czwartek, 4 grudnia 2014

"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat..." - Zostań Świętym Mikołajem!


     Kocham Święta Bożego Narodzenia. Piękna, wielka choinka, ustrojona przeróżnymi - mniej lub bardziej pamiątkowymi ozdobami. Dom, pachnący pysznym jedzeniem, dom czysty i gotowy na przyjęcie najbardziej magicznego czasu w całym roku... Rodzina zebrana wokół zastawionego stołu, wszyscy tak samo wdzięczni, wzruszeni i radośni.
Dzieci... Dzieci niecierpliwie wyczekujące Pierwszej Gwiazdki. I my, rodzice, bezbrzeżnie szczęśliwi patrzymy na nie, bo już wiemy, że oto znowu udało nam się uszczęśliwić je w te Święta!...

I tylko gdzieś na dnie... w głębi serca... zamrożona kłębi się myśl: nie wszyscy mają tyle szczęścia, co my...


(fot. Pinterest)


     Mniej więcej pięć lat temu natknęłam się w gazecie z ogłoszeniami na takie słowa:
"Jestem mamą pięciorga dzieci. Nie mamy dosłownie nic. Ale gdybym mogła o coś prosić, to prosiłabym kogoś, by podarował moim dzieciom prezenty pod choinkę.."
Kilka słów, które dotarły do mnie tuż przed Wigilią, bodajże na kilka dni przed. Zupełnie przypadkiem, gdy przeglądałam gazetę, mignęły mi przed oczami i zapadły głęboko w serce. Właściwie byłam pewna, że jak zadzwonię to się dowiem, że nieaktualne - gazeta była kilkudniowa, więc na pewno ktoś zaproponował im pomoc. Ale gdy zadzwoniłam, okazało się, że jestem pierwsza, która wyraziła zainteresowanie... I tak, od słowa do słowa, poznałam świetną rodzinę. Znamy się osobiście i chociaż dzieli nas wiele kilometrów, kilka razy byliśmy u Nich w odwiedzinach. To jedni z najbardziej serdecznych ludzi, jakich znam.. (Kochani!.. Pozdrawiamy! <3)
Co roku na Wielką Noc i Boże Narodzenie, wspólnie z rodziną szykujemy Im paczki świąteczne. Ponieważ niestety nadal brakuje im wiele, wysyłamy także jedzenie, artykuły gospodarstwa domowego; nie tylko same prezenty.
Poświęcam na to niewiele czasu. Zwykle kilka godzin. Trochę pieniędzy swoich i najbliższej rodziny, która wspiera mój pomysł. Robię zakupy z ogromną radością i wysyłam, wiedząc, kto na to wszystko czeka... A ich wdzięczność nie zna granic. Z płaczem dzwonią do mnie i dziękują tak, jakbym dała Im gwiazdkę z nieba. Tak jakbym cokolwiek utraciła, oddając te rzeczy. A ja nie oddaję. Nic nie tracę. Za to zyskuję bardzo wiele. Że to wszystko, co robię, właściwie jest także bardzo egoistyczne i byle cynik od razu to zauważy!..
Oni nie rozumieją, że dzięki temu, że mogę Im pomóc, zrobiłam wiele dla siebie... że gdybym nikomu nie pomogła w te Święta, które są czasem radości i miłości do bliźniego, bez względu na to kim jest i skąd pochodzi.. nie umiałabym cieszyć się Świętami. Prawdopodobnie czułabym zażenowanie na widok tego, ile wydałam w tym roku na dekoracje i prezenty dla bliskich, a nie pomogłam komuś, kto nie ma nawet jednej bombki na choince... I dzięki temu, że się dzielę, po prostu czuję się ze sobą w miarę dobrze. Takie to proste równanie...

I przysięgam - do głowy by mi nie przyszło napisać ten post. To jest moja prywatna sprawa, nigdy się tym nie chwalę, nigdy nie opowiadam, jaka to jestem zajebista, że pomagam temu i tamtemu. Nigdy, bo tak się nie czuję. Jest na świecie tyle zła, tyle potrzebujących, tyle fundacji, którym mogłabym pomóc, gdybym chociaż odrobinę się zaangażowała.. Ale nie dam rady. Mam swoje codzienne zajęcia, dom, praca, dzieci, dom...
Wiem też, że każdy ma swoje sumienie, swoich znajomych w potrzebie, swoje możliwości i chęci. Nic na siłę. Nie chcę nikogo wpędzać w poczucie winy czy odbierać radości z przeżywania Świąt. Naprawdę, nikogo nie osądzam. Nie da się pomóc wszystkim, zbawić całego świata, a nie ma nic gorszego niż nachalne agitowanie. Nic tak nie zniechęca jak świetlisty przykład i wzór do naśladowania, prawda? I naprawdę nie planowałam pisać tego wszystkiego...

     Ale - stety czy niestety - wczoraj wpadłam na pomysł, by moje dzieci, oprócz klasycznych podarunków od Świętego Mikołaja, dostały także od Niego list. List, który byłby dowodem na to, że Święty istnieje.. Szczególnie ważne byloby to dla mojego najstarszego, Filipa, który już balansuje na subtelnej granicy wiary i niewiary w Niego.. a ja zrobiłabym wszystko, WSZYSTKO, żeby tę wiarę podtrzymać! Wpisałam zatem w wyszukiwarkę hasło "Listy od Mikołaja". Google przestawił kolejność liter i wyskoczyło mi... kilkanaście, kilkadziesiąt stron z listami DO Niego..

Kliknęłam. I przepadłam. Serce mi pęka od wczoraj.. I po prostu nie wiedziałam, co zrobić. Nie mam tak przepastnego portfela, by każdemu z tych dzieci podarować prezent pod choinkę. Każdej rodzinie wysłać paczkę żywnościową. Każdemu nastolatkowi, któremu noga dwa rozmiary rośnie w sezon - dwie pary nowych butów. Pomagam już "moim" ludkom i choćbym bardzo chciała, nie dam rady więcej...



Ale stać mnie na to, by na naszym blogu udostępnić Wam te adresy. Może nie znacie ich, tak jak ja do wczoraj ich nie znałam. Owszem, są super znane akcje - Szlachetna Paczka, Spełnij Marzenie... ale o takich akcjach bezpośredniej pomocy - nie słyszałam.
Może - w co głęboko wierzę - są wśród Was tacy, którzy potrzebują się podzielić tym, co mają. Choćby po to tylko, by podziękować, odwdzięczyć się losowi za całe dobro, które jest naszym udziałem.
Poniżej dosłownie trzy z tych, które wczoraj nie dały mi spać:

1. www.pomagamymikolajowi.pl  --> http://pomagamymikolajowi.pl/o-akcji/pytania-i-odpowiedzi/

2. http://listydomikolaja.pl/listy   -->http://listydomikolaja.pl/fundacja

3. http://www.zostanmikolajem.com/  --> http://www.zostanmikolajem.com/?page_id=416

To są zweryfikowane strony, zweryfikowane listy. Nie robiłam prześwietlenia i śledztwa, wiem, że jeśli macie taką potrzebę, zrobicie to sami.
Ja nie jestem podejrzliwa. Wychodzę z założenia, że można być cynikiem całe życie i cieszyć się, że nie zmarnowało się złotówki. A można dać się nabrać wiele razy, ale raz pomóc temu, który naprawdę potrzebuje...
Jeden klik, jeden mail, jedna wizyta w sklepie i na poczcie - przy okazji robienia "swoich" zakupów.. jedna myśl i kilkanaście złotych może odmienić komuś Święta.
Nie tylko tym dzieciom. Także tym rodzicom, którzy sami nie byliby w stanie podarować dziecku prezentu. Wyobraźcie sobie ich radość...






     I na koniec, krótko, bo już pisałam o tym wczoraj na FB i Aparatka u siebie pisała...
Istnieją choroby tak rzadkie, że choruje na nie w Polsce tylko kilkanaście, kilkadziesiąt osób. I nawet takiej garstce osób odmawia się leczenia... Bo się nie opłaca, bo za te pieniądze dostaje się zbyt mało.
Życie - to dla polskiego Ministerstwa Zdrowia zbyt mało.
Dla rodziców tych ciężko chorych dzieci... dzieci, o które walczą od urodzenia... to sens ICH życia.
Mama 15 letniego Filipa od wielu lat robi wszystko, by starczyło na leki dla jej syna. Jedna tabletka kosztuje 400zł - a dziennie Filip musi ich zażyć 4... 1600zł dziennie. 15 lat. Bez refundacji. I to życie jest warte jeszcze wiele, wiele więcej...
Oprócz podejmowania codziennych wysiłków, razem ze swoją mamą szyją cudowne Anioły. Może macie ochotę zamówić dla siebie lub swoich bliskich takiego na prezent. I także z poczuciem, że robicie coś wspaniałego... kupujecie oto ćwierć tabletki... :
Można zamówić takiego na swoje podobieństwo, ucharakteryzować na ulubioną postać... albo zdać się na los, bo każdy jest przepiękny. Ślicznie, drobiazgowo wykonany. Małe dzieło sztuki. Ja już zamówiłam Anię z Zielonego Wzgórza :) Marzycie o takiej? Piszcie tu: turkusss@gmail.com
https://www.facebook.com/aniolowofilipowe?fref=ts

 FILIPOWE ANIOŁOWO
(fot. Filipowe Aniołowo)

     
     Gdybym była małą dziewczynką, która nigdy nie dostała prezentu, świadomość, że ktoś mi obcy, gdzieś na świecie, pomyślał o mnie - znaczyłaby bardzo wiele. Kto wie, może odmieniłaby mój stosunek do życia i ludzi. Może w każdym, napotkanym człowieku widziałabym potem tego jednego, dobrego, który podarował mi tak miłe, cenne wspomnienie...? Może moje życie byłoby lepsze i mnie samą uczyniłoby lepszą...?
Tylko to sobie wyobraź... 
Jeszcze trochę czasu zostało. Zdążysz.

~P.





9 komentarzy:

  1. Piękne to co napisałaś- i wiesz- serce rośnie gdy pomagamy - ja też już to wiem.Pozdrawiam serdecznie.Kasia:)) z fb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ja nie mogę się pozbierać od wczoraj, dosłownie oczy mam pełne łez i stronę z listami ciągle otwartą... :(

      Usuń
    2. ..no i co narobilas kobieto- ja siedzem i ryczę - i czytam i mysle co i jak zrobic

      Usuń
    3. Mamaka - ja tak samo! Rozpłakałam się przy tych kapciach i nie mogę przestać...

      Usuń
  2. echhh.. tak łatwo sie usprawiedliwiać i odwracać wzrok .. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj miałam dokładnie te same przemyślenia. My już pomagamy z Paczką od serca fundacji MAM SERCE. Zauważyłam pewną rzecz, jak wrzucam na fejsa jakiś badziew, filmik, zdjęcie, cokolwiek to zaraz 20 lajków, 10 komentarzy a jak udostępniam stronę dziecka, któremu próbuję znaleźć Mikołaja, gdzie dziecko marzy o grze planszowej z Kopciuszkiem za 50 zł i przyborach plastycznych i apeluję o pomoc bo Święta, bo dziecko chore, bo tyle radości będzie, bo nikt nie jest na tyle biedny i na tyle zajęty by nie pomóc bliźniemu w tym świątecznym czasie... bla bla bla to czuję się jak trędowata. Post jest niezauważony, 400 osób na fb i nikt nawet lajka nie da bo nie daj Boże jeszcze będzie musiał się zobowiązać... Na szczęście dzisiaj się okazało że ów dziecko, 9letnia Joasia z autyzmem dostanie prezent od dzieci z warszawskiego przedszkola. Nie sądzę żeby to było dzięki mojemu udostępnieniu... Taka sytuacja. Tacy ludzie. Przykre to trochę ale tak to zazwyczaj wygląda. Na szczęście są dobrzy ludzie na świecie i ja w nich wierzę :-) np. Boginie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam dobrzy od razu. Serce mam miękkie i strasznie mocno przeżywam Święta. Chciałabym, by każdy miał odrobinę magii w życiu. Są lepsi ode mnie, tacy, którzy walczą na codzień o lepsze życie dla tych ludzi. Pomagają codziennie. Ja robię coś najprostszego.. płacę, wysyłam. Doraźne akcje. Wierzę jednak, że dzięki temu ktoś się uśmiechnie, ucieszy i pomyśli, że nie jest zupełnie sam na świecie.. tyle mogę zrobić..

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń