środa, 9 lipca 2014

Letnia miłość Pandy Zuzi



     Pewnej czerwcowej nocy... wśród tajemniczych cieni i drgającej księżycowej poświaty... nie mogłam zasnąć. Pod powiekami kołatał mi się nieuchwytny obraz, projekt, o którym myślałam od bardzo dawna - od roku prawie! Projekt mojej absolutnie ukochanej zabawki... tkwiący we mnie, odkąd sama byłam małą dziewczynką... projekt pandy, najsłodszego zwierzątka na świecie.






     I oto powstała... Panda Miko. Tak nazywała się moja panda, gdy miałam pięć lat. Pojechałam z rodzicami do Warszawy, oni mieli pełno bieznesowych spotkań, a ja tułałam się z nimi. Przeszkadzałam zapewne, bo inaczej pewnie nie dostałabym mojej przyjaciółki! Ale dobrze się stało, bo moja Miko towarzyszyła mi od tamtej pory wiele lat. Była zabawką na baterie, na wzór tych chodzących i szczekających piesków z bazaru; była jednak większa i zamiast szczekać, co oczywiste - piszczała cichutko, nawołując o przytulenie... tak ja to rozumiałam, w swoim pięcioletnim serduszku... Kochałam ją absolutnie, spałam z nią, nawet wtedy, gdy połamały jej się plastikowe nóżki i przestała piszczeć; miałam ją całe dzieciństwo. Sama jej buzia wystarczała do wzbudzenia we mnie absolutnej miłości.

Imię MIKO jednak nie zostało dane być imieniem naszej boskiej pandy... jak tylko ją pokazałam chłopakom, Maks dobitnie stwierdził - i mówi tak do niej do dziś - to ZUZIA. Zuzia i koniec... dlatego to będzie oficjalnym imieniem naszej pandy, jakżeby mogło być inaczej :))

     Natomiast co do jej właściwości przyjacielsko - miłosnych... nie jest inna. Uszuta z oryginalnego, mięciutkiego minky, ma wzruszające spojrzenie i absolutnie kochany nosek. Długie łapki, jak reszta rodzinki BamBam, są wprost stworzone do kochania i przytulania... Jest troszkę większa od króliczków. Ma czarne spodenki i uroczy, malutki, biały ogonek... Słowem, jest pełna miłości...





    Muszę Wam jeszcze opowiedzieć, jak zachwyciło mnie to stworzonko! Pomijając jej wschodnie pochodzenie, ma ona absolutnie "nasze" upodobania i smaki. Spotkałam ją ostatnio, gdy sama zbierałam poziomki. Ani się obejrzałam, jak ona hyc! I złapała poziomkę w swoje łapki! Wiedziałam, że łączy nas silna więź, ale odkąd spostrzegłam, że i preferencje mamy podobne - to przepadłam z kretesem..
Sami zobaczcie, jakie urządziła polowanie!






 I hyc! Już jej poziomka!


Rozbrajająca! Czyż nie? :D


Musiałam jej też zrobić klasyczne już fotki na ściance, bo choć upodobania ma tak jak ja - sielskie i wiejskie, to i do gwiazdorzenia też jest pierwsza! 
( Tak samo w sumie, jak i ja... ;) )






     Jak tylko pokazałam ją Felkowi, porwał w swoje objęcia i od tamtej pory niemal się z nią nie rozstaje. A że i on kocha wprost "koziomecki" a nawet "koziołecki", jak to on mówi, a rosną nam one za płotem, to codziennie zabiera Zuzię na spacer, na rozkoszne "poziomkowanie". Wczoraj usłyszałam, że poziomki z "koziomecek" zostały... ROŚNINKAMI. Uważam, że zarówno "koziomecki", jak i "rośninki" to jedne z najbardziej błyskotliwych nazw, fantastycznie wprost logiczne. Doskonały przykład na to, jak dzieci potrafią prostolinijnie, a jednocześnie "trafiając  w punkt" nazwać cokolwiek... 


W rewolucyjnych, krótkich spodenkach z uszami - made by mama :D










...absolutna miłość, wszechogarniająca po prostu... mnie...




     A jakie są wasze ulubione zwierzątka, jakie maskotki mieliście w dzieciństwie? Pałacie do nich takim samym sentymentem, czy nie przywiązywaliście wagi i w sumie już nie pamiętacie tych pierwszych przyjaciół? :))

~PaT

16 komentarzy:

  1. No masz... akurat Miłosz ze mną przy komputerze siedzi i co... zakochał się w Pandzie Zuzi!!! Bo On kocha Pandy i Koale :)
    Jest czadowa!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna! :) ja miałam Misia Paddingtona a w zasadzie trzech,gdzieś po drodze stracili swoje ubranka ale ich dawny urok pozostał i towarzyszą teraz mojej córeczce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam misia uszatka, takiego bardzo retro-klasycznego ;) odziedziczyłam go po mojej cioci jeszcze, mamie chrzestnej.. i nie mogę do dziś przeżyć, że mama bezmyślnie wywaliła go w trakcie jednej z przeprowadzek, misia, który miał z 20, 30 lat już wtedy!!!

      Usuń
  3. Śliczna! Muszę powiedzieć, że zwierzaki to zdecydowanie moi ulubieńcy Waszych uszytków! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniała ta panda!

    TimeForBonus - http://www.timeforbonus.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe, opowieść o polowaniu na poziomki, the best! Dziewczyny, co Wy tam palicie!? ;)))
    Panda pikna! Gratki za umiejętności projektwo-uszytkowe!

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha widać blog prowadzony jest z poczuciem humoru :). Świetna opowieść, już na samym początku zaciekawiło mnie zdjęcie Pandy Zuzi, gratuluje pomysłu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, bardzo nam miło powitać nowego czytelnika :D

      Usuń
  8. Jejuuuu, ten jej NOS <3
    Jest przecudna !!!!!! :D

    Ja miałam taką ukochaną wielka pluszową małpę z dłuuuugimi łapami i ją sobie wiązałam w pasie albo na szyi :) Teraz dziewczynki się nią bawią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, to już wiem, czemu skradła Wam serca Panda Fiki Miki!!! Reinkarnacja, czyżby? :D

      Usuń
    2. Taaaaaak, to na pewno reinkarnacja ! :D

      Usuń