Kocham Święta. Kocham atmosferę, prezenty, wystrój, a nawet życzenia przy opłatku i te mokre całuski z rodziną. Wszystko mi się klei w jedną, piękną i wzruszającą całość. A już widok moich dzieci - co nieco wkurzających na codzień - w wersji "aniołek przy choince" jest niczym miód dla serca. I słodzę się nim się w chwilach zwątpienia przez - co najmniej - kilka następnych miesięcy. Ale także co roku, mniej więcej na dwa tygodnie przed Świętami, dostaję po prostu... świątecznej gorączki, przez mojego tatę, przez lata, zwanej KOCIOKWIKIEM. Ma ona objawy podobne do gorączki krwotocznej, z utratą przytomności (przynajmniej chwilowo), drgawkami (z nerwów), a nawet symptomami opętania (przy wybieraniu prezentów) - włącznie. Co więcej, jestem pewna, że i wy doskonale znacie ten stan ;)
Co roku mam też PLAN. Boskie święta, cudny (i czysty! Musi być BŁYSK!) dom, przemyślane, trafione prezenty, ale niekupowane na ostatnią chwilę. Co roku sobie obiecuję, że to ostatni raz, kiedy dałam się tak zmanipulować, że nie mam czasu naprawdę wzruszyć się tą świąteczną atmosferą i w spokoju przeżywać przygotowania. W końcu to one są już połową tego, co lubię najbardziej...
Co roku chcę celebrować ubieranie choinki, śpiewać z dziećmi świąteczne piosenki (polecam Christmas Station, moje ulubione teraz radio - na tune.in!), piec i dekorować pierniczki...
Co roku BARDZO się staram... i nic mi z tego nie wychodzi!!!
W tym roku jest jeszcze gorzej, niż kiedykolwiek. Odkąd mamy nowe dziecię, czyli BPM, nasza czasoprzestrzeń została totalnie wykrzywiona. Właściwie nie ma w niej już czasu. Chyba. Wiecznie w niedoczasie, pędzimy z Martą z wywieszonym jęzorem przez kolejne dni. Jak wolne elektrony, obijamy się o różne sprawy, przy okazji je ogarniając, bez ładu i bez większego planu. I nagle już jest piątek...
Nie wiem, co jest grane? Myślami jestem we wrześniu, nie wiem, co działo się w październiku i listopadzie. Czarne dziury. Z przerażeniem patrzę w kalendarz - 11 grudzień! Toż to abso-kurde-lutnie niemożliwe! What the hell!? Miałyśmy milion rzeczy ogarnąć do tego czasu!.. Oto lista przykładowych zadań, jakie sobie wyznaczyłyśmy:
- wyrobić się z całą kolekcją jesień - zima - wykroje, sesje, lookbook, ulotki, wizytówki i inne nowe bajery, tak jak przystoi perfekcyjnie opracowanej, acz nowej i nieznanej marce modowej, coby świecić boskim przykładem i wypalać nim dziury zazdrości we wszystkich ciasnych umysłach ;) Oraz naprodukować tyle boskiego dobra zawczasu, żeby nie szaleć, jak nagle zacznie się szał przedświąteczny...
- odrobić wieloletnie zaległości i stać się rekinami biznesu - śmiertelnie poważnie ;) w tym: nauczyć się e-commerce w stopniu przynajmniej doskonałym (rzekłoby się: boskim!). W końcu targetujemy się na sukces :D
- posiąść nowe umiejętności z zakresu:
grafiki
marketingu
księgowości
managementu
produkcji
A wszystko po to, by obstawić kilka wolnych etatów, wrzeszczących o to, by je zapełnić. Gdyby tylko było za co :D Serio, prowadzenie firmy / sklepu / bloga / Facebooka naprawdę wymaga co najmniej kilku stanowisk. DWA, czyli stanowisko 1: Pat i stanowisko 2: Marta to naprawdę jest za mało... A w tym wszystkim jeszcze nasze dzieci, wiecznie domagające się uwagi, oraz domy i mężowie (jakoś w tej kolejności ;))) ci ostatni przynajmniej umieją się sami sobą zająć, no, prawie ;) ). Nie szuka ktoś pracy? Tak wiecie, w barterze? :D Satysfakcja za satysfakcję? :D :D :D
Jak możecie się domyślić, nasz doskonały plan zakładał, że wszystko będzie szło jak z płatka, a gdy w grudniu zaleje nas fala świątecznych zamówień, to z łatwością i bez stresu jej podołamy. Przecież przygotowałyśmy się do niej zawczasu odpowiednio, prawda? I gdy paczki będą się same pakować, towar - sam odbierać, to my będziemy stroić nasze domiszcza i malować paznokcie. A w wolnych chwilach - korzystając z posiadanych nowych umiejętności z zakresu e-commerce, wykorzystując świadomość mechanizmów marketingowych, czytaj: przewidując kolejne etapy akcji promocyjnych - ruchem posuwistym jednego palca kupować kolejne prezenty dla najbliższych w najatrakcyjniejszych cenach na rynku.
A-HA.
W tym miejscu najlepiej pozostawić dłuuuuuugą spację ;) Czyt. przerwa na reklamy... taka bardziej w Polsat niż w TVN... Chyba że taka w trakcie Hobbita, na przykład.
Wystarczy powiedzieć, że niedawno była promocja -20% na wszystko w sklepie i kolejka zamówień urosła tak długa i szeroka, że wszystkie nasze szyjące dziewczyny nie odbierają od nas telefonów :D (żart ;) ) A za dokładnie 9 dni zaczynają się największe targi, z którymi miałyśmy dotąd do czynienia, czyli Mustache Yard Sale w Pałacu Kultury w Warszawie! I wszystkie nasze siły powinny się niniejszym złączyć i produkować w trybie oszalałym już tylko na to wydarzenie!
Want some? Albo może - need some, bo psycha wam siada właśnie w tym momencie? Here you go!
Runda pierwsza. Wyzwanie: Wciel się w mamę idealną
Ubierz fartuszek i stwórz z dziećmi pierniczki na powitanie Świętego Mikołaja, by mogły nadal w niego wierzyć (o jego istnieniu najdobitniej wszak świadczą okruchy pozostawione na talerzu, zaiste, każda mama o tym wiedzieć powinna). Nie, dekorowanie gotowych pierniczków nie pozwoli ci osiągnąć tego levelu! Jak w ogóle mogłaś o tym pomyśleć!
Jeśli chcesz zdobyć dodatkowe punkty, zawczasu SPRAWDŹ, czy masz foremki do wycinania ciastek. Te z Play Doh naprawdę nie zrobią na nikim wrażenia. Serio? Pierniczki w kształcie Dory dla Mikołaja? Karny jeżyk!
Kilka punktów zyskasz jednak, jeśli ciastka będą na tyle zjadliwe, że dzieci zjedzą większość przed zrobieniem zdjęcia na bloga. Dbasz o autentyczność. Przecież. To tak jak z Mikołajem - okruchy na talerzu będą znaczyć, że pierniczki BYŁY i to były PYSZNE. :D
Runda druga. Wyzwanie: Pakowanie prezentów
Na blogerskim forum znajdziesz ogromne pola "własnych" inspiracji. Możesz też skrócić sobie drogę do oświecenia - naprawdę, one (niemal) wszystkie były wcześniej na Pinterest.
Masz już pomysł, jak idealnie zapakowany prezent może wyglądać? Nie? W tym roku nadal króluje królewski (czyt. blogerski) zestaw: szary papier, surowy sznurek (ostatecznie ten ze zużytego kociego drapaka.. nie, no serio, postaraj się trochę!). Jeśli jesteś kreatywna, zastępujesz sznurek tym, co masz w "przydasiowej" szufladzie, np wiążesz ze sobą sznurki, które twoje dzieci namiętnie wyciągają ze swoich spodni. Nie powinny się zorientować, w końcu w szale odpakowywania prezentów, kto pozna sznurek od własnych GACI. Chyba, że połączysz ze sobą różne kolory, to ten, tego... Mission failed.
Upewnij się też zawczasu że masz taśmę klejącą. Jej brak masakrycznie utrudnia pakowanie wymyślnych kształtów prezentów wyproszonych przez Twoje dziecko. Nerfa, ciastolinę i strój sportowy ciężko ci będzie zapakować w papier BEZ taśmy klejącej. Wiem, co mówię. I klej w sztyfcie ci nie pomoże, zapomnij.
To samo, jeśli myślałaś, że uda ci się ozdobić szary papier stempelkiem z ziemniaka (Mommy draws - jak ty to zrobiłaś! :D) - forget it! Szary papier jest śliski i w ogóle nie chłonie farby! Chyba, że przytomnie nie zaopatrzysz się w pergamin, jak ja, a w cienką tekturę, to może. Zwykły będzie schnąć godzinami, wszystko się rozmaże i w ogóle.. dammmmnnn...
Runda trzecia. Wyzwanie: Podtrzymaj wiarę dzieci w Mikołaja w chwilach największej próby
I nie pakuj tych prezentów za wcześnie, najlepiej wyczuj moment, nastaw budzik na ok 4.30 i wtedy to ogarnij. Tak... Przejęty do szczętu ośmiolatek może mieć problem z ogarnięciem wskazówek zegara w środku nocy. Jak zobaczy Ciebie w ciuchach, a prezenty rządkiem ułożone przy butach nawet o 2, to zorientuje się NA BANK, że właśnie spotkałaś się z Mikołajem i miałaś okazję z nim pogadać. Przygotuj sobie wygodną historyjkę, ok? I to taką, że od tej drugiej nad ranem pośpi toto jeszcze co najmniej do tej 5:30, no, do 6, dłużej przecież nie da rady, chyba na to nie liczysz?
Runda czwarta (i najważniejsza). Wyzwanie: Naładuj baterię od aparatu, którym masz zamiar nakręcić dziecięcą radość towarzyszącą odpakowywaniu prezentów
Dzięki, o losie, że ja pamiętałam. Mam najlepszy filmik wszechczasów! Ale Tobie ze dwa razy przypomnę, bo mimo wszystkich mikołajkowo - choinkowych porażek, tego nie chcesz przegapić...
Who cares, jakie - wizualnie - zrobiłaś pierniczki? Dosłownie NIKT. Chyba że reklamodawca, jakaś firma od pierniczków z kubka, czy coś. Jak ich nie masz, to naprawdę możesz odetchnąć. I prawda jest taka, że Twoje dzieci najbardziej ucieszą się z tej cholernej Dory na talerzu. I Butka do kompletu.
I nie zorientują się, czy użyłaś taśmy klejącej do pakowania, czy nie. Może Mikołaj nie ma zdolności manualnych. W końcu to elfy robią prezenty. I nie przejmą się sznurkiem ze spodni, nawet, jak odkryją, że to faktycznie jest TEN sznurek... Przejdą nad tym do porządku jak gdyby nigdy nic. bo w końcu spełniło się ich świąteczne marzenie i potwierdziło przekonanie, że Mikołaj istnieje!
(oczywiście rodzice nie mają tego dnia zdjęć z dziećmi, bo po co ;)
Tu Dziadkowie moich glutków i ich kuzyn, Bru :D)
A.. i jeszcze świadomość, że oto może masz tyły w pracy... że może tylko z twojej własnej winy nie osiągnęłaś jeszcze szczytu szczytów Krainy Satysfakcji... że może jesteś jedną z najlepszych przykładów Ch..wej Pani Domu... ale za to jesteś najlepszą mamą i masz najlepsze dzieci pod słońcem. Znak, że wygrałaś! Byłaś boska w tym roku!
Wesołych Świąt, kochane!!! Tak już teraz Wam pożyczę, chociaż cudne blogerskie posty wystrojowo-świąteczne ciągle przed nami i pewnie będzie kilka okazji jeszcze ;)
~ P
Cudny post, dawno się tak nie uśmiałam :- D jakbyś czytała mi w myślach. W zeszłym roku zdobiliśmy pierniczki z Ikei :) w tym roku jest zamiar zrobienia swoich ale ostatnio pomyślałam kurcze ale mam tylko foremki z hello kitty :) nie wiem czy najpierw były do play doh czy do ciasta w kazdym razie używamy zamiennie :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście w tym roku na odsiecz przybywają dziadkowie. Będą uszka prawdziwe, nie jak zawsze ze sklepu, karp ( dziadzio przemyci za pazuchą :) więc jakby ktos poczuł zapaszek w samolocie to karpik do mnie leci ;) ) no i wspólne robienie pierniczkow . Wesołych świąt Boginie !!! :)
Dziękujemy i wzajemnie! Czyli nie tylko ja używam foremek z "Plejdoł".. Thx God ;)
OdpowiedzUsuńHahahaha :D Ależ się ubawiłam !!!! Foremki z Play-Doh ratują nas co roku ! Że nie wspomnę o przedświątecznym permanentnym braku taśmy klejącej ; rozmazane stemple też były :D Dzięki, wielkie dzięki za pociechę, bo myślałam, że już na całym świecie tylko ja nie ogarniam :D Nam się również zdarzyło, że w panice ( bo Wigilia tuż, tuż!) zamówiliśmy dwa razy TEN SAM prezent hyhyhy, przyszły tego samego dnia- jeden rano, a drugi, identyczny- po południu . Plus piękna, wielka szklana kula (z tych ze sztucznym śniegiem, magicznych i cudnych ;) , w którą mój mąż podczas pakowania prezentów nocnego, WDPEPNĄŁ, krusząc ją, mocząc siebie i bluzgając nie-po-Mikołajowemu .... :/ Ale gdyby było zawsze idealnie, to o czym możnaby opowiadać ? ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to ;) Jak patrzę wstecz, to nie myślę nigdy o tym, co dostałam pod choinkę i jak to było zapakowane.. zupełnie inne wspomnienia mam. Pasterki o północy, wspólnego gotowania, albo wracania z targu z wielką choinką, bo się nie zmieściła do auta... :)
UsuńWarto coś przeżyć, cała reszta przepadnie...
Dobry post !!!!
OdpowiedzUsuńMam ambitny plan wyręczyć mamę w robieniu imbirowych ciasteczek ( awet chciałam dodatkowo robić pierniczki, zobaczymy) i od razu stwierdziłąm , że w ruch pójdą foremki od ciastoliny :))
A tym stempelkiem z ziemniaka to mnie załamałaś - bo taki był mój plan: szary papier i stempelek i MIAŁO pójść łatwo i szybko!!! :))
Pozdrawiam przedświątecznie :*
Przykro mi :D Ale trzymam kciuki za ciasteczka i pierniczki ;)
UsuńUbawiłam się niesamowicie. U nas w tym roku, przed świętami plan jest na leniuchowanie - dosłownie. To czas dla moich kochanych chłopaków. Puzzle, gry, bajki już przygotowane :) A ciastka jak zwykle będziemy wykrawać z wszystkiego co mamy, więc nawet foremki wielkanocne mają u nas racje bytu :) Barankowi dokleimy rogi i będzie renifer. Pakowanie prezentów - nawet się nie zastanawialiśmy jak zapakować. Zawsze wystarczył papier, bo najlepsza frajda jest w jego rozrywaniu :) O sznurku żadnym nie ma mowy, bo moi chłopcy wyobraźnię mają dużą, a nie daj Boże żeby im się zachciało osiołka z szopki na spacer wyprowadzać (dodajmy: porcelanowego osiołka). Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńHahah :D Cieszę się, że kogoś rozbawiłam, bo sama się ubawiłam pisząc ten post ;)
OdpowiedzUsuńCudny macie plan na Święta - i kurczę, chyba taki sam chcę ;)
Twoi rodzice i dzieci wyglądają świetnie, a jeden z krasnoludków to chyba siostrzeniec. Jak patrze to żałuję, że moje maluchy nie mają już ani jednej babci i dziadka. W tym przedświątecznym szale byli by niezastąpieni. Wpis świetny, poprawił mi kiepski przedświąteczny nastrój. A z prezentami racja bo 6 grudnia Mikołaj położył paczki wcześniej i już o 1.15 w nocy miałam pobudkę. Pozdrowienia i udanych przedświątecznych dni.
OdpowiedzUsuń