sobota, 28 czerwca 2014

Czas wielkich zmian...






     Niemal rok temu pisałam, jak mocno przeżywam to, że mój Filip, pierworodny, idzie do pierwszej klasy. Hasło: Szkoła. Uczeń. Mój syn. WTF?.. (link do wpisu http://boginieprzymaszynie.blogspot.com/2013/08/najcenniejsze-chwile-sierpnia-czyli.html i - http://boginieprzymaszynie.blogspot.com/2013/09/trudne-dobrego-poczatki-czyli-pierwsze.html )
Minął prawie rok jego edukacji i jestem z niego dumna - tak pięknie sobie radzi.





Miewa gorsze dni, jak każdy, ale jest świetnym uczniem, z nauką problemów nie ma żadnych, ale bazgrze jak kura pazurem, totalnie niestarannie ;) Hehe, ale nie mam zamiaru ślęczeć nad nim i wyrywać mu kartek z zeszytu... kiedyś się nauczy... a jeśli nie, to trudno! Nie wszyscy muszą pięknie pisać. Ważne, że dużo czyta i jest ogromnie zainteresowany światem wokół... Idealny pierwszoklasista. Na koniec roku czekała na nas ogromna niespodzianka - odebrał świadectwo szkolne z wyróżnieniem za bardzo dobre wyniki w nauce... Został wyczytany na głównej auli. Przypomniało mi się to uczucie jak sama odbierałam świadectwo z paskiem... może 3 razy mi się udało ;) Ale fajne to było uczucie ;) Ale powiem wam.. fajniejsze jest być mamą takiego chłopczyka, który odbiera swój dyplom... uczucie dumy sięgające zenitu, łzy w oczach, radość i poczucie spełnionego zadania... Jestem po prostu szczęśliwa.

A wczoraj... mój Feluś pożegnał się ze żłobkiem. Od września pójdzie już jako trzylatek do przedszkola. Ten sam budynek, więc wiele się nie zmieni, ale ostatni raz żegnałam moje ukochane panie ze żłobka - najlepsze wychowawczynie, jakie można sobie wyobrazić. Pełne czułości i cierpliwości dla tych maluszków, które właśnie miłości najbardziej potrzebują w takim miejscu... wychowały trzech moich chłopców na wspaniałe dzieci - nigdy nie czułam wyrzutów sumienia, że zostawiam ich w żłobku. Fantastycznie się tam czuli, dzięki pani Eli i pani Emilce, codziennie chodzili z uśmiechem. Dla rodzica to największa ulga, gdy dziecko zostawia w naprawdę dobrych rękach...

I wczoraj też odbyło się oficjalne pożegnanie z zerówką mojego średniego synka, Maksia. On idzie do szkoły jako sześciolatek, bo jest z maja. Jakbym mogła, cofnęłabym się w czasie i urodziła go w lipcu. I nie dlatego, że boję się, że nie da rady. Doskonale sobie da. Jest spokojniejszy od Filipa i umie się skupić, już czyta i pisze; nie spodziewam się z nim najmniejszych kłopotów. Ale z niego taki dzieciaczek jeszcze... codziennie chodzi do przedszkola z siatką wyselekcjonowanych starannie zabaweczek (codziennie rano wybiera inne - rytuał). Nie może ich zabrać do sali, bo w przedszkolu naszym można je wziąć tylko w piątek, ale i tak siatka wisi na jego wieszaczku ,razem z kurtką. Liczy po cichutku, że pani pozwoli mu zabrać je na dwór, by chociaż chwilę mógł się pobawić nimi z kolegami...



Maksio jest jeszcze taki wrażliwy, taki dziecięco - naiwny, że bardzo nie chciałabym, by zaczęły go inspirować wygłupy starszych kolegów ze świetlicy, liczenie pieniędzy w portfelu, wydawanie co do grosza w sklepiku (Filip po miesiącu już uległ fascynacji pieniądzem i szczerze mówiąc, nie znoszę tego.. a jednak wiem, że to nieodłączna część edukacji). Ale cóż.. nie zamierzam walczyć z wiatrakami i odraczać go wspecjalnych poradniach. On się strasznie cieszy na myśl o szkole, marzy, by iść w ślady brata, półtora roku starszego. A ja... jak nie teraz, i tak zmierzę się z tym przy Felku, gdy on będzie jako sześciolatek szedł do szkoły. Nic nie poradzę...

Całe nasze życie czekają nas rozmaite rewolucje i zmiany przyzwyczajeń... przez 10, 15 lat tyle zmian, że można się pogubić ;) Ot, np, totolotek ze środy i soboty nagle jest trzy razy w tygodniu ;) Albo nagle można płacić kartą w Biedronce :D A sieciówki, do których z tatą, ubłaganym, jeździłam przy okazji jego wyjazdów - do Niemiec (jeszcze w liceum! względnie niedawno!) nagle są za każdym rogiem u nas, i ceny ubrań spadają na łeb, na szyję. Co poradzić...? Mam pełną szafę szmat, których często nie noszę, albo ubiorę raz, czy dwa. Dzieci moje obrastają zabawkami, którymi bawią się rzadko lub wcale. Książki obciążają półki, albo obrastają kurzem. Setki książek. I na szczęście są pośród nich te ukochane, zaczytane, oblane herbatą i wodą z kąpieli; bez okładki lub kilku stron ze środka... I wśród zabawek - takie z oberwanym uszkiem, chodzący piesek, który już nigdy nie pójdzie, bo ma złamane łapki, wielokrotnie zresztą klejone... których wyrzucić się nie da. Bo nie i bo serce pęknie bez niego...

     Zmiany są - na lepsze lub na gorsze i mam wrażenie, że chyba tylko od nas zależy, i od tego jak się do nich ustosunkujemy, jak je odbierzemy... Ważne, by znaleźć się w tej rzeczywistości nowej i nie oszaleć, złapać się kurczowo czegoś, na czym możemy się wesprzeć i trwać w tym - wewnętrznym chociaż - spokoju. Jeszcze wierzę, że się da... i że mi się uda. Nie zmarnować ani chwili życia, tylko czerpać radość, gdy tylko się nadarzy okazja - i naukę z każdego niepowodzenia. I oby ich było jak najmniej ;)





















Filip wygląda wakacji... :)



     A dzisiaj BM wynosi się na letnią miejscówkę - na Kaszuby. Pakujemy manatki, domy, maszyny i będziemy nadawać z Borucina ;) Będziemy pewnie rzadziej, ale nie zapomnimy o Was, no i także zamierzamy tam szyć ;) Choć na pewno mniej niż zwykle, bo dzieciaki chyba nam nie pozwolą oddać się szyciu ;) Piszcie na boginieprzymaszynie@gmail.com jak macie coś pilnego :D Buźka!

4 komentarze:

  1. udanego wypoczynku.
    A ostatni akapit przed zdjęciami - święta prawda.

    Mój ostatni syn lat trzy też od września do przedszkola. Ania do szkoły też do pierwszej klasy. Tylko Wojtek po staremu :) .

    No i gratulację dla syna!!! Rzeczywiście dla rodziców to coś cudownego, móc być dumnym tak bardzo z dziecka :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ dużo zmian! Przede mną jeszcze to wszystko, choć właściwie moja młodsza też do przedszkola od września....
    Będzie dobrze! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. sie wzruszylam, pieknie piszesz o swoich dzieciach
    gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo się dzieje. Te rewolucje pewnie bardziej stresują nas rodziców niż dzieci. Jestem pewna, że chłopcy wspaniale sobie poradzą. Odpoczywajcie i twórzcie!

    OdpowiedzUsuń