poniedziałek, 10 listopada 2014

bOska pracownia znów tętni życiem!



     Bohaterką dzisiejszego wpisu będzie bOska pracownia.  Przyznaję, że trochę przez nas ostatnio zaniedbana. Przeprowadziłyśmy się już prawie dwa miesiące temu i nie miałyśmy za bardzo kiedy zająć się detalami. Niemal całkowicie pochłonęły nas sprawy urzędowe i administracyjne, które momentami naprawdę nas przerastały. Piętrzące się problemy formalne spowodowały, że trochę nie starczyło nam sił na cokolwiek innego. Mówiąc wprost: oklapłyśmy i brakowało nam motywacji, żeby ruszyć dalej. 



     Wkurzało nas to nowe miejsce. Bo poprzednie urządziłyśmy z ogromną dbałością o detal, z totalnym zaangażowaniem, a tu nagle tak bez fajerwerków. Bez żadnego polotu. Narzekałyśmy niezmiernie, doszło nawet do tego, że w pracowni załatwiałyśmy niezbędne sprawy, a resztę pracy przenosiłyśmy do domu. Ten stan rzeczy trwał wprawdzie niedługo, ale jednak podciął nam skrzydła. Biznes kreatywny, a nie miałyśmy możliwości w ogole się wykazać, kolejne wizyty w urzędach spędzały nam sen z powiek. Sami więc rozumiecie, że sprawy bez etykiety "priorytet" były odkładane na później.  Czekałyśmy chyba na sygnał i to co najmnej z nieba ;-)  Aż jednego pięknego dnia, zupełnie znienacka zobaczyłyśmy TO. Kraina naklejek i dekoracji ściennych. DEKORNIK. Gdy tylko zaczęłysmy przeglądać ich stronę, naprawdę dostałyśmy oczopląsu. Chciałyśmy mieć wszystko. Dosłownie! Jak tu wybrać spośród takiej ilości wzorów i opcji?  Nie wiem, czy już kiedyś Wam wspominałyśmy, ale obie mamy trochę świra na punkcie dekoracji ściennych. Pokój moich dzieci i przed i po remoncie takowe posiadał. Takie małe natręctwo. Nieszkodliwe na szczęście ;)
Nagle ta nasza pozostawiona samej sobie pracownia zaczęła nabierać kształtów, a wyobraźnia zaczęła nam pracować jak dawniej. Musiałyśmy tylko zdecydować, czy postawić na wzory z oferty dziecięcej, czy takie już dorosłe. Poszłyśmy więc na kompromis i zdecydowałyśmy się na dwie opcje: trójkąty (w kolorach naszego logo) i wisienkę na torcie: SARENKĘ. Sarenka szybko zyskała imię SARA. Została naszym bOskim pupilem. Jak tylko będziemy robiły sesję zdjęciową, dzieciaki będą fotografowane właśnie z Sarą. Chwilę po zamontowaniu miałyśmy już do niej bardzo osobisty stosunek. Jak spojrzycie jej w oczy na zdjęciu poniżej, będziecie wiedzieli, dlaczego. 
I co najważniejsze: szafa, której bardzo nie lubiłyśmy, zyskała nowe oblicze. Tak samo komoda. 
Na rolkach zostało nam jeszcze sporo trójkątów, więc domyślam się, że niedługo obkleimy wszystko. Łącznie z klatką schodową ;-)) Co najważniejsze: marne z nas inżynierki. Prace techniczne zazwyczaj nas przerastają i mimo że często robimy dobrą minę do złej gry, lubimy być wyręczane w takich momentach. A naklejki, proszę, raz dwa i zamontowane. Bez łez, potu i krwi. Zobaczie, że poziomicę sobie nawet sprawiłyśmy na ten cel, bo uznałyśmy, że montują się chyba zbyt banalnie. To się dopiero nazywa zdolność do komplikowania sobie życia :D 

     Boska pracownia wygląda naprawdę wspaniale. Aż chce się znowu wracać do pracy ;) Przecież trzeba dokarmiać nasze bOskie zwierzątko ;)


Już same rolki z naklejkami wyglądają apetycznie.













 Poznajcie Sarę. bOskie zwierzątko. Unosi się trochę nad ziemią, jak i my ;) 




Czy te oczy mogą kłamać? 












15 komentarzy:

  1. Piękna pracownia! Aż chce się w takiej pracować. Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie :D
    W jakich kolorach macie cotton ball lights?

    OdpowiedzUsuń
  3. A skąd takie piękne naklejki??

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna pracownia a Dekornik uwielbiam od lat kilku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. super , ale jestem ciekawa jak wyglada cała pracownia , gdzie macie maszyny itp ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Sara jest prześliczna i też chcę mieć taką w domu !!!! :D
    Nawet kwiatki Wam się kolorystycznie dopasowały ;)
    Buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudnie tam u Was. Tak ciepło, rodzinnie... A sarenka przesłodka :-)
    Jeśli kiedyś przyjadę nad morze, to chyba Was odwiedzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie maja maszyn kolezanko,bo same nie szyja.No chyba,ze w domu,prawda?Wystruj pekny,ale troche jak w laboratorium,albo w przychodni,przepraszam,ale tak mi sie skojarzylo.Brakuje mi waszego szalenstwa dziewczyny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, że są. Nasza pracownia ma jeszcze drugie pomieszczenie. Więc maszyny, spokojna głowa, są i wcale się nie kurzą ;D A laboratorium czemu nie, może przynajmniej mieszanka wybuchowa z tego wyjdzie ;D

      Usuń