Feluś był dla nas absolutną niespodzianką. Pewnie nie zdecydowałabym się szybko na trzecie dziecko, Filip i Maks byli już "odchowani", chodzili do przedszkola, miałam do skończenia studia, plany zawodowe powoli mi się krystalizowały (i na pewno nie zostałabym boginią przy maszynie ;) ). A tu nagle, znienacka, byłam w ciąży.. Świat wywrócił mi się do góry nogami. Wiele łez - wzruszenia, zaskoczenia, a nawet złości, bo radość przyszła na końcu. A jeszcze jak się okazało, że to trzeci chłopiec (gdy ja od dziecka marzyłam o córce) to już w ogóle byłam załamana.. Naprawdę! Wstyd się przyznać, jak ryczałam co najmniej trzy dni!
Wystarczyło jednak, by się urodził, otworzył oczy i spojrzał na mnie. To była jedna z trzech najbardziej magicznych chwil w moim życiu... Najintensywniejsze doznanie, nie do porównania z niczym innym, absolutnie z niczym. Zostałam zmieciona, porwana taką falą miłości, że aż mnie zatkało i nie mogłam wydobyć głosu. Oczy miałam pełne łez, ale żadna nie uleciała, żebym przypadkiem nie musiała mrugnąć - nie chciałam stracić ani jednej nanosekundy pierwszych chwil życia mojego syna. Wtedy i już na zawsze stałam się matką lwicą, gotową bronić swojego dziecka w każdej chwili, przed absolutnie każdym zagrożeniem. Zrobię dla niego wszystko. WSZYSTKO. I jeszcze więcej.
I dzisiaj drugi raz świętujemy tę chwilę, ten dzień.. Felek skradł moje serce wyjątkowo.. Nie wierzę w bajki, że trzecie dziecko kocha się inaczej.. ale coś w tym jest.. może to, że najmniejszy, może to, że taki drobniutki i delikatny, może to, że taki przytulak z niego, maminsynek troszkę i rozpuszczony jak dziadowski bicz cherubinek? Nie wiem sama, ale jest niesamowity :))) I nigdy nie zamieniłabym go na żadną dziewczynkę!
Wczorajszej nocy szykowałam parę dekoracji na dzisiejszy ranek - chciałam, by miał niespodziankę. Jest na etapie "Króla Lwa", zna wszystkich bohaterów bajki, zna słowa piosenek, więc dekoracje inspirowane trochę tą animacją były. Poza tym ukochane przeze mnie proporczyki, chyba najmodniejszy trend w dziecięcym dizajnie wnętrzarskim :)) Strasznie mi się podobają i po urodzinach wspaniale wpasują się w wystrój naszego dziecięcego pokoju! No i girlanda HAPPY BIRTHDAY - z tkanin :)))
Maksio śpiewa "sto lat"
"Hoham Puba, hoham Puba"
Namiot Simby!
A w namiocie...
Z samego rana - urodzinowy seans :D
Oto mały król nasz!!!
Natychmiast po wstaniu Filip stworzył laurkę - oczywiście "Król Lew"
Ostatnie dwie fotki po to, byście zobaczyli, jak fajnie proporczyki wyglądają na oknie, potem pokażę, jak prezentują się w pokoju dziecięcym. Jeśli Wam też się podobają - zrobię niedługo DIY, jak takie wykonać :)
A teraz wracam do świętowania, a raczej pieczenia ;)
Skąd jest ta zebra?
OdpowiedzUsuńZ aukcji ;) W zestawie z obrusem, talerzykami, serwetkami z motywem króla lwa.
UsuńCzwarta na pewno będzie dziewczyka, a Felek jest cudowny, taki ładny ohhhh:)
OdpowiedzUsuń:D Miód na serce!
UsuńSto lat i szczescia nieskonczenie wiele dla Najmilejszego. Pięknie wszystko udekorowane, pieknie opisane, miloscia przepelnione :-). My za 3 dni tez swietujemy drugie urodzinki :-D. Ewa
OdpowiedzUsuńDziękujemy za życzenia i również życzymy - cudnego dzieciństwa, dużo zdrowia i szczęścia :)
UsuńSto Lat, Felutku !!!!!!:)
OdpowiedzUsuńLaurka z Królem Lwem świetna !
Dziękuję - w imieniu i Felka, i Filipka :)
Usuńfajna z ciebie mama .. :) proporczyki jak z cyrku, literki przesliczne (kocham zestawienie szarości z blekitem!) i w ogole hasu-wenia!!!!!! sto lat!
OdpowiedzUsuńhazuwenia :DDDDD to jest hit!
Usuń