środa, 2 lipca 2014

Borucino 2014 - sezon uważamy za rozpoczęty!



     Znacie na pewno opowieść o wężu Uroboros, który zjada własny ogon. Taka parabola życia, które zatacza kręgi... symbol cykliczności. Dla mnie wakacje to bardzo wyraźny koniec - i początek - kolejnego roku, a więc i etapu naszego życia. Kończy się jeden rok w przedszkolu, potem w szkole, a we wrześniu już zaczyna się następny... dwa miesiące, dzielące jeden etap od drugiego, w którym mam dzieci tylko dla siebie i więcej czasu, niż na codzień, by przyjrzeć się, jak rosną, jak się zmieniają... Od trzech lat to właśnie Borucino jest miejscem, które z tym kolejnym etapem silnie się wiąże. Już trzeci rok tu jesteśmy i moje dzieci, o rok starsze, są w tym samym miejscu. Trzeci raz tu zbieramy poziomki i jagody, trzeci raz rozstawiamy basen, układamy rzeczy w szafkach, by za prawie dwa miesiące - pakować się z powrotem...



     Nie wiem, czy mogłabym mieszkać na wsi cały czas - myślę, że na pewno nie, bo wygoda życia w mieście jest nie do przecenienia, ale nie mogę się nacieszyć myślą, że od dzisiaj przez prawie dwa miesiące będę z dziećmi tutaj. Z dala od zgiełku, pędu, w miejscu, gdzie czas płynie zupełnie inaczej, niż w domu. Tutaj czas na śniadanie wyznacza nie zegarek, a poczucie głodu lub ochoty na coś; gdzie tylko od pogody zależy, co będziemy dzisiaj robić. Gdzie mogę bezkarnie leżeć na leżaku, albo na kocu i pod kocem, wiedząc, że moje dzieci szaleją na trampolinie, albo bawią się na działce sąsiada z ich synem. Mam ich w zasięgu wzroku - a przynajmniej słuchu - i mogę rozkoszować się nicnierobieniem... Marta co prawda ma na ten temat zgoła odmienne zdanie ;) bo jej dzieci są malutkie jeszcze i nie ma opcji, by mogła spuścić Maksia z oka :D więc patrzy na mnie z zazdrością, jak wpadam w swoją śpiączkę lub odpadam na leżaku przy książce... haha :D A ja czuję radość, że mam już takie duże i samodzielne dzieci, co sie same sobą zajmą, wytrą, nakarmią i napoją :D

Ale tak naprawdę najbardziej cieszy mnie bliskość natury i fakt, że mogę do bólu wręcz odczuwać ją dookoła. Kocham las. Zapach, dźwięk łamanych patyków pod stopami, chrzęst mchu... albo świergot ptasi! Czy jest coś wspanialszego? A.. jest.. smak truskawek prosto z krzaczka, poziomek, malin... brudne od jagód ręce... ach, LATO! Czy jest coś lepszego od lata!..

Prawdopodobnie, od tego lenistwa, jesienna kolekcja nie powstanie wcale, a już na pewno na maksa utyję, bo  jedyne, co robię, to właśnie jem pyszności od gospodarzy - i czuję, jak tyję ;))) Ale kto by się przejmował! Niech tylko pogoda będzie lepsza, tzn żebym mogła się opalić jeszcze, to już będziemy całkiem szczęśliwi :D

     Zapraszam na krótką fotorelację :) Próbuję nowego obiektywu Olympus 25mm 1.8, nie wszędzie widać poprawę warsztatu ;) ale się staram :D Jak idzie?



A tu zmajstrowany robot - w czasie deszczu - przez wujka W i chłopaków :D


Gość!






Anioły no!







Zrywamy poziomki tuż za naszym płotem!




Pączki od gospodyni..


I domowy chleb...


I ogródkowe truskawki... kupujemy kobiałki przez płot! Dosłownie!



Pączki smakują wybitnie Maksiowi :)




No i jaka zgoda!!! SZOK I NIEDOWIERZANIE!
Ale niech was nie zmyli - jakakolwiek zabawka, wzięta do ręki przez Felka, powoduje nagły wzrost pożądania jej u Kuby - i na odwrót.. staramy się nie słuchać lamentów, ale najlepiej, jakby nam ktoś podesłał kurierem zatyczki...



Boski uśmiech Kuby :D rozbraja!



Bęc!


I cała piątka - chociaż nie do końca widoczna ;) ale i tak cud, że udało się nam ich złapać w jednym kadrze!


Braterska miłość też całkiem niecodzienna ;)


 <3


Borucińskie boskie klapki na ogród - 100pkt do lansu!!!!!!!!!!!!!! Tylko za czternastaka, jak chcecie to wam kupimy i wyślemy ;)))))))))))))))))))))))


Czereśnie mamy w ogrodzie!!!


A tu chciałyśmy zapewnić dzieciom mega letnią rozrywkę ;) robiłyśmy watę cukrową i powiem jedno - nie próbujcie tego robić w domu ;) Ta ze zdjęcia to SZCZYT wacianego osiągnięcia. Od wczoraj mam przezwisko WACIARA lub WACIKOWA :D Do teraz się śmieję z siebie i moich starań, by wata wyglądała na watę.. większość, niestety, wyglądała jak cukrowe lizaki ;) a najbardziej przerażona byłam, że się któryś oparzy, bo robiłam to na dworze, na ziemi, bo kabel był za krótki... tia...








I tyle mamy przyjemności :D Co niemiara! Dosłownie nie wiem, jak mi się uda wstać w sobotę, by jechać na kiermasz Mummy's handmade, który już w tę sobotę odbędzie się w Zatoce Sztuki w Sopocie. Będziemy od 11 do 17 :D Wpadajcie!

10 komentarzy:

  1. Wygląda na boskie wakacje! Miejscówka fantastyczna, zazdroszczę aż 2 miesięcy w takim otoczeniu :) To jakaś agroturystyka?
    Chce Wam się tak kursować do Sopotu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to domek po prostu, ale w sąsiedztwie gospodarstwo tutejsze :D A czy nam się chce - no niespecjalnie, ale trzeba coś zarobić na te wywczasy :D

      Usuń
  2. Chetnie powłóczyłabym się po kaszubskich lasach w takich Borucińskich boskich klapkach:-) A i zazdroszcze Wam tych poziomek zza płotu, uwielbiamy poziomki i zawsze jest niedosyt. W tym roku posadziłysmy na balkonie, zobaczymy co wyrośnie:-) A chłopaki cudaki, Świetne rozrabiaki!!! Pozdrawiamy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za supermiły komentarz! A klapki wymiatają ;)

      Usuń
  3. Pięknie tam na tych Waszych wakacjach, sielsko i spokojnie :) Tyyle czasu w takim ślicznym miejscu, ach pozazdrościć tylko :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Idylla!! Możecie podać namiary na to gospodarstwo? Może się kiedyś przyda ;) pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo klimatyczne zdjęcia! Wypoczywajcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjęcia rewelacyjne :). Widać rodzina bawi się świetnie, życzę udanego wypoczynku i pięknej pogody.

    OdpowiedzUsuń