piątek, 8 stycznia 2016

Dwa Okruszki i My, czyli… da się! :D


     Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale… okazuje się, że minął już miesiąc od narodzin Leonka i Gucia. Prawie cały pierwszy miesiąc życia moich Okruszków! Nie wierzę, nie dowierzam, nie chcę uwierzyć, że ten najcenniejszy, najbardziej "żabkowy", najpierwszy czas mamy już prawie za sobą… całe szczęście, że ten, który trwa teraz, jest jeszcze piękniejszy - taki paradoks macierzyństwa, prawda..? Że coś się kończy, coś się zaczyna, a to coś wymazuje, zastępuje powoli wspomnienia tego, co wcześniej… bez końca…




     Tyle razy przez ten miesiąc chciałam do Was coś skrobnąć, miałam tyle myśli, którymi chciałam się z Wami podzielić, tyle zdjęć z pięknymi momentami najpiękniejszego czasu, który spędzaliśmy razem, ucząc się siebie nawzajem, powoli, powolutku odnajdując w nowej rzeczywistości… ale nie dałam rady. Chociaż maleństwa mam grzeczne nad wyraz, szczególnie w dzień, i zdecydowanie mogę uważać się za bezbrzeżnie szczęśliwą, spokojną i względnie nawet wyspaną (chociaż nie dziś ;) ), to nadal "wszystko" robię na raty. Choćby ten post - piszę już trzeci dzień i i tak wydaje mi się to niezłym wyczynem! Zdarza się, że najpierw w pośpiechu myję zęby, by dopiero za trzecim lub i piątym podejściem do łazienki ostatecznie zdołać się przebrać z piżamy w jeden z wielu dresów i zadbać o pozostałe części ciała, np uczesać włosy ;) Zajmuje mi to nieraz pół dnia. Ale myślę, że nie tylko podwójne mamy miewają takie kłopoty ;) Miałam tak nieraz i przy jednym maleństwie.
Natomiast też muszę przyznać: z dnia na dzień jest coraz lepiej, coraz sprawniej nam idzie ogarnianie się wzajemne, coraz częściej można rozpoznać pewną regularność w rytmie dnia… a to pozwala na lepszą organizację. Nie chcę zapeszać, ale wychodzimy chyba powoli z naszego grajdołka rozmemłania i chodzenia w piżamach do 16, dlatego możecie się spodziewać całego nawału wpisów "ku nadrobieniu"… wiele mam do opowiedzenia!

Ale od początku… najpierw Wam kogoś przedstawię :) Najmłodsi członkowie naszej rodzinki… i najmniejsi bohaterowie boskiego bloga - Gustaw i Leon! I ich pierwsze zdjęcia - tuż po porodzie <3




    Istny cud! Do dzisiaj patrzę na nich - razy dwa - i nie mogę uwierzyć, że to moje… Jak one się zmieściły w moim brzuchu? Jak ja, moje ciało, dałam radę wykształcić dwa tak idealne, małe człowieczki? Te główki idealne, te paluszki wszystkie, paznokietki równiuteńkie? Te buźki - tak piękne obie, a tak zupełnie inne..? Nie wiem, nie mieści mi się to w głowie. A jednak - są i to jest dowód niezbity na istnienie czarów, przynajmniej w moim życiu…

Gucio


Leo


Leo


Gucio


Gucio


I moje szkrabki miesięczne - całkiem przytomny wzrok, prawda? :D

Gucio


Leo




Leo


     Dostaję od Was wiele pytań, na które będę stopniowo odpowiadać. Ale najczęściej pytacie, jak sobie radzimy - a zdaję sobie sprawę, że dla zdecydowanej większości posiadanie pięciorga dzieci, do tego pięciu synów, zdaje się być niezłym wyczynem graniczącym z niemożliwością, względnie z groźbą rychłej choroby psychicznej… Szczególnie, że to najmłodsze jest RAZY DWA… Dlatego kilka słów o naszej rzeczywistości. Mogę z ręką na sercu powiedzieć - zdecydowanie dobrze, że nastawiłam się na totalny Armageddon. Ale wcale nie dlatego, że się sprawdziło moje czarnowidztwo!


     Wiele razy Wam pisałam, jak obawiam się narodzin bliźniąt - tak bardzo, że nie robię planów, nie zastanawiam się, jak się z maluszkami ogarnę. Postanowiłam przyjąć rzeczywistość taką, jaka nastąpi. Nastąpiła… i zaskoczyła mnie. Pozytywnie! Wcale nie jest tak straszna, nie ta trudna, nie tak niedospana, jakiej się spodziewałam. Na palcach jednej ręki mogę policzyć momenty bezradności, gdy oba maluszki płakały, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić, by naraz dwójkę uspokoić.  Poradziłam sobie, chociaż przez moment ryczeliśmy we trójkę i musiałam dwutygodniowe szkraby nakarmić naraz, bo oczywiście, nic innego nie mogło ich uspokoić. Owszem, wyżyłam się wtedy na mężu, który akurat, oczywiście, był poza domem. Wybaczył mi ;) ale wniosek był jeden.. DA SIĘ!

Nie wiem jak wy, ale jestem totalnie nieodporna na płacz takich tyciaków nowonarodzonych… totalnie panikuję i chciałabym od razu zaspokoić każdą potrzebę, bo aż mnie nosi ze stresu wtedy. A jak to zrobić, gdy jestem sama, a tu dwójka naraz tak samo żałośnie domaga się uwagi? Nauczyłam się więc nosić dwóch naraz, a przynajmniej lulać na siedząco ;) Albo jednego karmić, a drugiego wyciszać smoczkiem w międzyczasie… i powiem, podsumowując: nie jest to wcale ani trudne, ani skomplikowane.. każdy w mojej sytuacji by to ogarnął, jakby musiał. Nie ma czego podziwiać. Po prostu… DA SIĘ!



     Całe szczęście, że w tym wszystkim mogłam i nadal mogę liczyć na pomoc najbliższych. Dwa najtrudniejsze, pierwsze tygodnie, gdy dochodziłam do siebie po CC (opiszę moje komplikacje przy innej okazji), a mąż był z konieczności w pracy, towarzyszyła mi 24h na dobę najlepsza z Mam na świecie, bo moja własna. Podawała dzieci do karmienia, przewijała ze mną na zmianę, pomagała się ogarnąć w domu, gotowała nam i zajmowała się starszakami. To jest dopiero tytan pracy i wytrwałości!


Gdy mama musiała wrócić do siebie, przed Świętami mąż już mógł być z nami z powrotem. Dlatego nie widzę jakiejś wielkiej swojej zasługi - w końcu niemal zawsze jest obok mnie jeszcze jedna para chętnych do utulania ramion. Co prawda ten błogostan będzie trwał jeszcze tylko do końca weekendu, bo potem niestety koniec urlopu tacierzyńskiego… ale już wiem, że dam sobie radę i nawet nie będę wyć do księżyca. A czemu? Los jest dla mnie łaskawy - dzieci, przynajmniej póki co, naprawdę są cierpliwe i dają mi się względnie wysypiać, przynajmniej co drugą noc ;) I w dzień śpią nadal sporo, co daje mi ogarnąć siebie i wszystko wokół nawet, gdy zostaję sama. Zaczęłam nawet jak szalona piec ciasta, bo non stop mam ochotę na coś słodkiego…
O właśnie, jest coś, co mnie totalnie zaskoczyło: jestem ciągle głodna. CIĄGLE. Organizm mój ma wyraźne zapotrzebowanie na ogromne ilości jedzenia, pewnie dlatego, że karmię wyłącznie piersią (raz na dobę podaję odrobinę mleka modyfikowanego w celu przyzwyczajenia doń młodych na wypadek, gdyby kiedyś ta rzeka mleka całkiem znienacka wyschła ;) ). Ale ta żądza jedzenia jest nieprawdopodobna - non stop jem i nigdy nie jestem najedzona :P I nie trzymam diety… uwierzcie mi, to byłoby nie do zrobienia :D Jem zatem niemal wszystko, z czekoladą na czele ;) I Bogu dzięki, ale maluchy znoszą moje kulinarne ekscesy doskonale! Inaczej umarłabym z głodu, to pewne…

Odnośnie karmienia - pisałam Wam wcześniej o moich obawach, że będę musiała zmierzyć się po raz pierwszy z karmieniem mlekiem modyfikowanym. Nigdy dotąd nie musiałam tyciaków karmić z butelki… i po prostu nie wiem, jak to się robi. Jak uspokoić płaczące z niewiadomych przyczyn dziecko, nie mając piersi, najlepszego lekarstwa na całe zło? :D Nie mam pojęcia, serio! Ale całe szczęście i tym razem nie musiałam walczyć o pokarm - po prostu jest, pojawił się niemal od razu i wystarcza chłopcom spokojnie. Nie gloryfikuję, broń Boże, KP - ale bardzo się cieszę, że nie muszę kombinować, jak w środku nocy podgrzewać mleko dla bliźniąt trzy piętra niżej ;) ogromna to dla mnie wygoda! A maluszki na samej piersi przybrały ponad 1kg w ten miesiąc - to ponad 30% ich wagi urodzeniowej. Czyli najadają się!
Po raz kolejny: DA SIĘ :D


   Krótko mówiąc… doskonale wiem, jak to jest, gdy los nagle stawia cię przed ogromnym - bo podwójnym wyzwaniem. Ja miałam trzech synków w domu, gdy los postanowił mi zesłać jeszcze dwóch. Nie wiem, czym na Nich zasłużyłam i pierwotnie byłam bardzo przerażona… i pewna, że sobie nie poradzę, że to zbyt dużo nawet jak na mnie. A dzisiaj wiem…strach ma wielkie oczy, a strach oswojony jest zdecydowanie tylko cudowny. Musiałam być bardzo grzeczna, że taką boską dostałam nagrodę… razy dwa. Dotąd nie miałam chwili zwątpienia i chociaż wiem, że będzie z czasem coraz trudniej, gdy maluszki będą mocno ruchliwe, wiem, że nie ma się czego bać. I ktokolwiek by kiedykolwiek był w podobnej sytuacji, niech wspomni moje słowa… DA SIĘ!

~ P.

46 komentarzy:

  1. Ależ gloryfikuj KP bez przeszkód ☺☺☺ bo to najlepszy na świecie pokarm i przytulanka ever ☺☺☺ żeby mleka starczyło, żeby piersi były dobrze stymulowane i w razie potrzeby zwiększały produkcję, nie zwiększaj podawanej ilości mm (najlepiej nie podawać wcale, jeśli nie ma potrzeby). W razie czego udaj się do certyfikowanego doradcy laktacyjnego ☺ lista takich jest w do znalezienia w necie. I powiem Ci, że Cię bardzo podziwiam i mocno kibicuję!!! Jesteś cudowną mamą! ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale cudni matko :) Dajesz radę to super:) mam takie pytanie jak sprawują się buteleczki i smoczki suavinex? niedługo będe dla córci z brzuszka coś kupowała i zastanawiam się nad nimi, czy warto, bo jednak sa 2 razy droższe niż z innych firm. Daj znać co potrzebne dla takiego maluszka/ maluszków-niezbędnik. Rodzę w kwietniu i powoli już cos zaczynam kupować. Po 4 latach wyszlam z wprawy :P >WERKA<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suavinex na razie smoczki używam i są super - te anatomiczne, inne nie wiem. Butelki tak samo :))

      Usuń
  3. Nareszcie Okruszkowy post ! Przepiękne są Tyciaki, przesłodkie :) I są od siebie bardzo różni, przynajmniej wizualnie :) A Ty jesteś Przedzielna ! <3 Samych przespanych nocy i spokojnych dni dla Waszej boskiej familii ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteście wszyscy niesamowici!! Aż miło się czyta a Okruszki są mega słodkie 😊😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje,że tak świetnie dajesz sobie radę! Jesteś dla mnie Mistrzynią Macierzyństwa w tym momencie :) Ogarniać 3 starszaków i 2 bliźniaków, niesamowite! Jak jest mi czasem ciężko z moim jednym 8 miesięczniakiem (6 kor) to zawsze wspominam Ciebie i od razu mam więcej sił :) Powodzenia na dalszej drodze, także tej mlecznej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe - z jednym dzieckiem to jak na wakacjach ;) To taki żart, bo taki maluch to ciągle do zabawy mamę ciągnie :)) Zamiast takiego brata ;) Trzymaj się, kochana!

      Usuń
  6. A ja się pod tym podpisuję. To nie jest żaden wyczyn wbrew pozorom, to kwestia opanowania sytuacji nie do opanowania;)
    Czytałam wcześniej o Twoich obawach i cieszę się, że przestałaś się w końcu nastawiać na cokolwiek. Z bliźniakami ciężko ustalać plan A lub B...
    Działa się intuicyjnie. Gratuluję. Test na super BOSKĄ MAMĘ, po raz kolejny zaliczony. Będzie coraz lepiej :-) i piękniej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez podpisuje sie pod tym: Da sie! Wszystko to kwestia poukladania sobie wszystkiego w glowie i w zyciu! Nie nastawiac sie, nie sluchac ze bedzie tak czy siak. Sluchac maminej intuicji i plynac z pradem...czego codziennie zycze z calego serca! Mama blizniakow Leoska i Bruna:))

      Usuń
    2. O, to ja się powinnam podpisać Mama Bliźniaczek. Pozdrawiam inne multiMamy :-)

      Usuń
    3. Pozdrawiam, multimamy!!! Dziękuję za słowa wsparcia :)

      Usuń
  7. Brawo!! Niesamowite szczęście i wyzwanie, gratuluję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję :) Napisz jeszcze koniecznie, jak starsze dzieci radzą sobie z nowym rodzeństwem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. DZIĘKUJĘ!!! nie masz pojęcia jak pokrzepiająco podziałał na mnie ten post... aktualnie jestem w trzeciej ciązy, bliźniaczej :) ale mnie los postanowił obdarować 4córkami:)) róż zatem zagości w naszym domu na dobre! mąż jeszcze do siebie dochodzi po tej rewelacji odnośnie płci... ale dla mnie tylko liczy się szczęśliwe rozwiązanie i zdrowe dzieciątka. powodzenia Kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajuś no widzisz, jest sprawiedliwość gdzieś na świecie ;) tzn równowaga :D Masz rację, chociaż ciężko się pożegnać z jakimiś tam marzeniami, to jednak najważniejsze jest zdrowie. Buziaki i pozdrowienia!

      Usuń
  10. jestem pod Mega Mega wrażeniem. I trzymam kciuki aby słoneczko dla Was świeciło każdego dnia

    OdpowiedzUsuń
  11. Zazdroszczę Ich! są piękni! My ponad dwa lata i nic..dlatego się poryczałam jak zobaczyłam te fotki...Cieszcie się sobą :)

    Niania Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli nie możecie zajść w ciąże to polecam NAPROTECHNOLOGIE! to jest bardzo skuteczna metoda leczenia przyczyn niepłodności. Wiele par nie mogło a dzięki naprotechnologii udało się :) polecam poszukać w internecie więcej informacji :)

      Usuń
    2. Nianiu Aniu… trzymam mocno kciuki - i wierzę, że się uda! Przesyłam podwójne fluidki :D

      Usuń
  12. Pati! Z całego serca gratulujemy i życzymy dużo zdrowia zarówno Tobie, jak i maluszkom. Twoi mali mężczyźni są uroczy. Śliczne masz te bliźniaki. Trzymajcie się ciepło! Pozdrowienia z Podkarpacia- kuzynka Edyta z rodziną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wzajemnie, pozdrowienia!

      Usuń
    2. dziękujemy! Na serio pięknych masz chłopców. Maluszki urocze. Ja już zapomniałam jak to jest tulić taką maleńka istotkę. Moje maluszki już duże, bo Narcyzek ma 7, a Wika 5 lat. Choć dla mnie i tak pozostają maluchami. Gdyby nie zaawansowany wiek może skusiłabym się na takiego maluszka. Jeszcze raz trzymajcie się wszyscy zdrowo!

      Usuń
  13. Brawo! Taki spokój bije z tego wpisu! i radość!! Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gratuluję, ogrom szczęścia (z pełną świadomością trudów) dech zapiera :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Serdecznie gratuluję:)
    Cudne maleństwa i faktycznie inne:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sama mam 3 synków - w różnym wieku i wiem, że trzeba jakoś się przeorganizować żeby wszystko ogarnąć, a przy 5 dzieci i to jeszcze kiedy ma się bliźniaki, to już w ogóle potrzebna jest odpowiednia taktyka i organizacja. Życzę Wam jak najlepiej i uściski dla takiej dużej i fajnej rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super, podziwiam Cię kobietko ��
    A data urodzenia synkow jest najlepsza na świecie (też się urodziłam 8.12). Nie wiem czy ja bym dała radę ale jak ty dajesz to znaczy że da się ��
    Trzymam kciuki za resztę wspaniałych dni

    OdpowiedzUsuń
  18. Naprawdę piękne maleństwa, życzę ci powodzenia! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Koniecznie muszę to napisać. Kompletnie przypadkiem Was spotkałam. 3 tyg. temu zaczęłam czytać wpisy od końca a właściwie od początku! Serio, wszystkie! Poza cudnymi uszytkami dałyście mi obie cały ogrom inspiracji, pokrzepienia i postanowień noworocznych! :) Czuję się jakbym skończyła książkę i poznała bohaterów osobiście ;) No musiałam to napisać! A Tobie Patrycja wysyłam całe morze pozytywnych myśli z górskiego końca Polski. Okruchy są boskie :)
    Olga

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudny wpis, cudne okruszki i cudna rodzina!!!
    Kobieto dajesz radę, wiedziałam, że tak będzie i nigdy w to nie wątpiłam :)
    Trzymaj tak dalej :D
    Za Wami pierwszy miesiąc, a przede mną jeszcze miesiąc ciąży i synuś będzie z nami :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak ty to robisz ja mam dwie corki czterolatke i mlodsza co ma 3 mc i jak sie zajmuje jedna to mam wyrzuty sumienia ze druga zaniedbuje masakra i tak od 3 mc juz. A maluszki bez problemu smoczek biora bo u nas tez pierś ale smoczka niechce pluje nim i ma odruch wymiotny a czasem by sie przydal. No i najlepiej spi sie na raczkach mamy, lozeczko jest beeeeee nie wiadomo czemu niechce tam spac. Pozdrawiam mama Marceli i Tosi

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam 23 lata i 3.5 letnie bliźniaki. W ciąży wazylam 60 kg przy wzorscie 155. Dzieci urodziły się ponad 2 kg. Czytając Pani blog przypomniałam sobie pierwsze chwilę w domu z moimi chlopczykami tyle niepewnych chwil w trakcie ciąży i zaraz po Ale dałam rady i teraz jak patrzę jak się razem bawią, budują z klockow, ,haka jest ogromna więź między nimi, jeden za drugim by w ogień skoczył choć są też chwilę kiedy w ruch idą zęby albo pięści. Cieszę się że ich mam są zdrowi i ze mogłam mieć takie szczęście jakimi są bliźniaki!

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam was!
    Te wasze maleństwa.. miodzio

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratuluję i chylę czoła! :-) Ja mam dwulatka i 2-miesięcznego szkraba. Też karmię piersią i też prawie nigdy się nie najadam i ciągle mam ochotę na coś słodkiego tylko, że ogranicza mnie dieta bezmleczna bo mały ma alergię. Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń