Dzisiaj post trochę inny :) Zdecydowanie retrospektywny, ale po prostu muszę, bo zebrało mi się na wspomnienia :)
20 października 2012 wydarzyło się w naszym życiu coś wspaniałego... wzięliśmy ślub. Ja i Dawid. Dzisiaj mija rok od tej cudownej chwili :) Z okazji naszej rocznicy dziadkowie wzięli wczoraj chłopców do siebie, mieliśmy czas na randkę :D I pierwszy raz od niepamiętnych czasów spałam do 11 - i mam czas wspominać sobie z wami tamten dzień...
Z Dawidem znamy się już prawie 14 lat. Nie zakochaliśmy się w sobie od razu, ale od razu staliśmy się przyjaciółmi. Wspólne wyjazdy, imprezy, wagary (częste :D) zbliżały nas do siebie, aż nagle, po 3 latach, uznaliśmy, że nie możemy bez siebie żyć. To było podczas wspólnego objazdu Francji i Hiszpanii na stopa. Podróżowaliśmy przez miesiąc z dwójką innych przyjaciół (Aśka, Haz - buźka!), przeżyliśmy niejedno, sprawdziliśmy się w różnych sytuacjach. Od 2002 staliśmy się nierozłączni. W 2004 pojechaliśmy na rok do Francji, tam studiowaliśmy i mieszkaliśmy razem.
Straszne te zdjęcia :DDD Ale wracam dzięki nim do cudownych czasów :D
Urządzamy nasze pierwsze francuskie mieszkanie :) Szmata, ściera i nie zabrakło kiszonych ogórków - od mamy D :D
Nad oceanem :)
Palavas :)
Wróciliśmy po roku studiów i od razu szukaliśmy mieszkania dla siebie tutaj. Zamieszkaliśmy razem, po niedługim czasie zaszłam w totalnie planowaną i wystaraną ciążę. Ja miałam 23 lata, Dawid 22. Byliśmy bardzo młodzi i bardzo szczęśliwi. Nie chciałam ślubu, nie chciałam iść do ołtarza z wielkim brzuchem... Z musu niejako zdecydowaliśmy się wziąć ślub cywilny, tak, żeby byl porządek w papierach, bo dziecko.
Jestem wierząca, ale nie praktykujemy. Bardzo wygodna postawa, powiedzą jedni, nie chcę w to wchodzić - ja bardzo mocno przeżywam moją wiarę, ale nie identyfikuję się z Kościołem. Staram się żyć w zgodzie z Dekalogiem i z własnym sumieniem. Dlatego ciągle brakowało mi ślubu kościelnego, dla mnie to było po prostu jak ostateczne zjednoczenie się z Dawidem, niepodzielne, na zawsze. Brakowało mi tego przez wszystkie lata, kiedy Filipek rósł, kiedy pojawił się na świecie Maksio, a wreszcie - Felek. Byliśmy dużą rodzinką, mieliśmy już pracę, mieszkanie, ale jedna sprawa ciągle była niezałatwiona. Ślub. Dawidowi wcale nie zależało na nim, ale mi BARDZO. Po prostu czułam, że ciągle czegoś brakuje, coś nade mną wisi, nieskończonego.
Planowaliśmy chrzest Felka i Bruna jednocześnie - Bruno to synek mojej siostry. Mamy dużą rodzinę (70os najbliższej rodziny), także podział kosztów na dwie rodziny był bardzo rozsądny. Planowaliśmy urodzystość na październik. I nagle coś mnie naszło... by wziąć ślub, tak przy okazji chrzcin chłopców - bez pompy, bez wesela, skromna i rodzinna uroczystość :) Siostra byla zachwycona, rodzice też, Dawid nie protestował, więc pozostała tylko realizacja. Uparłam się, by nie było wesela, po prostu rodzinny obiad, kolacja, 3 pieczenie przy jednym ogniu :D Cudownym trafem w oblężonym zwykle kościele 20 października było "wolne", tak samo w wybranej przez nas sali - para zrezygnowała z organizacji ślubu tego dnia.
Potem się okazało, że moja bardzo bliska koleżanka będzie mogła nam robić zdjęcia (jest fotografem), a inna koleżanka ze szkoły filmowej - nakręci nam krótki film ze ślubu - to było jak gwiazdka z nieba :)
Nawet historia z sukienką - marzyłam o białej, jak każda, ale nie chciałam wydawać dużo pieniędzy, bo wg mnie kupowanie sukienki za 4000 na raz jest bez sensu, szczególnie, że mamy ważniejsze wydatki i sporą rodzinę. Jednocześnie mój gust jest wysublimowany :D więc nie bylo to bez znaczenia, co na siebie włożę! Objeździwszy wszystkie salony nie byłam usatysfakcjonowana, musiałam - z racji krótkiego terminu - wybrać sukienkę już gotową, więc wybór był mały, a koszta i tak za duże. Trafiłam jednak na czas, gdy zamykał się jeden salon - i wyprzedawał asortyment!!! PRzeceny 80% - i za bezcen kupiłam sukienkę znanej, włoskiej marki, z prawdziwej koronki!!! SZOK! Jak ją zobaczyłam - a raczej siebie w niej - to się autentycznie na łzy popłakałam.. to była ONA. Nie jest biała, raczej srebrzysty beż.
Wszystko się idealnie składało i czułam, że to dlatego, że to była moja słuszna decyzja, by wziąć ślub :)
Nadszedł ten dzień -zdecydowanie najbardziej wzruszający dzień w moim życiu. Nigdy się tyle nie napłakałam! Łzom wzruszenia nia było końca, ryczałam oczywiście już w samochodzie, jadąc do Kościoła.. przypominały mi się wszystkie cudowne, wspólne chwile - a było ich mnóstwo... nasze pierwsze wspólne dni, pełne miłości, potem narodziny dzieci... wspólnie pokonywane różne przeszkody... słowem, rozpłakałam sobie makijaż ;)
Msza święta była zupełnie inna, niż się spodziewałam, zero pompy, ksiądz mówił wesołe kazanie inspirowane filmem "Ojciec chrzestny" :D Śmiali się wszyscy :)) Było wesoło też dzięki moim dzieciom - uparli się stać razem z nami przed ołtarzem :D Nie mogłam nawet się wzruszyć, bo ciągle pilnowałam, by byli cicho, grzeczni i nie robili zawieruchy ;) Natomiast gdy zaczął śpiewać na żywo brat mojej przyjaciółki kochanej, również Marty (mam szczęście do tego imienia ;) ) - Jacek Chwastniewski z młodego zespołu Koonst (mają przepiękne teksty), to znowu płakałam jak bóbr ;)
A potem już tradycyjnie, uroczysty obiad, kolacja, a na sam koniec - impreza w Sopocie :D Nie planowaliśmy tego, wynajęliśmy sobie na weekend apartament w takim malutkim hoteliku, bardzo klimatycznym, w Sopocie, i po całej uroczystości pojechaliśmy tam - z przyjaciółmi, którzy nie mogli odpuścić wesela :D Uparli się, że jedziemy na imprezę.. no i pojechaliśmy :D Ale to już zostawię bez komentarza :D
Zamiast więcej gadać, obejrzycie, proszę, film. Jest przepiękny. Muszę po raz setny podziękować Marcie Grabickiej - robi przecudowne filmy i już jest wielka. A co będzie kiedyś...
I poniżej parę zdjęć z kilkuset prześlicznych :) autorstwa Julia Malinowska!!!
I chrzest :)
Nieodłączna asysta..
Dużo, dużo dzieci...
Z przyjaciółmi - widzicie, kto stoi po lewej? :D A dla Marty 20 października to też wielki dzień... tego dnia dowiedziała się, że jest w ciąży z Maksiem :D
Mama i Mały Książę...
Moja kochana Marta i nasz wierny przyjaciel od lat stu - Piotr Hazubski, czyli wujek Haz :D
Z rodzicami :)
Mój ci on!
A tu Brunio - i dwie siostry :D
Chłopaki :)
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :D Ot, takie wspomnienia prywatnej historii jednej bogini z duetu... :) Idę do męża, sobie popłakać ze wzruszenia znów ;)
"(...) zanudziłam"?????????????? A skąd! Wzruszyłaś! Cudowna historia i te dzieciaki u Waszym boku - owoce i dowód Waszej miłości... :-) Pięknie. :-)
OdpowiedzUsuńMój ślub był dwa lata temu, ale było to również Dzikie Wino i sala ta sama:)
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjęcia! :)))))
OdpowiedzUsuńopowieść niczym baśń....
OdpowiedzUsuńPiękna historia i super filmik :)))) I jaki Felek malutki :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najwspanialszego dla Was :***
Na filmie się popłakałam!!! Cudowne! Dużo szczęścia i miłości... na zawsze!!! :*
OdpowiedzUsuńPięknie po prostu :)
OdpowiedzUsuńUu..zaszłaś w ciążę w moim wieku ..kurcze..ja sobie tego nie wyobrażam , więc gratuluję ! :) Poradziliście sobie ze wszystkim..podziwiam.. Historia jak z bajki , wszystko dobrze się złożyło - suknia , wolna sala.. Cudowne zdjęcia , nastrój , dzieci przy Was..czego chcieć więcej.. ? Życzę dużo zdrowia ! szczęścia ! miłości wokół , spełnienia i zrealizowania marzeń :)
OdpowiedzUsuń..i się popłakałam na filmiku.. super wykonanie , bardzo mi się podobają tego typu filmiki.. ach ! :)
Usuńsuper. a sukienka......... dech zapiera!
OdpowiedzUsuńPiękny film... mimo wzruszenia widać samą radość...zero stresu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Piękne! Wiem, wiem... już widziałam, ale i tak ze wzruszeniem obejrzałam jeszcze raz ;-) Wszystkiego naj, naj, naj... kochana! :-)
OdpowiedzUsuńTak być zanudzaną to ja lubię, często i w każdej ilości :)
OdpowiedzUsuńPięknie Kochani, i Wy i cały antourage, really :)
A ostatnie zdjęcie skradło mi serce ♥
xoxo
Patrycjo wyglądałaś oszałamiająco!!!:) cudowny ślub, wspaniała z Was para -nie często spotyka się teraz taką miłość dwojga ludzi. Tworzycie przewspaniałą rodzinę:) Wszystkiego najlepszego na dalsze lata:) Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuń