piątek, 7 marca 2014

Bardzo poważnie... o byciu środkowym bratem. I o pewnym leniwcu, co uleczy zbolałe serduszko



     Posiadanie trójki dzieci ma ogromne plusy. Właściwie dla mnie nie ma żadnych minusów. I mówię to z pełnym przekonaniem! Wiadomo, że bywają dni, kiedy miałabym ich po prostu ochotę wystrzelić w kosmos, a dwutygodniowe wakacje bez dzieci wydawały mi się ósmym cudem świata.. a jednak za nic nie wymieniłabym trójki na dwójkę, albo na jedno dziecko. Never. Mam poczucie idealnej pełni.

Trójka - tworzy grupę. Grupę zjednoczoną przeciw rodzicom i wspierającą siebie nawzajem. Czasami to okropne, bo nie mogę ich ujarzmić np w trakcie posiłku, jak dostaną głupawki. Na nic moje nerwowe pokrzykiwania, wystarczy, że spojrzą na siebie i znowu wybuchają śmiechem... Tak samo często, jak się bawią razem, tak samo często się kłócą. Ich wrzaski rodem z piekła mieszają się z odgłosem syreny, gdy któryś zaczyna wyć (moje dzieci bardzo rzadko płaczą, niestety!). A z drugiej strony...
Nie ma piękniejszego widoku, jak ten, gdy Filip czyta książkę Felkowi, jak ten, gdy Maksio z Filipem układają klocki. Jak ten, gdy razem kąpią się w basenie, szalejąc i chichrając się do rozpuku. Albo gdy grają w piłkę, lub w memo... Mogłabym tak patrzeć na nich godzinami - i duma mnie rozpiera.

Ale nie o tym ma być dzisiejszy post.

Troje dzieci to ogromne wyzwanie. Wcale nie dlatego, że trudno jest je ujarzmić. Nakarmić, ubrać, rozsądzić, zająć, wpiąć w foteliki, uśpić. Z tym nie mam żadnego problemu, chłopcy są już niemal samowystarczalni, zajmują się sobą. Ale jest jedna sprawa... z którą, mam wrażenie, zawodzę na całej linii. Od lat. Mój największy wyrzut sumienia.

Maksio.

Maksio jest synkiem "środkowym". Tylko półtora roku młodszym od Filipa i aż o trzy lata starszym od Felka. Jak Maksio się rodził, Filip był w najgorszym (dla mnie ;) ) okresie życia, kiedy nie umiał się jeszcze z nami porozumieć, a wiele chciał. Wszędzie właził i siał spustoszenie. Trzeba go było non stop pilnować, pouczać, a także - wszystkiego uczyć (jako pierwsze dziecko - Filip musiał być niemal książkowo: karmiony, przewijany, usypiany, a nawet rozrywki typu czytanie, uczenie wierszyków, codziennie, jak w totalitarnym reżimie itp, itd... potem mi już przeszło, na szczęście). Maksio był super grzeczny, pogodny, mało wymagający, godził się na wszystko. I troszkę go zaniechałam, eufemistycznie mówiąc... oczywiście, szybciej niż brat chłonął wszystko, pięknie sam jadł, angażował się szybko w zabawy, motorycznie rozwijał się niesamowicie szybko (miał raptem 3,5 miesiąca, jak zaczął czworakować - nie przesadzam, mam dowody ;) ). Rozwijał się samoistnie, "przy Filipie". Oczywiście, przy dwójce nie miałam już czasu planować dnia z zegarkiem w ręku i sporo chaosu wdarło się w naszą uporządkowaną dotychczas rzeczywistość, ale dużo też nowych spraw się pojawiało, wiadomo, jak to w życiu. KRótko mówiąc: decydowanie muszę powiedzieć - poświęciłam Maksiowi DUŻO mniej czasu niż Filipowi.

Gdy urodził się Felek, Maks miał trzy lata. Obaj z Filipem cudownie zareagowali na brata, nie byli zazdrośni nawet przez moment. I znowu, przez to, że oni się nie domagali wiele ode mnie - skupiłam się na tym najmłodszym. Wstyd się przyznać, ale pamiętam sytuacje, gdy przychodzili i ciągnęli mnie do grania w gry, a ja mówiłam "nie, bo teraz muszę Felka nakarmić / przewinąć / uśpić", albo "nie, bo Felek płacze", "bawcie się sami, w końcu macie siebie nawzajem do zabawy". Wstyd. Przyzwyczaiłam ich szybko do tego, że mama się z nimi nie bawi, organizuje wyjścia, spacery, ale w domu jest tylko dla domu i dla Felka. I po raz pierwszy zobaczyłam jak zły odnosi to skutek...
Filip zaczął mieć problemy z zachowaniem w przedszkolu, a Maks ciągle marudził, narzekał, bardzo dużo płakał, wymuszając na nas różne rzeczy. Okropność, doprowadzało mnie to do szału, ale niestety nie od razu zauważyłam, skąd to się wzięło.. dopiero po jakimś czasie, po kolejnej przegadanej z mężem nocy doszłam do wniosku, że to nasza wina. Za mało uwagi im poświęcamy. Maksiowi szczególnie. Filip ciągle chwalony, bo starszy, naprawdę mega mądry, szybko łapie "w lot", a Felek najsłodszy, najmniejszy, a zobacz, jak chodzi już, a zobacz, jak śpiewa...
A Maksio - samopas trochę... bo nie miał jak dorównać starszemu bratu, i nie miał jak zniżyć się do Felka.

Dramat, ryczę jak to piszę, bo to 100% prawdy. Uświadomiłam to sobie wtedy, poczyniliśmy z mężem zdecydowane kroki i po jakimś czasie znowu sytuacja wróciła do normy. A raczej - było lepiej. Zapisaliśmy chłopaków na piłkę (zajęcia SOCATOTS), gdzie chodziliśmy razem z nimi - bez Felka, umówiliśmy się, że co najmniej raz w miesiącu wychodzimy gdzieś sami, np ja z Maksiem, D z Filipem. Na zmianę, żeby im pokazać, że nie zawsze wszystko razem, że oni, jako rodzeństwo, nie są zespolonym tworem, ale że każdy z nich osobno jest dla nas najważniejszy na świecie.
I udało się. Filipowi jak ręką odjął zniknęły problemy z agresją (złe słowo - ale miał jakieś głupie zachowania w przedszkolu), a Maksio znowu wyglądał na szczęśliwego i zadowolonego.

W międzyczasie... Felek urósł, poszedł do żłobka, ja założyłam bloga... i znowu zniknęłam. Tym razem czuję, że zostawiłam niejako samopas całą trójkę już. Wsiąkłam w nowe obowiązki - szycie traktuję tak samo poważnie jak blogowanie, nawiązywanie kontaktów, itp, itd - i naprawdę robię to kosztem dzieci. Staram się wychodzić z nimi, ale zimą pogoda nie sprzyja, a w domu zawsze milion rzeczy do zrobienia... Oczywiście, znowu zdałam sobie z tego sprawę .... za późno. Kolejny raz.

Niedawno zauważyliśmy z mężem, że Maksio znowu ma swój "trudny okres". Często płacze, tuli się, budzi się w nocy z płaczem. Mówi, że boi się czarownic, potworów, no ok, taki wiek, wyobraźnia hula... ale... czuję, po prostu czuję i serce mi pęka, że Maksio czuje się znowu opuszczony przeze mnie. Chociaż niby pamiętam o tym, żeby na równo ich chwalić, każdego za coś innego, w swojej dziedzinie, żeby każdy był w czymś najlepszy. Maksio już trzeci rok chodzi na piłkę, nie jest mistrzem, a nawet ciężko mu idzie ;) bo zbyt roztrzepany jest, ale widząc, jaką ma radość z tego, nie odebrałabym mu tego za nic. Maksio pięknie rysuje, ma śliczny głos - naprawdę, dużo ładniejszy od Filipa. Świetnie idzie mu na basenie! A jednak, mimo naszego "wzmacniania" znowu płacze, obraża się, szantażuje, wymusza, drażni (zwracając na siebie uwagę)...
Chociaż mówię im sto razy dziennie, jak ich kocham, codziennie daję tysiąc buziaków każdemu, na dzień dobry, dobranoc, na miły dzień... chociaż jakbym była w stanie, podarowałabym im każdą gwiazdkę z nieba! To jednak to znowu za mało...

Dlatego mam znowu zadanie: postanawiam od zaraz zakończyć z laptopem między 17 a 20. KONIEC, choćby się waliło i paliło. Codziennie PRZYNAJMNIEJ jedna gra lub jedna przeczytana książka, albo jedna wspólna zabawa w rysowanie, malowanie. I nie ma opcji innej, proszę mnie kopać w d... jak będę w tych godzinach na fb :P Taka dygresja ;)

Wracając do tematu.. Trudno jest być środkowym bratem... zawsze na przegranej pozycji. I jeszcze trudniej jest być mądrym rodzicem. Takim, który ma oczy i uszy na wszystko otwarte... Módlmy się, by ten Ktoś u góry nie poskąpił mi wrażliwości, wytrwałości, cierpliwości i tej matczynej intuicji, która pozwala zażegnać wszystkie kryzysy - zawczasu, zanim dojdzie do dramatu. Zdusić iskrę, zanim wybuchnie pożar. Uleczyć zbolałe serduszko, zanim całkiem pęknie - i zamknie się w sobie...


--------------------

Zupełnie nie chciałam aż tak się rozpisać, ale cóż, już się chyba przyzwyczailiście! BTW - cudowne komentarze pod wczorajszym postem - wszystkim obiecujemy uprawiać wolną amerykankę w dalszym ciągu. Chyba zresztą nie umiemy inaczej ;) Miło, że chcecie to czytać :)

Chcę wam koniecznie pokazać, jaki pomysł zrodził się mi w głowie, gdy Maksio po raz kolejny przyszedł z płaczem, że boi się czarownicy. Wczoraj wieczorem się zrodził, a dzisiaj, przy pomocy Filipa, narysowaliśmy go i uszyliśmy. A w mojej głowie natychmiast powstał "boski projekt" i podekscytowana byłam do głębi, aż spać nie mogłam - zawsze po tym poznaję, że to będzie dobre ;)

Projekt małego leniwca. Leniuszka. Maksia często tak nazywamy, bo to leniuch nie z tej ziemi. Proszony o posprzątanie pokoju ogląda się na Filipa, samemu przez piętnaście minut miętoląc klocek lego. Jeden. Chodząc w kółko po pokoju i przestawiając pudełka na zabawki, tak o 3cm ;) Albo nagle ma swój napad czułości i chodzi z ulubionym misiem. "Nie mogę sprzątać, bo muszę go przytulać, mamo!"
Zatem Leniwiec. Chciałam, żeby możliwie przypominał tego prawdziwego, a jednocześnie był wesoły i bardzo kochany. Na pocieszkę i do kochania. Wymyśliłam, że musi mieć uśmiechniętą buzię, długie łapy i długie nogi, żeby objąć swojego Nosiciela. I zapięłam je na rzepy. Mój Maksio od teraz może mieć przyjaciela, który zawsze z nim będzie - i nawet nie będzie musiał go ze sobą nosić!

Spotkaliśmy go w parku przy przedszkolu, dzisiaj, gdy odbierałam dzieci :)










Od razu się Maksia uczepił :D







Można skakać, nie trzymając Leniwca!


A chłopakom, coby też mieli coś uszytego przez mamę - uszyłam czapki wiosenne, pozostając w temacie "czapek z uszami" :) Filipowi, oczywiście, z rogami ;)




A Felkowi... Wstyd się przyznać, inspirowałam się... SIMBĄ. Nie żyrafą ;))) I totalnie mi nie wyszło, dzieciaki od razu uznały, że to żyrafa i koniec... ech ;)






























To ostatnie zdjęcie, mamo! 


Tak z tyłu wygląda zapięcie Leniwca :)


Czy jeszcze jakiś leniwiec na drzewie mieszka?





Leniuszka można też zapiąć jak plecak, na krzyż z przodu :))






 Felek się dorwał na chwilę :)




 Też się zakochał..










A tu wiosna :) W pełni!




 Nawet biedronka się ocknęła!



     Kurczę, cieszę się z tego Leniwca.. mam nadzieję, że spełni swoje zadanie. Jako przyjaciel, pocieszka i zabawka, która jest zawsze ze swoim właścicielem i nie krępuje ruchów. A sobie, jak mantrę muszę powtarzać - zakaz komputera, zakaz komputera, więcej uwagi... Trzymajcie kciuki, by się udało. I to nie na chwilę, ale już na zawsze. Najważniejsze moje zadanie w końcu to wychować synków tak, by byli pewni siebie, ufali drugiemu człowiekowi. Żeby byli szczęśliwi, uśmiechnięci, żeby czego jak czego - ale mogli być pewni mojego zainteresowania i bezkompromisowej miłości, w każdej sekundzie. By w chwili zwątpienia wiedzieli, że nie jest tak źle, bo jest ktoś, kto kocha mnie mimo wszystko, za wszystko... I by za trzydzieści lat, gdy będą mieli swoje dzieci, wiedzieli to samo co ja teraz - że nie ma na świecie nic ważniejszego, niż wychować szczęśliwe i dobre dzieci...


~ PaT

42 komentarze:

  1. Kochana nie łatwo jest ogarnąć taką męską ferajnę. Na prawdę świetne te chłopaki macie. Ja mam tylko córę, a czasem mam wrażenie, że zamieszania robi jak trójka :P
    Matka to taka wielofunkcyjna instytucja z wszystkim i zawsze da sobie radę i trzymam za Ciebie kciuki, żebyś i Ty trzymała się swoich postanowień.

    Co do leniwca... piękny jest :) super pomysł:) też mi po głowie chodzi od długiego czasu projekt "długoręki" zapinany na rzep, ale problemem jest to, że moje projekty z włóczki zaraz byłyby ukosmacone i pozaciągane przez rzepy :/ Może kiedyś wpadnę jakieś genialne rozwiązanie :)

    Pozdrawiam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz mam chęć na 3 ;) bardzo fajny pomysł z leniwcem. W sumie i taki mały plecak może by się dało z niego zrobić... chociaż nie wiem, czy małe plecaki ciągle są w modzie wśród dzieciaków. Pamiętam, że kiedyś był na nie szał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny pomysł! Boska realizacja! Podziwiam niezmiennie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Leniwiec jest Genialny!! Na pewno spełni swoja role :) Mój Tymek jest fanem maskotek i też by mu się podobała a przedszkole odwiedzał y z nią regularnie co piątek :)
    Co do tematu postu to muszę powiedzieć ze masz wiele racji i chyba u siebie też widzę ten problem a mam dwójkę maluchów. Trzymam kciuki za spędzanie wspólnie wieczorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No MEGA się cieszę, że się tak Wam podoba :D I że nie jestem sama ze swoimi kłopotami..

      Usuń
  5. Pomysł mega!! Taki przytulak samoprzytulający ;) A co do uwagi poświęcanej dzieciom, blogowania i tworzenia....ostatnio ciągle to wszystko w głowie roztrząsam. U mnie "tylko" dwójka, ale za to Mała (10 mies) bardzo absorbująca od urodzenia, a Starsza (3 latka) bardzo samodzielna i niestety to wykorzystuje bardzo, często wymagając od niej za dużo i zbyt często zostawiając ją samej sobie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :( 3latki to takie same dzidzie jeszcze... jeny, i pięciolatki też :( Nie można zbyt wiele wymagać, ale jak tego nie robić, no...

      Usuń
  6. Pat, jesteś cudną mamą! Trójka dzieci to milion powodów do miłości (albo i trzy?! :), ale też milion tajfunów i rozterek. Sama jestem "środkową" siostrą i wiem dokładnie jak to jest. Ale z perspektywy czasu - nie wyobrażam sobie posiadania jednej siostry, no po prostu muszą być dwie i tyle! Są boskie i nie mam lepszych przyjaciółek, które byłyby w stanie rozumieć mnie bez słów :) Dosłownie :):):) No i wspaniali rodzice, ja to naprawdę mam szczęście.. Rozterki zawsze są i chyba tego się nie uniknie. Bez względu czy ma się troje, czworo, dwójkę czy tylko jedno dziecko. Ty idealnie wyczuwasz, kiedy coś zaczyna się dziać z chłopakami i reagujesz, kiedy trzeba. Czy można mieć mądrzejszą, oddaną i bardziej zakochaną w swoich synach mamę? A to, że nie masz niekiedy czasu.. kurcze.. A gdybyś poszła pracować do korporacji? Minimum 10 godzin poza domem, dzieci z nianią, albo przy dobrych i pomyślnych wiatrach - z babcią. Wyjazdy służbowe, wyścig szczurów, stres. Zobacz jaki masz komfort! Rozwijasz się zawodowo, tworzysz wspaniałe rzeczy, piszesz fajowego bloga, a do tego wszystko to powstaje z Twoją przyjaciółką :) Tak trzymaj!!! Zapytaj chłopców, czy wiedzą, kto ma najwspanialszą mamę na świecie? Leniwiec odlot, ruszajcie z produkcją!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to ogarniają "korpomamy", zawsze się zastanawiałam nad tym ;) ja sobie nie wyobrażam i bosko, że udało nam się to pogodzić jakoś wszystko ze sobą...

      Usuń
  7. Trzymam kciuki bo wiem ze w internecie łatwo sie zatracic

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo szczery wpis. Dzięki...
    Ja mam dwuipółletniego synka i właśnie czekamy na drugie dziecko. Ma przyjść na świat gdy Kuba będzie miał skończone 3 lata. Bardzo tak chciałam, bo bałam się tego nieogarniętego zbuntowanego dwulatka zostawiać "samego" gdyby pojawił się noworodek. Poza tym nie mieliśmy zupełnie warunków lokalowych. Wszystko się teraz układa. Marzę także o trójce dzieci, ale to się jeszcze zobaczy.. :)
    Czytałam w mądrej książce, że gdy ma się kilkoro dzieci, to trzeba koniecznie się postarać, by spędzać czas z każdym z nich z osobna. Wcześniej zupełnie o tym nie pomyślałam, a przecież to naturalne, że każde dziecko jest zupełnie odrębnym człowiekiem. Małym, ale konkretnym. I potrzebuje być z rodzicem sam na sam. Wy sami do tego doszliście :)

    Dostałam od Męża wymarzoną maszynę pod choinkę i cośtam próbuję szyć, ale idzie mi to dość... opornie :) Ale podobno wszystkiego się można nauczyć.
    Pisałam też bloga przez długi czas, a potem szkoda mi było czasu. I nie umiem tak szczerze i wprost pisać o pewnych sprawach.
    Macie pięknych synów. I jesteście mądrymi ludźmi, nie każdy potrafi dokonać takiej refleksji i naprawiać błędy.
    Niech Wam dobry Bóg błogosławi :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję stukrotnie za każde słowo.. Dobrze będzie, musimy po prostu dużo myśleć, dużo czuć, i co najważniejsze - mądrze kochać..

      Usuń
  9. Mam podobne rozterki teraz już, gdy trzecią dzidzię mam jeszcze w brzuchu ... Z Bianką miałyśmy wszystko jak w zegarku, zero bajek w TV, maksimum uwagi i skupienia na niej przez całą dobę. Porównując do tego, Klarcia wychowywała się już prawie " na dziko". Dlatego teraz juz na zapas martwię się, co będzie z trzecim dzidziulem. Myślę,że trudnych sytuacji nie da się wyeliminować. Ważne, że jesteście świadomymi rodzicami, obserwujecie i reagujecie. Chłopcy na pewno też tacy będą jako dorośli :) Ja podziwiam i Ciebie i Martę. Jesteście Super Mamami ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam ;) wcale nie do końca jest zawsze tak różowo ;)

      Usuń
  10. Czapka z rogami absolutnie mój faworyt, LOVE!!!
    Dziewczyny, ja zachwycona Wami zapisałam się na intensywny kurs szycia na maszynie, dostałam maszynę od M., chcę na serio zacząć przygodę z szyciem... Na razie jeszcze nic o tym nie wiem i mam kilka pytań. Np. jak robicie wykroje? Ciężko uszyć taką czapkę? Że tak powiem - jest szansa, ze podzielicie się wykrojem, czy to prawa autorskie i NO WAY? Podoba mi się masa Waszych uszytków i pewnie chcąc nie chcąc będę usiłowała je kopiować na własny, rodzinny użytek - jeśli nie macie nic przeciwko :) A taką czapkę z rogami widzę na łebku mojego synalka, ach!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do bycia środkowym, nieco mnie przeraziłaś... Ja mam 2 dzieci, ale młodszy jest właśnie taki samowystarczalny, już teraz kiedy ma 5 miesięcy mam czasem wyrzuty sumienia, że poświęcam mu duuużo mniej czasu niż zosi w jego wieku i teraz... Bo właśnie wiecznie jest coś do zrobienia, a skoro leży spokojnie, to niech leży... :(

      Usuń
    2. Nie mamy, na swój użytek kopiuj ;) Wykrojów nie mamy, robimy same - z głowy! To nic trudnego ;)

      Usuń
    3. Dzięki :) Będę kombinować jak już ogarnę podstawy ;)

      Usuń
  11. ojjjjejku jaki mądry, wartościowy terapeutycznie pomysł, taki cudowny obiekt zastępczy dający dziecku poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Masz świetną intuicję albo i wiedzę na ten temat na tyle gruntowną żeby świadomie reagować na kłopoty swojej trójki. Kapitalna z Ciebie mama, chłopcy będą z Was dumni;-) Jak mój Antoś będzie troszkę starszy zamówię mu u Ciebie takiego leniwca, będzie taka możliwość? Bardzo lubię czytać Wasze wpisy, używasz ładnej polszczyzny, nie jesteś czasem z wykształcenia polonistą? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajuś, jakie słowa piękne. Dziękuję! Tak, po polonistyce obie jesteśmy ;) Ale czy polonistką, wątpię ;)
      Oczywiście, można zamawiać Leniuszki na swój użytek ;)

      Usuń
  12. Nie jesteś osamotniona w tego typu rozterkach. Chyba każdy kochający rodzic chciałby jakoś mądrze, sprawiedliwie rozdzielić między dzieci swój czas i uczucia. Im więcej dzieci, tym trudniej to zrobić. Piękne jest to, że razem z mężem nad tym myślicie, dyskutujecie i znajdujecie rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  13. Super Chłopaki i cuuuudny leniwiec! :)
    A wpis... Taki mądry i życiowy. I prawdziwy. Dający do myślenia. Dzięki Pati!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach uwielbiam czytać takie słowa, że ktoś tak kocha swoje dzieci, że świata poza nimi nie widzi i chce dla nich jak najlepiej. Uwielbiam Wasze dzieci :-) tzn chłopaków i Was też dziewczyny. A leniwiec superaśny :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mądre słowa piszesz :) Nie mam dzieci i nie wiem jak to jest , mogę się tylko domyślać . Ale z tego co piszesz to wnioskuję , że i tak dobrze wychowujesz swoje dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa..! i nie powinnaś czuć się źle , bo coś nie wychodzi . Jak będziesz mniej siedziała przy komp to wiadomo , że będzie więcej czasu dla Dzieci . Wszystko się ułoży .
      i Leniwiec super !

      Usuń
  16. Popłakałam się z trzy razy czytając, bo rozumie jak ciężko jest sprawić, aby każde dziecko czuło się na równi kochane, potrzebne i doceniane. Ja mam na ten moment jedno i także mam często wyrzuty sumienia, gdy chcę wyrwać chwilę dla siebie, aby oddać się swojej pasji, bo kiedy coś robię to oddaję się bezgranicznie i to powoduje, że w danej chwili właśnie to jest najważniejsze.

    Mimo wszystko nie łam się, przecież ogarnięcie trójki dzieci, domu, bloga i spełnianie się zawodowo zabiera tak wiele czasu, że szczerze ja nie wiem jak Ty to robisz. Podziwiam na prawdę, bo kiedy ja np. oddaję się pasji to sprzątanie schodzi na drugi plan, obiad robiony jest na szybko i modlę się, aby dziecko zajęło się sobą. Są dni, że ze spokojem mogę sobie poszyć, ale to takie wyjątki.

    Dzieci są szczęśliwe i to jest najważniejsze, i najważniejsze jest to, że je kochasz i chcesz zrobić dla nich wszystko, i również to, że masz świadomość, że czasem coś szwankuje, ale starasz się reagować i naprawiać.

    Pozdrawiam ;)
    http://szalenstwanorbiego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, mam dokładnie to samo. Obiad zawsze na szybko i modlę się o thermomixa :( ;)
      Akceptuję to, że nie jestem ideałem, ale chcę się kopać w d... by być jednak coraz lepsza, niż sobie odpuszczać.. :) Ale ciężko bywa :(

      Usuń
  17. Moim marzeniem jest trójka dzieci. Na razie mamy jednego, dziesięciomiesięcznego Filipa, ale w najbliższych planach jest powiększenie rodziny. Obawy mam straszne. Właśnie takie, że nie podołam, że nie będę w stanie tak podzielić swego czasu, żeby żadne nie czuło się pominięte czy mniej kochane. Filip jest teraz moim oczkiem w głowie, śpi z nami, zawsze ma wszystko czego chce, a ja się boję jak to będzie, jak trzeba będzie mu wytłumaczyć, że teraz mamusia i tatuś mają też inne obowiązki. Czasem sobie myślę, niech to się już stanie, a nie będę miała wyboru;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ciężko jest się zdecydować.. ale trzeba to zrobić :)) Nie ma nic lepszego, niż posiadanie rodzeństwa - większa rodzina to większa miłość, większa radość.. Kiedyś mi ktoś powiedział - z każdym dzieckiem rośnie serce.. i więcej miłości zmieści. A jak mądrze wytłumaczysz to Filipkowi to on też zrozumie :)

      Usuń
  18. pozwoliłam sobie umieścić ten post na FC Family Medicine - Szkoła Rodzenia Super Mama.
    Gdyby takich mam, odważnych i mądrych było w naszym kraju więcej nie musielibyśmy się martwić o niż demograficzny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. To bardzo piękne i ważne co piszesz.

    A ja zazdroszczę trójki :) Po cichu marzę o jeszcze jednym bebe, ale póki co muszę się porządnie wyspać - od 1,5 roku mniej więcej uskuteczniam po kilkanaście kursów z mojej sypialni do którejś z dziewczyn :-/

    Po drugie podziwiam, że mimo ogromu obowiązków nie zatracasz wrażliwości i uwagi na uczucia dzieci. A nie jest to takie łatwe. Dzieci nie są z natury kapryśne/ marudne/ złośliwe. Po prostu uważnie obserwują i dużo czują. I nie ze wszystkim same sobie radzą, bo jeszcze nie potrafią albo/ i nie zdają sobie z tego sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najgorsze przy wychowywaniu dzieci - spanie, a raczej brak snu. Też przez to przeszłam, Filip z Maksem budzili się co 15min, na zmianę, całe lata.. aż do 3r.z. to samo. Felek nie spał do 2 r.z. koszmar..

      Usuń
    2. Taaak. Nam kiedyś - jak jeszcze nie mieliśmy dzieci - kolega powiedział, że wszystko da się znieść z dziećmi poza zarwanymi nocami. Miał rację ;)

      Usuń
  20. Dobry tekst.moja starsza baba długo byla jedna,bardzo dobrze zniosła pojawienie się siostry.Teraz w brzuchu trzecie bobo i tylko ,ok 2 lat różnicy i ta moja kruszynka,tulinka moja spadnie na dalszy plan.trzeba się nagimnastykować aby ogarnąć rodzinę wielodzietną,puszeczka do herbaty

    OdpowiedzUsuń
  21. Pościk piękny, łezek parę uroniłam ;). Podziwiam, podziwiam i zzdroszczę takiej wspaniałej trójeczki. U mnie na razie jedynak, co będzie dalej - zobaczymy. Leniwiec - marzenie! ale ujęły mnie czapencje. Może dlatego, że ostatnio próbowałam uszyć wiosenne czapki dla mojego smyka i wyszło raczej kiepsko. Nikomu, oprócz mnie, się nie podobają :( Teraz pod wpływem Twojego posta może spróbuję jeszcze raz.
    Dopiero pierwszy raz czytam Waszego bloga (szukałam inspiracji na okno w dziecinnym pokoju, trafiłam na post z proporczykami i tak czytam i czytam ....:)). Nie wiem, czy już pisałaś, czy nie, czy to tajemnica handlowa , czy nie ale mam pytanie: gdzie kupujesz tkaniny? ( a dokładnie te dzianinki na czapki, bo kupiłam ostatnio szarą dresową tkaninę, ale wyszło z niej , jak wyszło ;))

    OdpowiedzUsuń