. Mam specjalną pieluszkę do karmienia, przykrywam całą siebie i Polę. A to co się odbywa pod pieluszką to nasza prywatna sprawa.
Choć jeśli miałabym oceniać, to sama nigdy nie spotkałam się z negatywną reakcją. Zazwyczaj ludzie się uśmiechają. Szczególnie kobiety. A starsze panie czasami się nawet dosiadają i wspominają, jak same, za młodu, karmiły swoje dzieci. Takie naturalne porozumienie i ponadczasowa więź kobiecości ;-)

Drogie mamy, nie dajcie się zwariować i karmcie dzieci wedle własnego uznania. Jeśli karmienie piersią nie jest dla Was, trudno. Nie pozwólcie, żeby policja laktacyjna wpłynęła na obniżenie poczucia własnej wartości jako mam. Tym bardziej, gdy z różnych powodów nie mogłyście karmić piersią. A mamy, które karmią naturalnie niech się cieszą tym, co zostało im dane. Instynktem i możliwością dania dziecku bezcennego kapitału na przyszłość, jakim jest pokarm.
Wszystkim nam, matkom, chodzi przecież o to samo: żeby nasze dzieci były kiedyś szczęśliwe. Niezależnie od tego, jak karmimy.






fot. Indygo.tree

11 komentarzy:

  1. Ja urodzilam przez cc i nawał pokarmowy miałam w domu i chociaż byłam pewna, że będę karmić piersią tak ogromny ból piersi sprawił że się poddałam...przy każdym karmieniu płakałam z bólu a kiedy tylko nie karmiłam siedziałam pod gorącym prysznicem i masowałam żeby jakos sobie ulżyć w cierpieniu, w końcu po tygodniu się poddałam bo nic tylko wyłam zamiast cieszyć się pierwszymi chwilami z córką i kiedy przestałam karmić w końcu przyszła radość, walczyłam ze sobą baaardzo przez ten tydzień żeby jej nie odstawiać bo co ze mnie za matka...ale się nie dało. Oczywiście byłam krytykowana "delikatnie" uswiadamiana jaką to krzywdę wyrządziłam dziecku...ale uważam że postąpiłam dobrze bo przecież szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko a i z karmieniem w nocy mogl tez wyręczyć mnie mąż ;) Ja nikogo nie krytykuję ani za sposób porodu ani sposób karmienia i uważam że jesteś super i w ogóle chyba jakimś zagrożonym wyginięciem osobnikiem, że mimo iż wykarmiłaś trójkę nie krytykujesz innych mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo ja na własnym podwórku się skupiam. Wychodzę z założenia, że skoro sama wybieram najbardziej słuszne rozwiązania dla swoich dzieci, inne mamy robią tak samo. Amen

      Usuń
    2. no i super, też tak uważam. Poza tym wszystkim czułam jakiś taki żal do społeczeństwa i trochę do innych mam, bo tylko słyszy się o tym jakie to karmienie piersią jest wspaniałe, że wydawało by się przystawić dziecko i cud miód, miłość sama płynie. Mało mówi się o tym jakie to dla niektórych może być trudne, jaki to ból, piersi jak dwa wielkie rozgrzane do czerwoności kamienie, może nie chcą straszyć? sama nie wiem, Pewnie to upierdliwe, ale ja po własnych doświadczeniach staram się jakoś delikatnie przekazać, że początek nie jest taki różowy, żeby nie było takiego rozczarowania jak u mnie.

      Usuń
    3. Dokładnie, u mnie za każdym razem na początku był koszmar. Nawał, ból, gorączka. Wizyty położnej za każdym razem. I dużo zwątpienia. Dopiero potem wszystko się normowało.

      Usuń
  2. Ja karmiłam dwójkę dzieci mlekiem modyfikowanym. Za pierwszym razem nie miałam w ogóle pokarmu. Z synkiem byłam 7 dni w szpitalu, wiec padłby z głodu, tym bardziej, że urodził sie w 37 tygodniu i był drobniutki.Więc postawiłam na Bebilon i odetchnęłam. Z córką może miałabym pokarm, ale jakoś świadomie zrezygnowałam z karmienia piesia i znów postawiłam an Bebilon. Poza tym trudno byłoby mi dwoje karmić równocześnie, Bo synek miała 21 miesięcy jak urodziła mu się siostra. Nigdy nie zmuszałam nikogo do wyboru formy karmienia. Niech karmią jak chcą byleby obie strony były szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie poruszyłaś ten (drażliwy dla wielu) temat :) Ja karmiłam piersią całą trójkę. Wydawało mi się to naturalne, nie zastanawiałam się nawet nad butelką i cieszę sie, ze tak mi się udało,bo z trzecim dzieckiem było trochę kłopotów-ze względu na naderwany mięsień w szyi mleka z piersi pić nie chciał i trochę musiałam o to powalczyć. Karmiłam zazwyczaj 10-11 m-cy. Uważam, że karmienie piersią jest najwygodniejsze, zwłaszcza w nocy ;) Nie osądzam natomiast mam karmiących mlekiem modyfikowanym i nigdy tego nie robiłam. Myślę, ze to ich sprawa. Co do "karmienia publicznego"-z niechęcią potraktowano mnie raz, kiedy to byłam zmuszona nakarmić dziecko na ławce przed centrum handlowym ( a konkretnie przed Klifem :D), słaba miejscówka, ale czekałam tam na męża, który utknął w korku, a mały był bardzo głodny po nadmorskim spacerze, więc cóż począć ;)
    P.S. PRZEŚLICZNE zdjęcia :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O karmieniu pod centrum handlowym coś wiem, hahaha ;-) PIęknie, że dałaś radę z trzecim naturalnie, a dobrze wiem, że łatwo nie miałaś, tym bardziej brawo ;-))) Dla mnie jesteś prawdziwą bohaterką!!

      Usuń
  4. :) słusznie mówisz, że najpierw wszyscy krzyczą karm piersią, a później jak chcesz to robić to patrzą na Ciebie jak na wariatkę i z obrzydzeniem. Nie mówię o wywalaniu cycka na wierzch, na widok publiczny-bo to i mnie obrzydza, ale o subtelnym karmieniu dziecka.
    Jestem mamą dwóch chłopaków, 8 lat i 7,5 miesięcy, starszego karmiłam mieszanie do 3 miesięcy, później niestety zachorowałam, dostałam bardzo wysokiej gorączki i straciłam pokarm. Mały od urodzenia był alergikiem, z AZS można żyć, nic nie pomagało, wychodząc ze szpitala był cały wysypany, odstawiałam pokolei różne produkty, frustracja narastała, że to moja wina.Po przejściu na mm i dalej trwającą alergią wiedziałam, że to nie moja wina. On taki jest. Lata leczenia, cały marsz alergiczny, astma oskrzelowa, i różne inne rzeczy nauczyły mnie spokoju.
    Teraz przed urodzeniem nastawiałam się, że znów będzie mały alergik, 1% szans miał na to, że nie będzie, że będę karmić mm bo sama przyjmuję leki antyalergiczne, a wtedy nie mogę karmić. Powiedziałam sobie będzie co ma być.
    Moje zdziwienia kiedy od razu mogłam karmić, kiedy mały umiał od razy pić z piersi, kiedy zero wysypek.
    Dziś ma prawie 8 miesięcy przechodzimy na mm bo chcę wrócić do pracy.
    Ale jestem dumna z każdego dnia i uważam, że każda z nas ma prawo do decydowania jak chce karmić i nikt nie może jej oceniać, bo nie zna powodów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń