środa, 4 lutego 2015

Ferie w boskiej pracowni, czyli panda w 5 minut! :D


      Od kilku dni w Trójmieście mamy ferie! Ale tak się składa, że nie udało nam się zabukować żadnych wyjazdów idealnie w terminie, dlatego ruszamy na nie dopiero pod koniec tego tygodnia. Dla mnie, Pat, spowodowało to nie lada komplikacje, klasyczne właściwie, pt "dziecko w domu, mama w pracy". Znacie to, mamuśki pracujące, prawda? Jednym słowem: MASAKRA!





      Moje starszaki, czyli Filip lat 8 i Maks lat prawie 7, są, co prawda, już absolutnie samodzielne i rozgarnięte, do tego stopnia, że aż się ich boję czasem... Rozbrajają mnie całkiem teksty: "Mama, daj mi kluczyki do auta, bo chcę iść po słuchawki i posłuchać muzyki z tableta", albo "Mamo, naprawdę możesz iść sama po ten piasek dla kotów. Przypilnujemy Felka. Nawet go wycierałem ostatnio".. ale przecież ich w domu samych nie zostawię. Nawet wiedząc, że bez mojej kontroli na pewno cały dzień graliby na XBOXie albo oglądali mecze, czyli ryzykowałabym ewentualnie ich zapaleniem spojówek i przykurczem kciuków.. No, ale jednak NIE. Mogliby np chcieć zrobić sobie "rosołek" na obiad, czyt. kostkę rosołową rozpuścić w wodzie (tak mnie własny syn uczył rosół robić, przy sprzedawczyni w Biedronce ;) Kto go tego uczy!? Reklamy chyba!), albo kogel mogel blenderem... aaauć, już widzę wkręcone weń paluszki ;) Noł, noł, noł. Na moje oko, to do osiemnastki posiedzą pod moim bacznym okiem jednak :-)))
     Z drugiej strony, to absolutne wulkany energii.. szczególnie zimą! Non stop graliby w piłkę - choćby balonem, a jak balona zabraknie, to klockiem lego, maskotką, a nawet, o zgrozo, własną, brudną skarpetką... tak... to nie do wytrzymania, serio ;) Skaczą, biegają, podrzucają, kopią coś, albo pokrzykują - o, właściwie wszystko powyższe robią pokrzykując ustawicznie. Wyobrażacie sobie pracować w takich warunkach? Nie?
Zatem zapytuję się: JAK NIBY mam ich ujarzmić na 30mkw naszej boskiej pracowni, przestrzeni zaanektowanej do granic przez minky, gdzie panuje wieczny rozgardiasz i szpilki walają się po ziemi? Jak skupić ich uwagę tak, by samemu móc się skupić na pracy? :D Dobra.. odpowiedź, która nasuwa się sama - tablety. Ale ja jestem z tych, które starają się na maxa wydzielać "czas grania", wkurza mnie, jak widzę, że są totalnie wyłączeni z rzeczywistości i nie słyszą, co do nich mówię, dlatego i tym razem - potrzeba okazała się być matką wynalazków! Chłopaki znaleźli u nas książkę z inspiracjami do szycia maskotek i zapragnęli stworzyć swoje :D ;) Wprawdzie książkę tę nabyłyśmy swego czasu, bo dawno, dawno temu planowałyśmy robić warsztaty dla dzieci ;) ale chyba mamy dość własnych i nigdy się jeszcze nie przydała..  a tu proszę :D Zaskoczyły mnie własne dzieci ;)
Chłopaki na wzór wybrali "Misia Bogdana".. nam wszystkim bardziej przypominał on pandę; a ponieważ u nas w domu panuje istna "pandomania" za sprawą Felka, nie było opcji, żeby wybrali dwa różne wzory. Maks zresztą po raz kolejny dał wyraz swojej niezwykle przenikliwemu zmysłowi obserwacji i zgasił moje zapędy w sygnalizowaniu potrzeby bycia oryginalnym:
"Mamo! Przecież dzięki temu nie będziemy musieli ciągle przewracać strony!". Skapitulowałam... ale dałam chociaż dwa kolory muliny, żeby się czymś różniły ;)

 Mama, czyli ja, powycinała wszystkie elementy (jakoś miałam opory, by chłopakom dać do użytku krawieckie nożyce ;) ), wyszukałam mulinę, igły i pokazałam, jak się szyje fastrygą. Liczę, że sfastrygowane muliną dzianinowe elementy nie rozpadną się zbyt szybko ;) Ale to chłopaki dali czadu - wszystkie wystające elementy (uszka, łapki i nóżki) pozszywali sami. Strasznie to długo trwało, w wyniku wielu komplikacji (setne nawlekanie nici, pokłute paluszki, krzywe ściegi itp.) musieliśmy też zaimprowizować kilkuminutowe przerwy na tablet, czyli na podładowanie energii i złagodzenie frustracji (och, jak mi się przypomniały pierwsze próby uszycia kocyka z minky... ;) ). Zapewne po mnie i moje towarzystwo jest wyjątkowo niecierpliwe, więc musiałam ustawić przysłowiową "marchewkę" przed nosem - czyli  nagrodę w zamian za skończony projekt ;) - ale ostatecznie DALI RADĘ! Ja przyszyłam tylko oczy na maszynie, ogonki i zszyłam wszystko razem :))) Chłopaki wypychali, naszywali guziki i... mieli mega frajdę, mimo niewielkich kryzysów :D Jestem z nich superdumna! A przy okazji - na koniec stworzylam najszybszą w moim życiu maskotkę dla Felka, który po prostu nie odpuściłby swojej pandusi (setnej do kolekcji ;) ). Zajęło mi to chyba 5 minut ze wszystkim :D Jest niedoskonała na maxa, ale patrząc na warunki i czas, w jaki powstała, to jestem zadowolona. Kurczę, da się ;) zarówno wytrzymać z dziećmi w pracowni dłużej niż 1hi przy okazji coś jeszcze uszyć... ;)



Duuuuchy! :D





A tu niedoskonała na maxa, ale pandusia, która sprawiła morze radości mojemu maluchowi :D 5 minut, by wyczarować najradośniejszy uśmiech wszechczasów - wow!






A tu już pandusie w domowych pieleszach :D

Felusiowa pandomania ;)



Filip jest mega czuły dla swoich maskotek... Większość z nich ma nawet swoje kołderki i kocyki... dlatego w łóżku brakuje mu miejsca na siebie ;))


I rozbrajający, zasypiający Maksio :))



     Nie obyło się bez mojej pomocy i cóż, kurna, dużo to wtedy nie popracowałam... ;) Ale wiecie co, mam taką frajdę z tego, że im pokazałam conieco ze swojej pracy, ba, dałam odczuć, jak to jest naprawdę coś uszyć... i tak rosnę w dumę! Teraz chłopaki mówią wszystkim: "Nasza mama ma bardzo trudną pracę... strasznie trudne to szycie" ;) :D
Ale najbardziej cieszę się z satysfakcji, jaką mieli - widziałam na ich twarzach te same emocje, które towarzyszyły mi przy uszyciu pierwszego mojego uszytka w życiu... w podstawówce też to było... poduszkę jasia szyłam ręcznie ;) Ach... kto by pomyślał, że kiedyś będę się tym zajmować na codzień ;)



Byłaby to boska puenta każdego fajnego posta, ale niestety, muszę dodać coś od rzeczy ;) Otóż, boscy nasi, będzie ANONS. Otóż...

BPM jedzie na ferie! FERIE! FERIE! I są to ferie full wypas :D Czynimy w pośpiechu ostatnie przygotowania, szykujemy ostatnie paczki do wysyłki, jedną nogą dopychamy walizkę i zapinamy przy pomocy mężów.. a gdzie jedziemy? No gdzie? :D TaJeMnIcA! Takie się tajemnicze ostatnio zrobiłyśmy, że aż strach ;) Mamy boski plan - zameldować się Wam z dwóch różnych krańców ziemi... tuż po przylocie na miejsce ;) Taka EkScYtAcjA! Ale możecie już robić zakłady - where the hell are we going? :D Ku podpowiedzi - ja, Pat, przywiozę stamtąd na pewno woreczki pełne wanilii i kardamonu... a Marta ze swojej podróży - cóż, przywiezie prawie wszystko, a już na pewno o dwie walizki więcej niż planowała ;)
Mamy plan - zostawiamy Was z kilkoma napisanymi postami, które będziemy jednym klikiem publikować STAMTĄD... Żebyście mieli frajdę tak jak my :D :D :D I wracamy - już 18go lutego!
Także błagam -  klienci niech uzbroją się w cierpliwość, wyślemy wszystko jak tylko wrócimy, czyli 20go lutego. Wtedy też odpiszemy na wszystkie maile i inne niecierpiące zwłoki propozycje współpracy ;) OK? Umowa stoi? :D Tak? No to.... fruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!

~P.


5 komentarzy:

  1. Ale Felek jest do Ciebie podobny! A u Filipa jak u mojego Bartka - zabawki zajmują większą część łóżka :) Bawcie się dobrze na feriach i odpoczywajcie ile wlezie! Ja nie będę zgadywać gdzie się wybieracie bo wiem (gdzie jedzie Pat) i byłoby to nie fair, ale chętnie poczytam co obstawiają inni boginioczytacze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bawcie się dobrze, odpoczywajcie i ładujcie akumulatory. A później poproszę o przesłanie i dla mnie chociaż kilka takich porządnych, bo mi już braknie i działam na rezerwie ;-) Maskotki PRZECUDNE! Jedyne w swoim rodzaju, idealne :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, jakie piękne pandy !!!! :D Chłopaki mają dryg do szycia po mamie :)
    My też chcemy takie super pandziochy pięciominutówki :*
    Bawcie się wspaniale, Dziewczyny !!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. udanych wakacji! te pandy sa takie rozczulające!!

    OdpowiedzUsuń
  5. A co to za fajna książka z pomysłami na przytulanki jest na zdjęciu ?
    Udanych wakacji :-)

    OdpowiedzUsuń