Nie było mnie ponad miesiąc. Dopadła mnie jesienna chandra - nienawidzę zmiany czasu... wybija mnie to z rytmu na długie tygodnie. Co roku to samo. Nie mogę rano wstać, właściwie czuję się śpiąca przez cały dzień. Cierpliwości mi brakuje na wszystko, wszystko też leci mi z rąk i nigdy nie zdążam dokończyć tego, co planuję na dany dzień - a góra mi świadkiem, że nie planuję dużo! Potem się wściekam i taka zła jak osa kładę się spać, wierząc, że następnego dnia uporam się z całym bałaganem... I nic z tego. Rozmemłana jak mamałyga - oto ja, przyznaję się bez bicia!
Ale co jak co, o ile blog może poleżeć i poczekać, aż się ogarnę sama ze sobą i z rzeczywistością, to moi najbliżsi nie. Dlatego dzisiaj kilka klatek pełnych miłości i tego, co absorbowało mnie ostatnie tygodnie...
Niewiarygodne, że w tym krótkim czasie nastąpiło tak wiele zmian... 17 października Gucio postawił swoje pierwsze samodzielne kroczki. Wzruszenie ściska mi gardło do dzisiaj jak widzę to nasze maleńkie pióreczko, gdy robi kółka wokół kanapy... a sprawia mu to niezwykłą radość ;) szczególnie, gdy jego brat goni go wciąż na czterech. I prawdą jest, że bliźniaki mają swój język - spróbuję Wam to nagrać, bo naprawdę jest co :D Jest to absolutnie doskonały widok - a ja staram się nie uronić ani sekundy ich cudnego, wspólnego podrastania..!
Nie mogłam się powstrzymać: Gucio z ukochanym kotkiem. Wreszcie takim, który nie ucieka, nie buntuje się i nie drapie przy nadmiernym wyrażaniu czułości ;)
A tu nasz pierwszy śnieg - listopadowy!...
Nasz pierwszy bałwan tej jesieni ;))))) nasz własny Trump! :D
Przez te cztery tygodnie zdążyłam także zakończyć naszą mleczną drogę. Chłopcy sami zrezygnowali z piersi w ciągu dnia, a w nocy budzili się co kilkanaście minut - z głodu.. gdy podałam butelkę, zaczęłam wreszcie spać - po raz pierwszy od porodu nieprzerwanie po 4-5h naraz. Istny obłęd! Chociaż nie przeczę, pierwsze dni bez karmienia były dla mnie trudne i bardzo tęskniłam.. jednak spokojny sen chłopców - a także mój własny - utwierdzał mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam. Tym bardziej, że maluchy nie protestowały ani razu - widocznie to był TEN czas. I dobrze, bo prawdopodobnie nie dałabym rady wobec ich zdecydowanego oporu sama o tym zadecydować... Bardzo za to przydała się moja determinacja, by wprowadzić od urodzenia jedną butelkę z mlekiem modyfikowanym - dzięki temu teraz piją spokojnie dwie butelki, około północy i około piątej rano, obyło się bez walki. A poza tym.. ŚPIMY! ŚPIMY snem nieprzerwanym!
Przyznaję się też, że zdążyłam już uczcić stan odzyskanej świeżo wolności wyjazdem sam na sam - bez dzieci :D Dwie noce bez żadnej pobudki, leniwe poranki, spokojne śniadania, obiady i kolacje.. Polecam każdej zmęczonej mamie. Szczególnie, że wróciłam tak stęskniona i naładowana energią, że mam ochotę góry przenosić - i znowu doceniam każdą chwilę z moimi tyciakami.. które rosną w zastraszającym tempie :(
I muszę to powiedzieć: jest ciężko. Bliźniaki zawróciły całym naszym światem i dni pędzą jak oszalałe wśród zwykłych, rutynowych zajęć. O ile jedno dziecko zawsze można wziąć pod pachę, nawet ryzykując nieregularne drzemki i pory karmienia, nawet, jeśli będzie płakało wniebogłosy w aucie pół godziny i dłużej - to można znieść dla jakiegoś wyższego celu, np załatwienia ważnej sprawy w urzędzie czy nawet większych zakupów. Wózek z jednym dzieckiem wniesiesz na każde piętro, choćbyś miała paść po drodze, to jest do zrobienia. A z dwójką - bez szans. Nakręcające się wzajemnie towarzystwo, gdy jest głodne lub zmęczone, potrafiłoby obudzić umarłego, a mnie doprowadza na skraj wytrzymałości psychicznej - po 15 minutach ryku mam ochotę płakać z nimi, rwać włosy z głowy i rozsypuję się. Po prostu. Dlatego nie organizuję sobie czasu tak spontanicznie jak kiedyś - wszystko podporządkowane jest póki co tym dwóm małym królewiątkom. Z jednej strony jest to błogosławieństwo - więcej czasu spędzam w domu, a z drugiej... to nie ja. Ja nie lubię takich samych dni, jednego po drugim, kropka w kropkę. Lubię zmiany. Lubię, gdy się dzieje...
Nie wiemy jeszcze, co będzie dalej z boskim biznesem - gdy zakładałyśmy firmę trzy lata temu nie planowałyśmy tak licznego powiększenia naszej boskiej rodziny. Ale teraz, po kilku miesiącach pewnego zamierzonego wycofania, wracamy do Was z nową kolekcją. Jest ona jednocześnie spełnieniem naszych osobistych marzeń o idealnych, ciepłych, przytulnych, a jednocześnie świetnej jakości ubrankach dla dzieci, których bardzo potrzebowałyśmy... a także jest to dla nas swoisty eksperyment. Czy damy radę wygospodarować na BPM znowu tyle czasu, co kiedyś? Czy uda pogodzić się prowadzenie firmy i posiadanie dużej rodziny, która nie może nic na prowadzeniu firmy stracić?
Tak naprawdę wszystko zależy od tego, co się teraz wydarzy :) Trzymajcie kciuki!
Moje maluszki w jesiennym wydaniu - w naszych misiowych bluzach <3
Sztuka zabierania smoczka - klasyczna wśród bliźniąt. Afera za aferą... potrafią się nawet wymieniać smoczkami. Tyle w temacie infekcji ;)
Nasze pierwsze "prawdziwe" buciki... <3 BOBUX - jeśli nie znacie, zerknijcie. To specjalnie zaprojektowane buciki dla dzieci uczących się chodzić - miękka, superelastyczna podeszwa, która nie krępuje naturalnego rozwoju stopy, tak jakby maluszek chodził boso!
Także zostawiam Was z obietnicą - nowych, licznych, boskich postów. Mam tę moc - i nie zawaham się jej użyć ;) Stay tuned!
~ P.
Podziwiam Cię za pozytywne podejście do spraw. Bardzo miło się to czyta i Was ogląda. Ubranka są super, aż korci, żeby kupić na przyszłość dla potencjalnych dzieci:)) Trzymajcie się dzielnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam dzieciaki! - a jesiejesbchandra to u mnie dopadła; )jesbc
OdpowiedzUsuńUwielbiam dzieciaki! - a jesiejesbchandra to u mnie dopadła; )jesbc
OdpowiedzUsuńPatrycjo nie będę Ci pisała, że "kto jak nie Ty", bo nie jesteś od udowadniania, że ogarniesz. Mogę się tylko domyślać jakim ciezkim kawałkiem chleba jest pogodzenieprowadzenia firmy z byciem matką pięciorga dzieci, żoną,córką,przyjaciółką, koleżanką,blogerką...Trzymam kciuki aby sprawy poukladaly się tak byś nie miała poczucia że cokolwiek tracisz bezpowrotnie. Uściski i niech nocy starczy na bardzo długo :)
OdpowiedzUsuń* mocy :) A w sumie nocy też skoro już się wysypiasz ;)
UsuńSuper, że u Was dobrze. Gdzie kupiliscie te paputki? Urocze. Chłopaki rosną jak na drożdżach.
OdpowiedzUsuńSuper dzieciaki! Pozwolę sobie dołączyć się do pytania @Pooky. Gdzie kupiliście takie fajne 'paputki'? Wybieram się właśnie w odwiedziny do malucha i chcę kupić na prezent.
OdpowiedzUsuń