piątek, 22 stycznia 2016

Brotherhood! Czyli bracia mniejsi i Starszaki


     Narodziny dziecka są również narodzinami każdego nas - w nowej roli. Stajemy się rodzicami, z każdym kolejnym dzieckiem - na nowo… Po raz kolejny los daje nam carte blanche. Następuje szereg obietnic, składanych samemu sobie: 
- Będę bardziej cierpliwa… 
- Będę mniej krzyczeć. 
- Będę lepszą mamą, lepszym tatą. 
- Poświęcę więcej uwagi starszym…

     Pojawienie się kolejnego maleństwa w rodzinie jest też zarazem narodzinami rodzeństwa. Brata, siostry... Nowych więzi. I chociaż zawsze są to chwile trudne, graniczne,  bo w końcu wszystko się zmienia… to gdy dobrze przygotujemy będące już w domu dzieci na przybycie nowych członków rodziny, cudownie będzie je potem obserwować!




     Kluczem do naszych dobrych relacji rodzinnych, a przede wszystkim braterskich i siostrzanych, było zdanie sobie sprawy z jednego: JUŻ NIC NIE BĘDZIE TAKIE SAMO. Nie ma takiej możliwości.. Bliźniaki są do nas, a w szczególności do mnie totalnie przyklejone, jeszcze niewyregulowane i potrzebują mojej uwagi, naprzemiennie, ale całą dobę. Stety, niestety, tak to wygląda - jakkolwiek byśmy się starali, nie mamy szans dać starszakom tego, co było wcześniej. Nie wyrosną mi dodatkowe ręce, a nie zostawię dwójki wyjących noworodków, by układać ze starszym LEGO. Chyba, że ma mnie kto zastąpić.
Dlatego i my, i chłopcy musimy zaakceptować nową sytuację, odnaleźć się w niej. To co było, nie wróci, musimy ustalić na nowo domowy porządek… Taka jest prawda i im szybciej wszyscy to zrozumiemy, tym lepiej.
Jedyne, co możemy zrobić, to postarać się, by ta zmiana nie była kojarzona ze zmianą na gorsze. Wręcz przeciwnie - jestem głęboko przekonana, że pojawianie się kolejnych członków rodziny to najlepsze, co może nas spotkać i tak nastawiam do tego zawsze moje dzieci. To po prostu jest dla nas wszystkich oczywiste! Dzidziuś w domu to jak wygrana w totolotka :)) Owszem, maluszki wymagają uwagi, ulewają, robią kupę sto razy dziennie i dwieście razy dziennie płaczą (i w nocy!), ale SĄ. Są malutkie, słodkie, cieplutkie, kochane, przytulaśne i kochamy je nad życie, bo to część nas. Po prostu. I z czasem będą najlepszymi przyjaciółmi, powiernikami i towarzyszami zabaw.




     Już od samiutkiego początku ciąży przygotowywaliśmy dzieci do pojawienia się maluchów, a szczególnie Felka, który po raz pierwszy miał zmierzyć się z nową rolą - byciem starszym bratem. Towarzyszyli nam w zakupach dla maluszków, wybierali skarpetki, ubranka, zabawki, łóżeczka. Zarówno Filip, jak i Maks, i Feluś byli bardzo zaangażowani i zainteresowani. Z rozczuleniem patrzyłam, jak w nowym domu dzielili się pokojami - tu będę ja, tu ty, a tu bliźniaki… Pokazywałam niezliczoną ilość razy, jak w tym momencie wygląda maluszek w brzuszku - tydzień po tygodniu. Że ma tycie paluszki, że ma już paznokietki, rzęsy… Oglądaliśmy filmiki na YT z maleństwami w tle. Uprzedzałam, że będę bardzo ich potrzebować, że prawdopodobnie będę bardzo zajęta, ale przde wszystkim mówiłam - że gdy oni byli malutcy, to także robiłam to samo. Że nosiłam, że karmiłam, że nie spałam w nocy… Pokazywałam zdjęcia, jak to Filipek był malutki, jak Maksio, jak Feluś… Tłumaczyłam, że każdy był kiedyś malutki, nawet ja i tata, a nawet babcia i dziadek. I że na początku jest trudno, ale potem będzie łatwiej i całkiem zabawnie!


     Być może miałam bardzo dużo szczęścia, a być może po prostu dobrze trafiłam w zapotrzebowanie dzieci, bo nie zdarzył nam się dotąd problem pt "jestem zazdrosny, nie lubię brata". Ani jak rodził się Maks, ani jak rodził się Felek, ani teraz. Wydaje się - przynajmniej na razie - że pojawienie się w domu rodzeństwa przeszło i tym razem bezproblemowo. Nie - bez reakcji, ale bez żadnych dramatów. Nie ma scen zazdrości, płaczu. Owszem, cała trójka stara się częściej pewnie niż wcześniej zwrócić na siebie uwagę, ale nie ma w tym nic dziwnego.
Jedno, o czym nie możemy zapomnieć, to poświęcenie chociaż pięciu minut dziennie, codziennie dla jednego tylko dziecka naraz. Choćby rozmowa przy odrabianiu lekcji, albo rytuał przed spaniem - buzi, przytulanie, szeptanie do uszka, wypytanie, co w szkole, co u kolegi.. Po prostu okazanie indywidualnego zainteresowania. Tyle na początku, bo na więcej teraz ciężko znaleźć czas przy maleńkiej dwójce. Ale z czasem, gdy sytuacja się unormuje, planuję więcej aktywności, by wspierać poczucie indywidualności moich dzieci. Myślę, że to bardzo ważne dla każdego człowieka, bycie postrzeganym jako jednostka, a nie "rodzeństwo".




     Co mnie bardzo zaskoczyło, to pomoc, na jaką mogę liczyć ze strony dzieci. Oczywiście, w roli prawdziwych pomagierów spisują się najlepiej najstarsi - Filip i Maks. Garną się sami do pomocy, wręcz przepychają, który ma pierwszy uspokoić płaczącego maluszka. I co ważne - potrafią to dobrze  zrobić - przytulić, podać smoczka, polulać na rączkach. Robią to z taką miłością w oczach, że osobiście się rozpływam! Poza tym pomagają w szeregu innych sytuacji, gdy dodatkowa pomoc jest potrzebna - asystują w kąpieli - podają mydełko, ręcznik, odnoszą, przynoszą ubranka, mierzą temperaturę wody, podają pieluszki, wyrzucają… słowem - jak dodatkowa para rąk do pomocy - przy dwójce to nie do przecenienia!
Żeby nie było - to nie zawsze działa ;) Czasem gra na Playce jest ważniejsza, a czasem "mamo, nie chce mi się, mogę zaraz"… No pewnie, że możesz. W końcu to nie ich obowiązek i wstydziłabym się, gdybym zmusiła ich do pomocy! Ale sam fakt, że często chcą to robić sami z siebie, jest dla mnie miodem na serce.






     A Feluś? To była moja największa obawa. Najmłodszy, najbardziej rozpieszczony, musiał odstąpić nieco miejsca dwóm młodszym członkom rodziny. Nie dość, że stracił pozycję najmłodszego, to spotkał się z czymś nowym - nagle mama nie ma dla niego tyle czasu, co wcześniej, tata - też ma zwykle zajęte ręce… straszne to, nawet, jak o tym piszę. Ale wiecie co - Felutek póki co daje sobie radę. Braciszków kocha ogromnie i mocno - czasem za mocno ;) Gdy zapłaczą, razem ze starszakami chce być, jak on to mówi, "opiekunką" :D Fascynuje go kupa w pieluszce, której jednak strasznie się brzydzi, ale chce zawsze obejrzeć zawartość ;) I pyta, którędy mleczko wydostaje się z piersi i czy on też tak pił…? Uwielbia słuchać, że maluszki piją tak jak on, kakao przez słomkę ;) Próbować jednak nie chce :D
Oczywiście, Feluś nie daje o sobie zapomnieć. Co chwilę coś recytuje, śpiewa, domagając się głośnych braw - i jest zły, obrażony, gdy nie okażemy odpowiednio dużego entuzjazmu. Ale myślę sobie, że dopóki okazuje wprost te emocje, przysłowiowo trzaśnie drzwiami, to jest jeszcze dobrze. Gorzej, gdyby zaczął sam się w środku z tymi emocjami gryźć… A póki co, mówi mi do uszka tajemnice, których nie mogę przekazać nikomu i rozmawiamy sobie o nich przed uśnięciem - sam wydzielił sobie nasz prywatny światek. Bardzo mądre to moje dziecko!
Wczoraj wzruszył mnie niezwykle: "Mamo, a Gucio tak słodko płacze, że ja aż się popłakałem sam, zobacz…". I widzę, że autentycznie jest wzruszony, bo mu żal maluszka… I ja wiem, że serduszko ma dobre i kocha braci ogromnie. A resztę sobie jakoś poukładamy, do tego potrzeba tylko jednego - czasu…




     Czy jest jedna recepta, by było tylko dobrze? Raczej nie. Z doświadczenia swojego i koleżanek wiem, że nie zawsze, mimo naszych starań, udaje się uchronić starsze dziecko przed zazdrością o młodsze rodzeństwo, przed poczuciem odrzucenia, mimo okazywanych non stop uczuć. Ja mam prawdopodobnie dużo szczęścia, bo moje starszaki z ogromną czułością powitały na świecie Leona i Gucia, ale wiem też, że to dopiero początek drogi, być może efekt nowego. Na pewno wiele może się zmienić - minęło dopiero sześć tygodni od narodzin braci… I na pewno na efekty musimy dłużej poczekać. Ale póki co myślę, że jesteśmy na dobrej drodze - wiem to, gdy widzę ciepło i miłość w spojrzeniu moich dzieci, gdy patrzą na swoich braci...





~ P.

23 komentarze:

  1. Ciekawy wpis. I trochę mi wstyd, że zaczęłam w którymś momencie traktować moich chłopaków jak "obiekt zbiorowy". Od dzisiaj dopilnuję, żeby codziennie mieć z nimi chwilę sam na sam... Dzięki za przypomnienie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo łatwo się w tym pogubić :) Ale widzę po moich dzieciach, jakie ważne są dla nich te "prywatne" chwile :) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Pati jak Ty przepięknie opisujesz ,jakie cudne zdjęcia,aż trudno oderwać się od nich...można patrzeć i patrzeć...Brawo dziewczyno ,super ze tak fantastycznie ,choc nie bez trudu dajesz sobie radę.Podziwiam Cię i dalszych sil życzę .Ciocia Ewa😁

      Usuń
  2. jak zawsze cudnie się czyta - jeszcze piękniej chwytasz za serce gdy wszystko to , całą tę Waszą miłość tak ślicznie opisałaś. Rewelacyjna relacja - jak Tobie się to udaje to pełna podziwu jestem.Cudnie - pozdrawiam serdecznie życząc coraz piękniejszych relacji i nocy spokojnych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że im tak zostanie :) Dziękuję! A te noce spokojne oj, by się przydały ;)

      Usuń
  3. U nas brzuszkowy dopiero się pojawi.. ciekawa jestem do końca reakcji kuby.. 6 lat różnicy to sporo..
    Miło się na was patrzy... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I Wam życzę powodzenia :) Będzie dobrze! Byle starać się po równo uwagę dzielić :)

      Usuń
  4. ja to sie bardzo boje reakcji mojego dwuletniego mami-synka...za kilka dni bedzie starszym bratem i chciałabym zrobic wszystko zeby nie odczuł ze kocham go mniej czy coś... ale mam nadzieje ze wyjdzie dobrze i mlodszego tez zaakceptuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze będzie. Angażować, dużo rozmawiać, pytać, a poczuje się potrzebny. Prosić o pomoc, opiekę nad młodszym. Trzymam kciuki!

      Usuń
  5. Uwielbiam Was czytać! Aż szkoda, że tak rzadko, bo codziennie tu zaglądam z nadzieją na nowy wpis. Podziwiam ogarnięcie piątki dzieciaczków i ogromnie kibicuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, ja też tęsknię za częstszym pisaniem.. ale ciężko póki co. :D Co tu dużo mówić ;)

      Usuń
  6. patulku nawet nie wiesz jaka radosc zrobilas mi tym wpisem, tak sie wzruszylam ,jak zawsze zreszta ,ale juz nie chce zachwalac,przechwalac i slac ochow i achow ale naprawde jestescie WIELCY naprawde.dzieciaczki masz slodkie -cala piatke -.i po raz kolejny prosze ,jak juz "ogarniesz to wszystko " to prosze cie pisz pisz pisz ,tak cudnie sie ciebie czyta ,zreszta to nie tylko moja opinia ,jest nas wiele ,chcemy cie czytacccccc duzoooo ,kocham mocno -icia-

    OdpowiedzUsuń
  7. Ryczę jak bóbr ze wzruszenia... Przeżywam to na bieżąco, bo dopiero co Starszak witał 4 miesiące temu siostrę. I jest tak samo :) Jak troszczy się o Młodą i o nią dba pokazuje mi, że są w pewnym sensie częścią siebie nawzajem, a jak ukradkiem chowa się z jej gryzakiem albo mówi, że woli w tym momencie zrobić coś innego pokazuje, że jest po prostu sobą :)
    Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jeden z Maluchów jest bardziej podobny do Filipa a drugi do Maksia :) Czyli, że co, że dopiero szóste będzie podobne do Felka? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję! Tak, jeden istny Filip (Gucio), drugi (Leo) to istny Maks :) Szóste się okaże :P hahah ;)
      Dzieci to cudne doświadczenie...

      Usuń
  8. A co to za rogal?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poofi :) Poduszka do karmienia, ale za ciasna dla mnie, za to jest idealnym rogalem - kojcem dla maluszka ;)

      Usuń
  9. Pięknie piszesz o trudnościach każdej mamy, której brak zdolności rozdwojenia się, roztrojenia czy też rozpiątnienia ( ? czy taki wyraz w ogóle istnieje ? :D ). To wygospodarowanie indywidualnego czasu dla każdego jest czasem bardzo trudne, o tak. Ze zdjęć widać, że wśród Braci Be króluje miłość wzajemna, wręcz czuć to ciepło. Wspaniałą jesteście rodzinką. A dla Ciebie, PrzeDzielnej Mamy ślę stos uścisków !!!! Świetnie dajecie sobie radę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. wow, fantastyczna ekipa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna rodzina :). Tyle miłości w jednym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna rodzina :). Tyle miłości w jednym miejscu.

    OdpowiedzUsuń