Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bracia i siostry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bracia i siostry. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 lutego 2016

Sukces większy niż inne

O raju, nie było mnie tu ponad miesiąc. Jakby ktoś zapytał, to z rozpędu odpowiedziałabym, że tydzień, może półtora. Cały ten czas zlał mi się w jeden, przeraźliwie długi dzień. Z mnóstwem powtarzających się obowiązków. W połowie grudnia zapadłam na zapalenie płuc i wtedy też zaczęły się komplikacje. Na pewno znacie to z autopsji: łańcuszek chorób, tata załapuje od mamy, dzieci od rodziców i przekazują kolejnym osobom dalej. I od nowa to samo.

Ostatnie półtora miesiąca spędziłam na ciągłym pielgrzymowaniu do przychodni. Znają mnie tam z nazwiska już chyba wszyscy. Zresztą na pogotowiu, na izbie przyjęć w szpitalu i nawet na oddziale laryngologicznym też. Przeszliśmy chyba przez wszystkie stadia i instytucje medyczne;-) Ale wcale nie o tym chciałam pisać. To tak w ramach usprawiedliwienia (się). Wybaczycie? ;)

Opowiem Wam o czymś, co mnie ostatnio najbardziej zajmuje, cieszy, budzi dumę. O sukcesie, który jest dla mnie większy niż wszystkie inne, które do tej pory postrzegałam jako największe.  O sukcesie, który mnie wzrusza bardziej niż cokolwiek innego. Który jest zwieńczeniem wszystkich dotychczasowych starań, trudnych dni. Który pozwala z przymrużeniem patrzeć na każdą kolejną awaryjną sytuację, który wymaga ode mnie ogromnych pokładów cierpliwości i opanowania. I którym wreszcie chwalę się bez cienia skromności.
Daje mi on poczucie dobrze wykonywanej roboty. Poczucia, że starania nie idą na marne i że dzieci realnie chłoną słowa, które im na co dzień przekazujemy. Jak takie małe gąbeczki, które absorbują z najbliższego otoczenia atmosferę, sposób odnoszenia się do siebie, wyrażania swoich emocji, werbalizowania własnych potrzeb i budowania relacji z innymi domownikami.