piątek, 16 października 2015

Stan (podwójnie) BŁOGOSŁAWIONY, czyli… GERIATRIA PARTY!


     Dziś w repertuarze moja własna, prywatna ściana płaczu, bo jak się nie wygadam, prawdopodobnie uschnę jak śliwka, albo odwrotnie, napęcznieję od żalu nad samą sobą jak balon. I pęknę (choć pękać zamierzam za jakieś sześć tygodni ze zgoła innego powodu ;) ).

Zapraszam na przegląd dziesięciu ciążowych upierdliwości do granic!




     Podwójna ciąża dokonała w moim organiźmie cudu. Piękne to wszystko, naprawdę. Dwa dzidziusie, maleńkie skarbeluńki, podwójna radość, kolorowe balony, tęcza i cukierkove love (kocham to "ve" :P). Skarpeciuszki na brzuszku, słit focie brzucha co tydzień i niekończący się korowód pięknych ciuszków, akcesoriów niemowlęcych, przeuroczych "masthewów" i ckliwych programów o porodach. I wszystko wzrusza, od żebrzącego cygana po reklamę rajstop. Oh yeah.
Cudowny rzyg tęczą i łzy wzruszenia na koniec.
Ale nagle zdałam sobie sprawę, że ten cud ma swoje drugie, wkurzające - lekko mówiąc - oblicze. Nagle, w czwartej ciąży mam przyjemność doświadczać cudownych "uroków", o których dotąd nie miałam pojęcia - a miałam siebie za całkiem zaznajomioną z tematem mamuśkę!
I powiem wam… It's official: MAM DOŚĆ! Czuję się jak geriatryk przy obchodzie:

- Panie doktorze, tu strzyka, tu boli, tu ała... pan da tabletkę na to.
- A to na co tabletka? O, to mi się przyda, to też mam.
- A masaż może zapisze?
- A buta mi zawiąże?

No istny cyrk! Ja, istota niezależna, silna i wytrzymała, a przede wszystkim optymistka bez granic, ostatnimi czasy nie robię nic innego jak tylko marudzę i narzekam. A czemu? Oto przegląd moich cudownych dolegliwości!


Po pierwsze: SKURCZE PRZEPOWIADAJĄCE

Co bardziej szczęśliwa przyszła mama pozna je mniej więcej od 30tc - i tak do końca, kilka razy dziennie. Przerazi się, poleci po nos-pę, inne rozkurczowe cholerstwa, a w szczęśliwej sytuacji (bezdzietnej ;) ) nawet położy się do łóżka na parę tygodni, choćby w celu odpoczynku.
Otóż nie wszyscy mają tyle szczęścia. Będąc matką trójki dzieci, do tego posiadaczką niebywale skłonnej do kurczenia się macicy, jak ja, przepowiadające skurcze poczujesz od 15tc. I do końca ciąży, coraz częściej, wręcz - nieustannie będziesz je odczuwać. Od 18tc przestaniesz się martwić, ok 23 przyzwyczaisz się i nospę będziesz nosić ze sobą w każdej torebce, bo łatwiej przeżyć z nospą intensywne, wciąż zabiegane dni. W końcu przestaniesz na nie zwracać uwagę i będziesz udawać, że nic się nie dzieje, bo przystawanie co kilka kroków wygląda co najmniej dziwnie. A, sorry, chcesz przecież zachować jakieś pozory normalności, nawet wbrew nienormalnemu wyglądowi ;)
Także zaciskasz zęby i starasz się nie myśleć o tym, że właśnie niesiesz dwunastokilową, twardą dynię zamiast brzucha!

Po drugie: BEZSENNOŚĆ

Zmora! ZMORA! Wieczorem, zmęczona jak koń po westernie, uśpiwszy dzieci padasz na kanapę i nie masz siły wstać. Siłą woli zmuszasz się i przetransportowujesz na łóżko. I zonk, nagle koniec senności. Ale co tam - dobra książka przed spaniem, nagroda za cały, zabiegany dzień, nie jest zła. Po kilkunastu kartkach odpadasz. I budzisz się… po godzinie, na siku. Przy odrobinie szczęścia udaje ci się ponownie zasnąć już po niespełna pół godzinie. Do czasu, gdy nagle ze snu wyrwie cię niesamowicie pilna, ostra myśl, o rzeczy tak dalece ważnej, jak na przykład, pierwszy z brzegu: MAKS DO SZKOŁY MA JUTRO PRZYNIEŚĆ PORA NA SAŁATKĘ! A Ty, żałosna istoto, nie kupiłaś pora. I zonk, nie ma spania. Do rana kombinujesz, jak tu uporać się z tym Armageddonem. W końcu dziecko bez pora w szkole to nie jest sytuacja, której możesz w pięć minut zaradzić, kupując go w sklepie koło szkoły, no jak, to byłoby zbyt proste. I zupełnie niewarte przewracania się z boku na bok. A Ty już przecież cenisz tę cenną, codzienną rozrywkę…
Powodów niespania o magicznej trzeciej nad ranem jest mnóstwo. Jaki kolor ściany nad dziecięcym łóżeczkiem, jakie produkty zamówić w szwalni na najbliższy event, drobiazgowo opracowywany plan zagospodarowania kotłowni, itp, itd.
Od biedy przeszukujesz w myślach kosz na brudy, poszukując bluzy, którą dziecko zgubiło jakieś trzy tygodnie wcześniej, bo cię olśniło, że może tam właśnie się znajdzie.
W końcu, zabiegana, w ciągu dnia nie masz na czasu, by o tych pierdołach myśleć… lepiej poświęcić dwie, trzy godziny snu. Ale co to za problem. W końcu udaje Ci się zasnąć. To nic, że zwykle jakieś 15 minut przed budzikiem, albo…

Po trzecie: Nocne SKURCZE ŁYDEK / UDA / RĘKI 

AAAAAAAAAA! Nic nie boli tak jak taki skurcz - wiem to od niedawna! Do tej pory z reguły udawało mi się reagować w porę, powstrzymywałam skurcze i nawet, jak mnie któryś złapał - to mijał szybciutko. A tu zonk. 4 minuty paraliżu, bólu wszechogarniającego, skowytu i paniki, bo co to się dzieje, noga wykręca się sama jak głowa Emily Rose na egzorcyzmach. OMG. A po wszystkim - ulga i zakwas, który nie mija mimo masaży, rozchodzenia, czasu. Mija trzeci dzień, noga sztywna nadal i nadal boli jak - wypisz wymaluj - SKURCZYsyn ;) Czuję się jak paralityk! Wejście po schodach? Zapomnij! Bujasz się jak kaczka, stąpając powoli, ale bynajmniej nie jak dama, tylko jak żałosna Wańka - Wstańka, wzbudzając litość przechodniów.
A ty nienawidzisz litości. Jesteś przecież cyborgiem - to nic, że w ciąży! Więc ugryziesz, jak ktoś zaproponuje wniesienie ci zakupów do domu!


Po czwarte: SNY

Żadne horrory, żadne masakry, żadne wojenne dramaty nie przygotują cię na to, co spotka cię w nocy, gdy będziesz w ciąży. Prawdopodobnie przeżyjesz wtedy wszystko, od doświadczenia latania na miotle i rakietą na Marsa, przez eksplorację kosmosu, krwawą śmierć wszystkich członków rodziny, inwazję zombie, aż do zalania mieszkania przez wkurzającego sąsiada, gdy sufit spadnie ci na głowę. Ale najgorsze są sny, w których rodzisz. I teraz dwa scenariusze: dziecko jest zdrowe, kwili ci cudowne arie do ucha, rozgrzewa cię swoim ciepłem, ze szczęścia odpływasz, budzisz się, a tu zonk - dalej masz brzuch i jeszcze z dwa miesiące musisz sobie na to szczęście poczekać - w bólach!
Albo jeszcze gorszy - scenariusz drugi, w którym z maluchem jest coś nie tak, albo z tobą. Albo w ogóle nie rodzisz malucha, tylko skarlałego, potwornego koto - psa, na przykład.
Do wyboru, do koloru, co noc nowa historia, jak autostopem przez galaktykę. Wyobraźnia nie śpi!


Po piąte: NEWRALGIE

Nawet sobie nie zdawałaś sprawy, że masz takie mięśnie w ciele. A tu proszę, same postanowiły o sobie przypomnieć. Ucisk macicy na żebro i ból promieniujący aż do kręgosłupa? Ależ proszę. Albo na kość ogonową czy jakiś nerw, powodujący chwilowe "wyłączenie" czucia w nodze, przez co albo kurczowo się czegoś w ostatniej chwili złapiesz, Bogu ducha winnego przechodnia na przykład, albo kolczastej róży, albo rymniesz jak długa. Wybór należy do ciebie!


Po szóste: BRAK DECYZJI

Oprócz typowch tajemnic bolesnych jest też szereg innych: u mnie najgorszy jest absolutny brak decyzyjności. Wybór koloru skarpetek rano sprawia trudności, ale najgorzej, gdy przyjdzie do wybierania wózka / łóżeczka / fotelika. No weź. Jak tu wybrać coś, co ma ci się podobać przez następne półtora roku - dwa lata? Tak, żeby jedno pasowało do drugiego i żebyś za chwilę nie zmieniła zdania? Jeszcze w ciąży, a panuje przesąd, że podejmuje się wtedy złe decyzje…
A teraz postaw się w mojej sytuacji: muszę na szybko doprowadzić do porządku dom, w którym zamieszkamy już za dwa-trzy tygodnie :D Wybieranie kolorów, napotrzebniejszych mebli i dodatków.. AAAA!!! Męczarnie przeżywam zatem straszliwe… do tego spierając się o każdą lampę i kolor z mężem - żyć, nie umierać ;) Prawdopodobnie przez ten miesiąc doszczętnie oszaleję ;)



Po siódme: KISIEL ZAMIAST MÓZGU

Mityczne doznanie. Ale tkwi w tym cień prawdy… przyznajmy to, mamy.
Jeśli nigdy dotąd nie znalazłaś pilota w lodówce i nie wyprałaś przypadkiem ważnej faktury w kieszeni spodni, prawdopodobnie nigdy nie byłaś w ciąży. Ja ostatnio biję rekordy ciążowego roztargnienia - zapominam, że już z kimś rozmawiałam i dzwonię w tej samej sprawie drugi raz, albo w panice pędzę załatwić jakąś sprawę, którą załatwiłam  - dzień wcześniej… beat me…
Zdarzyło mi się zwracać do męża innym imieniem :D i notorycznie mylę dzieci, na przykład denerwuję się, że Filip nie reaguje, gdy drę się - Maaaaks! Maaaaaks! ;)
Zastanawiam się, jakie jeszcze niespodzianki spłata mi ciąża, bo może być groźnie. Wczoraj włączyłam w nowym domu saunę - by sprawdzić, czy aby działa... po czym zorientowałam się, że jej nie wyłączyłam… DZISIAJ RANO. Na szczęście ma ustawiony timer i wyłączyła się sama po ustawionym czasie ;))) Ale co by było, gdyby była zepsuta??? Dlatego od tej pory nie biorę się za takie rzeczy!

Po ósme: ZMĘCZENIE

Nigdy - podkreślam, NIGDY, w żadnej poprzedniej ciąży, nie byłam tak zmęczona. Mam dni, że nie jestem w stanie wstać z kanapy, bo robi mi się automatycznie słabo, mroczki przed oczami, duszno i w ogóle strach wyjść z domu! W takie dni kąpiel, zwykłe wstawienie prania czy zmywarki jawi mi się jak przebiegnięcie maratonu - i faktycznie tak też się czuję. Koszmar. Dobrze, że mam wokół kogoś, kto może mi pomóc np odebrać dzieci, gdy wiem, że nie dam rady wyjść z domu. Ale nie poprawia mi to samopoczucia, zdecydowanie - NIE! Czuję się już jak niepełnosprawna, zdana na innych istota i jako, że na codzień jestem kulą energii - bardzo źle się z tą niemocą czuję. Ale cóż. W myśli mam wtedy, że żywię niniejszym dwie małe istotki w środku, które coraz bardziej dają o sobie znać i mają coraz większe potrzeby… a na niczym mi tak nie zależy w tej chwili, jak na tym, by donosić do bezpiecznego terminu i by dzieciaczki urodziły się zdrowe. Dlatego coraz częściej zaszywam się na całe dnie bezczynności w domu i chłonę programy o ciążach z zaskoczenia i inne boskie produkcje, które - jak to mówi mój D - robią mi wodę z mózgu ;)
Na szczęśćie także CZYTAM - OMG, to genialne, bo pewnie po urodzeniu dzieci książki będą zapomnianym luksusem :D

Po dziewiąte: TOTALNA NIEZBORNOŚĆ

Zawiązanie butów, zwykłe czynności wymagające schylenia się, a nawet przewracanie się w nocy z boku na bok - dramat. Poobijane łokcie, dłonie, kolana, golenie i piękne siniaki w dziwnych miejscach? Codzienność! Obijam się o otwarte szafki, wchodzę w futryny, jakbym nie panowała nad swoimi wymiarami i nie ogarniała przestrzeni. Najgorsze jest, że czasem zapominam, że mam tak duży brzuch… Pochylam się nad parującym garnkiem, albo oblewam się herbatą, bo dziwnie trzymam kubek. Nigdy w życiu nie byłam tak poplamiona jak ostatnio :D No masakra! Albo wydaje mi się, że przecisnę się w tłumie bez przeszkód, a trącam wszystkich na swojej drodze... Ostatnio w IKEI próbowałam przecisnąć się między dwiema kanapami. Na jednej z nich siedział pan, ale przecież, no co, ja się nie zmieszczę? I idę… biedny człowiek, w totalnym był szoku, gdy dostał "z brzucha" w tył głowy :D :D :D

Po dziesiąte: EMOCJE

Zrozum babę w ciąży, mówili. Histerie, mówili. A mnie to śmieszyło - jak wszystko, z czym dotąd nie musiałam się mierzyć. A ta ciąża - proszę bardzo, pełen wachlarz emocji, od rozpaczy nad rozlanym mlekiem do niemożliwej furii, gdy kot nie przestaje miauczeć, bo chce wyjść na klatkę, a akurat po prostu nie może. Zwykle olewam, a ostatnio mam ochotę wrzeszczeć wniebogłosy! Do tego łzy - na zawołanie, z powodu niemocy, z powodu złości, a także z radości i ze wzruszenia. Mój biedny mąż nie wie już, jak ma do mnie mówić, bo jak pytam, czy mam już jego zdaniem duży brzuch i odpowie - "bardzo!", raz się obrażam, a raz przeglądam się w lustrze z zadowoleniem… Po prostu - obłęd. Jak we wszystkim się ze mną zgadza wkurza mnie, że nie ma swojego zdania, a jak się ośmieli sprzeciwić, to albo ryczę, albo się obrażam. Żyj z taką!
A i tak najbardziej cierpią moje dzieci, co wywołuje we mnie największe wyrzuty sumienia. A jakże. Zawsze jestem niecierpliwa, ale w tej ciąży to już jest jakaś katastrofa. Strasznie szybko wpadam w złość i jak nie zareagują natychmiast - to krzyk, wymyślne kary ("nie pójdziesz na trening!" nie bacząc, że jak nie pójdzie, to z energii dom mi rozniesie ;) ) i masz, awantura murowana. A potem przeprosiny, całuski i przytulaski. Na szczęście w tym wszystkim dzieciaki mają już wyrobiony pancerzyk, ostatnio, gdy przepraszałam dzieci za swój wybuch, usłyszałam:

- Mamo, nie martw się. Nie musisz przepraszać, bo jesteś w ciąży. A wszystkie mamy w ciąży tak mają! Kolega mi mówił!

Ach, jak mi ulżyło ;) Cieszę się, że nie jestem sama ;-)


A wy, mamuśki? :D Macie tak samo? Co jeszcze niemożliwie uprzykrza wam życie? :D Ponarzekajmy i policytujmy się - ja mam już naprawdę dość :D I może poprawi mi nastrój, że ktoś ma gorzej niż ja? ;)

~ P.


40 komentarzy:

  1. Rozbroiło mnie to:
    - Mamo, nie martw się. Nie musisz przepraszać, bo jesteś w ciąży. A wszystkie mamy w ciąży tak mają! Kolega mi mówił!
    O ciekawych sprawach rozmawiają dzieci w szkole. ;-D

    Pati, to już ostania prosta...dasz radę. :)
    I jesteś cyborgiem tak czy siak. A za rok będziesz to wspominać i się śmiać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ciekawa jestem, co jeszcze o mnie opowiada w szkole ;)
      Dzięki. :*

      Usuń
  2. Mam podobnie!28 tydzień i wszystkie te historie

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałam podobnie, najwięcej dziwnych rzeczy śniło mi się przed wizytami kontrolnymi u lekarza albo po nich. Kąpałam się tylko pod prysznicem (z wanny sama za nic w świecie bym nie wstała) siedząc na specjalnym stołeczku. Nie wspomnę o niemocy ogarnięcia własnego ciała i doprowadzenia do porządku typu mycie głowy, obcinanie paznokci, golenie. Pod koniec myślałam, że do sklepu będę wychodzić w kapciach bo samodzielne założenie butów urastało do rangi mega problemu. I te zmęczenie, którego w zasadzie nikt nie rozumiał. Jak siedziałam chciała wstać, jak stałam chciałam się położyć, jak leżałam chciałam siedzieć itd. żadna pozycja nie była dobra. A już najbardziej na świecie to chyba obrzydło mi leżenie na lewym boku (zalecanym na patologii ciąży). Trzymam kciuki za terminowe rozwiązanie (ja urodziłam w 35 + 1 tyg. córeczki - wcześniaki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki za was :) Ja też chcę dotrzeć do skończonego 36tc.. to mój cel ;)
      I każda pozycja niewygodna.. zapomniałam o tym napisać :)) A to sama prawda!

      Usuń
  4. Ach, uroki ostatniego trymestru! Wszystko się zgadza. Ja bym jeszcze dorzuciła, iż co się nauczysz w ciąży to zapomnisz... Chodziłam całą ciążę na studia podyplomowe (zapisałam się zanim się dowiedziałam o błogosławionym stanie). Na szczęście troskliwy mąż (w końcu to pierworodne dziecię) od razu zapisał się również. Efekt jest taki, ze ja NICZEGO nie pamiętam... Wiem, ze jeździliśmy, jakies scenki. Pamiętam na przykład straszną zgagę, to ze ciągle bylam głodna i myślałam, że chce mi się spać. Ale wykłady? Nawet ludzi nie pamiętam... No masakra po prostu. Mąż się dziwił na początku, ale teraz ma ubaw 😊 Można to podciągnąć pod kisiel zamiast mózgu 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D To ma swoje plusy - oglądam teraz dużo filmów i czytam wiele książek - jak zapomnę zakończenie, to podwójna radocha :D

      Usuń
  5. Fantastycznie się ciebie czyta!
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie 😊 ostatnio odkryłam 2 książki, które czytałam jak 3 dni leżałam w szpitalu z wysypką (jedna z ciążowych zagadek) w pierwszej ciąży. Wzięłam je na wakacje. Ciągle się dziwiłam, że nic a nic nie zapamiętałam 😊

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. ja będąc w ciąży wypakowałam cały koszyk zakupów na taśmę, po czym, gdy przyszło do płacenia zapomniałam PIN-u ....na śmierć ...całe szczęscie miałam gotówkę...po wyjściu ze sklepu oczywiście numer PIN sobie przypomniałam :):):)

      Usuń
    2. Oj a ja zapomniałam portfela już dwa razy… i przychodzi do płacenia, a ja zonk…

      Usuń
  7. A propos kisielu w mózgu http://www.sosrodzice.pl/dna-plodu-w-mozgu-matki-to-mozliwe/
    Pati jak to nowy dom? Dopiero co był nowy pokój chłopaków a teraz będzie zmiana? Cieszą się chociaż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak się mają nie cieszyć ;) Każdy swój własny pokój, to chyba genialnie :D Też mi źal remontu w pokoju, niepotrzebnie robiłam, no ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jestem / będę w ciąży ;)

      Usuń
  8. Ja nie jestem w ciąży a też zdarzają mi się takie dni...

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie 24 tydzień i z tego repertuaru tylko skurcze przepowiadające są mi jeszcze obce. Istny cyrk poza tym. Wszystko mi z rąk leci i mimo ogromu wolnego czasu jestem jakaś taka rozlazła, że masakra :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SZCZĘŚCIARA! A o rozmemłaniu nie pisałam, ale to leitmotiv moich dni ;)

      Usuń
  10. Myślałam,że to blog o szyciu ...

    OdpowiedzUsuń
  11. a mi biust zakrywa z góry brzuch i nie jestem świadoma , ze jestem brudna :D jaki wstyd ;P
    a teraz dodatkowo wszystko i zastyga bo musze leżeć :/ i to chyba przebija wszystko,jak dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to współczuję :( i to jest coś, co mnie na szczęście omija, prikaz leżenia. Buziak!

      Usuń
  12. Pati, ja Cię od razu bardzo przepraszam, ale popłakałam się ze śmiechu czytając ten wpis. Jest boski! Idealny po prostu !!!!! W pełni rozumiem Twoją frustrację/dziką euforię/zakwasy i inne atrakcje. Wszystkie miałam w każdej ciąży po kolei, w jednej więcej, a w drugiej mniej :D Oprócz obijania się o wszystko i kłopotów z decyzyjnością, bo to przeżywam na codzień niezależnie od tego, czy jestem w ciąży czy też nie jestem ... Będzie dobrze, Kochana, dasz radę ze wszystkim ! Jesteś Super Mamą. Mąż i Twoi mądrzy synowie Cię rozumieją, więc też miej więcej pobłażliwości dla siebie samej ;) Ja najgorzej wspominam skurcze w nogach, brrr, jak to bolało :/ I też co chwila kogoś uderzałam brzuchem ;) Ścisków Moc i Buzioli Tysiące !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie martw się Pati! taki urok ciąży. Ja w prawdzie do dnia porodu chodziłam do szkoły. na szczęście jako nauczycielka. Choć w pierwszej ciąży robiłam też podyplomówkę. W sumie byłam zamotana, ale nawet- ku rozpaczy uczniów, którzy liczyli na jakieś ulgi, z strony zaciążonej belferki- wyrabiałam się z testami, klasówkami itp. czasami nie chciało mi się, ale szczerze wolałam iść do szkoły i tam odpocząć,bo w domu zamęczał mnie 1, 5 roczny synek. Poza tym zmęczona bywałam głównie popołudniami. Prawie każdego dnia padałam, po przyjeździe z pracy i obiedzie. Musiałam tak z 30 minut zdrzemnąć się. Później jakoś byłam w stanie już działać. Spać kładłam się przeważnie jak przedszkolak, po 21. Pod koniec ciąży dowaliła mi zgaga, kopniaki córci w wątrobę, żebra i inne wątpia, no i ponad 30 stopniowe upały, Choć normalnie uwielbiam takie ciepełko. Z kolei w pierwszej ciąży z synkiem to w ostanie dni zawsze zwracałam śniadanko. A mówią, że wymioty to początkowe objawy ciąży.U mnie były na końcu. No i obu przypadkach urodziłam wcześniej. Do porodu syna nawet nie miałam przygotowanej torby do szpitala. Malowałam sobie oko do pracy jak wody mi odeszły i na gwałt szukałam torby i całej reszty. No i musiałam dzwonić po męża, bo akurat był w pracy. Był nieźle zaskoczony, bo młody miał urodzić dopiero za 3 tygodnie. Za drugim razem spakowałam się wcześniej, choć i córci się pospieszyło. Tym razem obudziłam męża o północy i kazałam się wieźć do szpitala, bo miałam już dosyć bólów. No i za 1, 5 godziny urodziłam. Choć tym razem wody odeszły mi dopiero w szpitalu.
    Więc głowa do góry, za kilka tygodni wszystko wróci do normy. Trzymajcie się zdrowo i ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie, no jakbym ja miała kogoś uczyć teraz, to byłby to skandal :D

      Usuń
    2. Nie byłoby tak źle. W 8 miesiącu ciąży wpadłam na boisko i zmusiłam gimnazjalistę, by przyszedł wreszcie zaliczyć materiał na dopuszczający na koniec roku. Choć nie miał na to chęci posłuchał. Chyba przestraszył się, że zjedzą go myszy. Więc jakiś plus był mojej ciąży.

      Usuń
  14. patulku -kocham bardzo mocno. pisz jak najczesciej ,naprawde dostarczasz wspanialych emocji ,smiechu ,tak swietnie sie cie czyta.poplakalam sie ze smiechu i ze wzruszenia bo sama cie pamietam malutkie zawiniatko ze szpitala , a teraz taka silna mamcia i piekna zmyslowa kobieta / na filmie z wesela wymiatasz / serduszka dla ciebie i twoich chlopakow - wszystkich-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłe to co osoba powyżej napisała i ja się podpisuję!
      Pierwsza myśl, która pojawiła się po urodzeniu Bruna "Nareszcie się skończyło!"... Z perspektywy czasu tak sobie myślę, że się nie skończyło a trwa nadal i w sumie fajną jest przygodą:) Ciężką (a ja mam "tylko" jedno:)) ale i bardzo wdzięczną rolą.
      Mam taki obraz Ciebie jak te małe rączki po jednej i po drugiej stronie Cię przytulają:) Trzecie i czwarte całują, a piąte skacze. I tak wszyscy na Tobie <3
      No i tak sauna! Jejku jejku jak tylko dorobię się domu to na pewno z sauną:))
      Zuchy dziewczyny jesteście (i tutaj pozdrowienia dla Marty;))

      Usuń
  15. Super wpis,usmialam sie.Mialam podobnie.Koniecznie pokazuj foty pokoikow dzieci:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapomniałaś napisać o nocnym głodzie :) Twój post czytałam dzisiaj o 4:30 - zbudziłam się po 3, myślałam o stu wszystkich moich armageddonach, w końcu tak zgłodniałam, że wstałam na kanapki. A to dopiero 22tc! Co prawda trzeciej - to zawsze trochę trudniej ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to jest coś, czego nie zaznałam. W ogóle wilczy głód i w ogóle głód to zjawisko mi raczej w ciąży obce :/ Raczej muszę się zmuszać do jedzenia.. dziwne.

      Usuń
  17. Ooo tak! W pierwszej ciąży mało przeżyłam, poza standardem typu relaksować zręczność. W drugiej już było gorzej. Zaliczone wszystkie punkty! Ja w lodówce znalazłam po kilku dniach... woreczek ze śmieciami pozostałymi po wielkim gotowaniu. I niestety moje dziecię było zbyt małe (10 m-cy jak zaszłam w drugą ciążę) żeby zrozumieć choć troszkę, że mama wcale tak nie myśli :-(
    A najgorsze jest to, że po roku... część tych cudowności z listy nadal trwa! Roztrzepanie, leżące z rąk wszystko, kłopoty z zaśnięciem, decyzyjność, zachcianki i brzuch (na szczęście buty już zakładam i mogę się sama wydepilować). Także łącze się z Tobą i wywalaj to z siebie aż do totalnej ulgi! Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń